[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O trzeciej trzydzieści nad ranem teleportował się do pokoju Lary. Był tu już wcześniej,
więc ta lokalizacja została zapisana w jego pamięci. Dzięki swojemu wampirycznemu
wzrokowi dostrzegł ją w ciemnym pokoju. Leżała w łóżku i spała mocno, tak jak miał
nadzieję.
Po cichutku ruszył do drzwi. Nie zjawił się tu, żeby na nią popatrzeć, ale żeby sprawdzić,
czy Apollo wywiesił swoją ulotkę w holu na dole.
Nagle usłyszał wysoki, bardzo cichy pisk. Poczekał chwilę i znów pisnęło. Dziwne.
Dzwięk był tak cichy, że bardziej wyczuwał go, niż słyszał. Powtarzające się pulsowanie
energii. Spojrzał na łóżko.
Dzwięk dobiegał od Lary.
Pomalutku podszedł do niej. FBI musiało umieścić na niej nadajnik. Merda. Jeśli on słyszał
ten przeklęty gadżet, to Apollo też usłyszy. Dowie się od razu, że organa ścigania go
namierzyły, i będzie go kusiło, żeby zabić Larę natychmiast.
Schylił się, próbując zlokalizować urządzenie. Nie miała wisiorka. Kolczyków. Czyżby
wszyli jej coś pod skórę?
Jęknęła i przekręciła się na bok, twarzą do ściany. Jej włosy rozsypały się po białej
poduszce - gęste, faliste i... pikające. Delikatnie dotknął kosmyków. Miękkie i jedwabiste.
Zaraz. Ten był jakiś inny. Szorstki i obcy. Jeszcze raz pogłaskał włosy, żeby się upewnić.
Będzie musiał obciąć sztuczny kosmyk przed sobotą.
- Mmm. - Zamruczała i przekręciła się na plecy. Jack stłumił jęk. Jej cienka koszulka nie
zostawiała wielkiego pola wyobrazni. Widział krągłe, pełne piersi, miękkie sutki, które
wręcz błagały, by je głaskać, aż stwardnieją. Tak łatwo byłoby wślizgnąć się do jej umysłu
i zafundować jej rundkę wampirycznego seksu, którego nigdy by nie zapomniała.
Spodobałoby jej się tak bardzo, że błagałaby o wersję na jawie.
Ale obiecał, że nie użyje swoich wampirycznych mocy, żeby zwabić ją do łóżka. Merda.
%7łycie byłoby prostsze, gdyby potrafił być draniem jak jego ojciec.
- Jack - mruknęła. Wstrzymał oddech. Ciężar w jego sercu odrobinę zelżał. Może jednak
jest jakaś szansa. Nie rezygnuj ze mnie, Laro. Zawsze będę cię kochał.
Przemknął do windy. Na parterze odnalazł tablicę ogłoszeniową i zobaczył ulotkę.
Różową ulotkę Apolla. Chcesz być piękna i młoda na wieki?
Zadzwonił do biura ochrony w Romatechu.
- Mamy go.
Rozdział 21
Lara nie mogła się pozbyć wrażenia, że jest owcą idącą na rzez. Dwaj agenci FBI
zapewniali ją, że może się czuć bezpieczna. Twierdzili, że z elektronicznym urządzeniem
139
namierzającym w jej włosach radzi sobie nawet idiota.
Czy idioci też pracują dla rządu? Lary jakoś te zapewnienia nie uspokoiły. Równie dobrze
Apollo mógł stwierdzić nagle, że łyse dziewczyny są seksowne, i kazać ogolić jej głowę.
Poza tym jak mogła być bezpieczna z wampirem porywaczem? Wszystkie te treningi
sztuk walki nie pomogą jej w konfrontacji z jego nadludzką silą i szybkością. Jeśli będzie
próbował ją zgwałcić albo zabić, czy potrafi go powstrzymać?
Kiedy nadszedł sobotni wieczór, jej żołądek zawiązał się w supeł. W Centrum Obsługi
Studentów mieli z nią być tylko dwaj agenci. Nie chcieli na miejscu policyjnej obstawy,
żeby nie spłoszyć Apolla.
Zaczęła chodzić niespokojnie po swoim pokoju w akademiku. Spojrzała na zegarek.
sma. Agenci niedługo będą w Centrum. Ona miała tam przyjść sama, udając, że ich nie
zna. Miała wejść prosto do sali 102 i dać się porwać.
To żaden problem, twierdzili. Nadajnik w jej włosach jest namierzany przez satelitę. Mogli
ją odnalezć w każdym miejscu na świecie. Przestała chodzić, zmrożona nagłą myślą:
namierzą ją, nawet jeśli będzie martwa.
- Cześć, Laro.
Z cichym okrzykiem obróciła się na pięcie.
- Do licha, Jack. Co ci mówiłam o podkradaniu się do ludzi?
Uśmiechnął się.
- Jesteś trochę spięta, bellissima?
- To nie jest zabawne, Jack. - Nie wiedziała, czy udusić tego przystojnego drania, czy
rzucić się w jego ramiona. Powiedziała mu, że ma się nie zjawiać, dopóki nie będzie po
wszystkim, ale tak strasznie się cieszyła, że go widzi. On przynajmniej naprawdę się o nią
troszczył. Z tymi facetami z FBI czuła się jak pionek, którego można poświęcić dla sprawy.
Obejrzał ją od stóp do głów.
- Dobrze się czujesz?
- Doskonale - skłamała. - Co ty tu robisz?
I jak śmiesz wyglądać tak seksownie w tych czarnych ciuchach?
- Wprowadzamy dziś w życie nasz plan.
Postanowiła, że jednak go udusi.
- Powiedziałam ci, że macie się w to nie mieszać.
- Nie mamy wyboru, Laro. Myśleliśmy, że uda nam się znalezć Apolla przed dzisiejszym
wieczorem, ale się nie udało. Dzisiaj wiemy, gdzie będzie, więc musimy to zrobić. To
najlepsze wyjście dla wszystkich.
Musiał widzieć różowe ulotki. Zmarszczyła brwi.
- Chcesz tylko, żeby istnienie wampirów pozostało tajemnicą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]