[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwilę sądziłem, że może masz serce przyczajone pod tą jędzowatą
powierzchownością, ale teraz doskonale widzę dlaczego sobie zasłużyłaś
na to przezwisko.
- Jakie przezwisko? Lodowa Księżniczka? Kto mnie tak nazywa?
- Większość facetów w biurze, i myślę, że parę kobiet przewrócił oczami
Oh, proszę. Jakbyś nie wiedziała.
Nie wiedziała. I bolało to bardziej niż chciała przyznać. Azy, gniewu równie
dobrze krzywdy, pojawiły się w jej oczach, lecz nie chciała się do nich
przyznać. - Nie ma nic złego w tym, że chcę trzymać swoje życie prywatne
zdala od pracy.
- Masz rację. Nie ma w tym nic złego. Ale mój przyjazd z Tobą tutaj na
weekned zaprowadził nas na osobiste terytoria. I radzę Ci, przestań
mnie traktować jak jakiegoś pracownika, którym możesz rządzić a
bardziej jak przyjaciela. Na równi.
Wypuściła oddech wypełniony frustracją i małym emocjonalnym bólem,
skinęła głową Postaram się.
- Nie postarasz się, zrobisz to. - zadarł głowę i jego harda mina
złagodniała. - Płaczesz?
Tak. Ty wielki ośle, i to wszystko Twoja wina. - Dlaczego miałabym zrobić
coś tak głupiego?
- Bosz, Rachel, jesteś tak tym wszystkim zdenerwowana że aż gotowa
jesteś chapnąć. Wez na wstrzymanie, okay? Przepraszam, jeśli Cię
skrzywdziłem. Szczerze, sądziłem że wiesz o całej tej sprawie z lodową
księżniczką.
Starł opuszkiem kciuka jej łzy gest, tak intymny wysłała przez jej ciało
iskrę. Część jej chciała na niego krzyczeć, że odważył się na coś tak
osobistego a druga jej część chciała poddać się jego dotykowi.
Czy wielokrotne zachwianie osobowości było dziedziczne w jej rodzinie?
- Jest dobrze. Przepraszam jeśli traktowałam Cię podle.
- Nie traktowałaś. - chwycił pod ramie i prowadził w stronę domu.- Ale
nie dam Ci szansy zaczać.
- Okay. Zniosę to. Ale Ty też musisz przestać być taki apodyktyczny.
- Tutaj jestem po Twojej stronie, skarbie. Nie trzęś się. Nie może być aż
tak zle. - splótł swoje palce z jej i ścisnął. Mrowiące uczucie przeszło z
czubków jej palców aż do jej ramienia. Wydała delikatny jęk.
- Masz rację. Pewnie wyolbrzymam.
I wtedy jej matka otworzył drzwi i rzuciła się w stronę Rachel, przytulając
ją tak mocno, że prawie nie mogła oddychać. Ona w ogóle nie wyolbrzymiała.
Będąc zdala od rodzina łatwiej jest wznieść mentalną blokadę przecikow
ich...ekscentryczności. - Mamo, puść mnie.
Babcia DeeDee stała za matką Rachel, białe włosy z różowymi papilotami i
coś w rodzaju gorącego rózu, namiot jak sukienka przynajmniej za duża o
trzy rozmiary i zwisająca z jej drobnej budowy ciała. Rachel posłała jej
spojrzenie pomóż mi, ale babci DeeDee pokręciła głową i zaśmiała się.
- Spózniłaś się. Gdzie byłaś?Wszyscy się o Ciebie martwiliśmy
powiedziała jej matka, jej głos był przytłumiony przez włosy Rachel.
By spojrzeć na zegarek Rachel musiał podjąć trzy próby by podnieść ramię
Yeah, jakieś pięć minut.
Jej mama odsunęła ją od siebie i popatrzyła na Rachel, kręciła głową i
cmoknęła Ale zawsze jesteś dziesięć minut wcześniej. Miałam zamiar
zacząć dzwonić po szpitalach.
Rachel rzuciła Dougowi jej najlepsze mówiłam Ci spojrzenie, to które
doprowadzała do prefekcji od szkoły podstawowej. Zamrugał, jego oczy się
rozszerzyły, wyglądał na gotowego do ucieczki. Zacisnęła swój uścisk na jego
ręce Mamo, to mój narzeczony Doug.
Ku całkowitemu zażenowaniu Rachel, jej matka wystrzeliła siebie w stronę
Douga, praktycznie rzucając mu się w ramiona. Po kilku sekundach
imadłowego uścisku, zaczął się krztusić.
- Omójboże. Mamo, przestań!
Jej matka uwolniła Douga i odsunęła się krok do tyłu, patrzać się na nich
z ogromnym uśmiechem na twarzy Oh, Rachel, on jest wspaniały.
- Wiem. On jest ej, chwila. Dlaczego wydajesz się zaskoczona?
Jej mama pokręciła głową, jej miedziane loki podskakiwały przy jej
uszach. Położyła swoje dłonie na jej pełnych biodrach Nigdy nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]