[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzewo.
- Wydawało mi się, że tego dnia straciłam wszystko... We
wrześniu minęły trzydzieści trzy lata od tego tragicznego dnia
- zakończyła swoją opowieść kobieta.
Jenny siedziała jak skamieniała, porażona odkrytą prawdą
o swym ojcu.
- Kiedy wypadajÄ… twoje urodziny? - Chyba tylko Mary
miała jeszcze jakieś wątpliwości.
- Czwartego kwietnia. Mam trzydzieści dwa lata.
Indianka wyciągnęła drugą rękę i Jenny też ją ujęła. Miała
wrażenie, że śni i nie może się obudzić.
- Sam nie powiedział mi, że jego żona spodziewa się
dziecka. Pewnie dlatego, że nie zdążył.
Jenny była pewna, że syn, o którym opowiada Mary, na
pewno by tak zrobił. Wciąż jednak syn Mary i mąż jej matki
byli dla niej dwiema różnymi osobami. W jej głowie aż roiło
się od pytań, ale tylko jedno udało jej się sformułować.
- Cz... czy rozmawiałaś z moją matką o wypadku... - Nie
była w stanie powiedzieć mojego ojca", powiedziała więc:
- ... twojego syna?
Mary pokręciła głową.
- Nigdy mi nie powiedział, gdzie zamieszkał z żoną po
ślubie. Od jego przyjaciół dowiedziałam się, że w Michigan,
ale nikt nie znał dokładnego adresu. Modliłam się, by jego
żona mnie odnalazła... ale tak się nie stało. - Staruszka mocno
ścisnęła dłonie Jenny. - Wreszcie jednak moje modlitwy
zostały wysłuchane. Znów widzę Sama... w tobie.
Jenny poczuła na ramionach ręce Shane'a. Nawet nie
wiedziała, jak długo ją obejmował. Zupełnie zapomniała, że i
on jest w tym pokoju. Ucieszyła się, że jest teraz przy niej.
Chciała wracać do domu, ale nogi miała jak z waty. Zamknęła
oczy. Nie mogła znieść spojrzenia tej delikatnej, cichej
kobiety. Mary najwidoczniej czegoś od niej oczekiwała. I
niewątpliwie ta doświadczona przez los kobieta zasługiwała
na odrobinę ciepła i uczucia, ale Jenny nie była w stanie jej
tego dać. W tej chwili marzyła tylko o chwili samotności.
Miała wiele spraw do przemyślenia i obecność innych ludzi
działała jej na nerwy.
- Może dokończymy rozmowę jutro? - zaproponowała
Mary, jakby czytała w myślach Jenny.
Jenny skinęła głową i wstała, wspierając się na ramieniu
Shane'a. Nie odwracając się, szepnęła:
- Tak. Jutro.
ROZDZIAA SIÓDMY
- Babciu? - Jenny wyszeptała to słowo w ciemności
swego pokoju, wsłuchując się z natężeniem w jego brzmienie.
Leżała pod kołdrą w ubraniu, a mimo to wciąż drżała. Nie
potrafiła pozbierać myśli po rozmowie z Mary. W nogach
łóżka leżał dodatkowy koc, ale rozłożenie go wymagało
energii, a chwilowo Jenny była jej zupełnie pozbawiona.
Kiedy zaczęła szczękać zębami, podciągnęła po prostu kołdrę
aż pod brodę. Może powinna pozwolić Shane'owi wejść na
górę? Proponował jej to. Zamknęła oczy i znów poczuła na
swoim ramieniu jego delikatny uścisk. Nie powinna odrzucać
pomocy Shane'a. Jego jedyną winą była miłość do ludzi,
których ona...
Nie dokończyła myśli. Słowo nienawiść" nie
odzwierciedlało już jej prawdziwych uczuć. O ileż łatwiej
było hodować w sercu zapiekłą złość, niż zmagać się z
emocjonalnym chaosem, który zawładnął jej duszą.
Gdyby tylko żyła jej matka, Jenny natychmiast zasypałaby
ją gradem pytań. Czy wiedziała, że jej mąż umarł i tylko
dlatego do nich nie wrócił? Na pewno nie, bo przecież
powiedziałaby o tym córce. Ale czy choć próbowała
skontaktować się z jego rodzicami? Raczej nie.
Mama była bardzo uparta, więc z pewnością nie zdobyła
się na odszukanie ludzi, którzy ją kiedyś odrzucili. Nigdy nie
była skłonna do zwierzeń, ale zawsze twierdziła, że urodzenie
córki nie było pomyłką, że Jenny od pierwszego dnia była
dzieckiem chcianym i kochanym. Czy nie powinna więc
zapomnieć o urażonej dumie i mimo wszystko odnalezć
teściów?
Jenny szukała w myślach jakiegoś wytłumaczenia i wtedy
przypomniała sobie coś, co powiedziała Mary. Jej syn zawsze
dzwonił do jednego ze swoich przyjaciół w rezerwacie, a ten
przekazywał wiadomości rodzicom Sama. Może dziadkowie
nie mieli telefonu? A jeśli ojciec dzwonił z publicznych
aparatów, to mama mogła nawet nie znać imienia tego
przyjaciela ani jego numeru.
A może matka zawsze była osobą niechętną całemu światu
i to, co się wydarzyło, utwierdziło ją tylko w takim podejściu
do życia.
Jenny wtuliła się w poduszkę i z trudem, przez ściśnięte
gardło, przełknęła ślinę. Szkoda, że nie ma już nikogo, kto
mógłby odpowiedzieć jej na te pytania. Ale mama była
jedynaczkÄ…, a jej rodzice dawno umarli. I Jenny do dziÅ›
myślała, że nie ma już na świecie nikogo bliskiego.
I Mary, dobra, smutna Mary, też tak o sobie myślała...
Babcia! Jakie to dziwne myśleć o tej obcej osobie jako o
krewnej.
Postanowiła jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego o
swojej... babci.
Przez całe życie potrafiła bezbłędnie przeczuć, co
przyniesie najbliższa przyszłość. Na przykład, że Savanna
nigdy nie wróci z Montany. Ufała swej intuicji, bo ta nigdy jej
nie zawiodła.
A teraz nie mogła sobie poradzić z własnymi uczuciami.
Nie, wszystko będzie dobrze. Potrzeba jej tylko trochę czasu i
odrobinę snu, by odzyskać dawną formę. Znów będzie
niezależną, pewną siebie osobą.
Hanna postanowiła, że sama poda śniadanie i kazała Jenny
usiąść przy stole z całą rodziną.
Jedyne wolne miejsce było koło Shane'a, więc nie miała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]