[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Zobaczysz się dzisiaj ze
Steviem?
- Nie wiem. - Naprawdę nie wiedziała. Ustalili, że jeśli będzie wolny,
wpadnie do niej o ósmej. Nie była pewna, czy chce się z nim widzieć, czy
nie.
703
/
- Jeśli go zobaczysz, przekaż mu wiadomość, dobrze?
- Zaczekaj... - Kit sięgnęła po notatnik. - Już, możesz dyktować.
- Ma zadzwonić do pensjonatu w Londynie...
- Co?!
- Nie, nie, nie chodzi o rachunek, już pytałam. Ale kobieta, z którą
rozmawiałam, była strasznie tajemnicza i nic nie chciała powiedzieć.
Stevie ma zadzwonić pod...
- Chyba mam ten numer.
- Podam ci go na wszelki wypadek. Zapisz: Ivy Brown, a to jest jej
londyński numer...
Ivy. Kit oparła się o ścianę budki telefonicznej. Lena. Musiało się stać coś
złego. Z nią, z Leną. Coś bardzo złego, skoro Ivy prosiła Steviego o
telefon. Zrobiło jej się słabo. Boże, co się tam dzieje?
Byłoby wspaniale, gdyby starczyło jej pieniędzy na telefon do Londynu,
gdyby mogła zadzwonić stąd, z budki, już teraz, zaraz. Za odkładane przez
kilka dni drobne na telefon do Lough Glass zadzwoniłaby do Leny. Nie
mogła doczekać się ósmej, a była dopiero szósta piętnaście. Tak, musi
pożyczyć od kogoś trochę pieniędzy.
Wychodząc z budki, zobaczyła samochód Steviego. Podjechał bliżej,
wysiadł, otworzył bagażnik i wyjął z niego swoją wyjściową marynarkę.
Często podróżował w starej, dla wygody, jak twierdził. Coś takiego, że też
wciąż chciało mu się dla niej stroić!
- Próżny paw - mruknęła, przypominając sobie marynarki Louisa Graya
wiszące rzędem w szafie Leny. Nie, nie teraz, teraz bardzo go
potrzebowała. Zaskoczyła go, nim zdążył zmienić marynarkę.
- Przyłapałaś mnie.
- Dobrze, że tylko na tym.
- Co się stało?
- O co ci chodzi?
- Mówisz tak, jakbyś chowała w zanadrzu listę moich przestępstw.
- Czyżbyś żadnego nie popełnił?
- Tak się składa, że nie. Co się dzieje? Jesteś blada jak ściana.
704
Powiedziała mu o telefonie.
- To pewnie jakaś zakodowana wiadomość.
- Zadzwonię. Chcesz tam ze mną wejść?
- Nie. - Odsunęła się od niego. Chciała uniknąć intymności budki
telefonicznej, gdzie musieliby się do siebie przyciskać.
- Dobrze.
Widziała, jak rozmawia, jak odwiesza słuchawkę, jak czeka, aż
oddzwonią. Sprawa musiała być poważna. Kit krążyła wokół budki, lecz
twarz Steviego nie zdradzała oznak zaszokowania czy przygnębienia, co
oznaczałoby, że nie otrzymał wiadomości o chorobie czy o wypadku. Nie,
Stevie sprawiał wrażenie rozsierdzonego.
Ostrożnie uchyliła drzwi.
- Nie, nie, nie - mówił. - Nic jej nie powiem, dopóki tego nie załatwię.
Doskonale to rozumiem. Tak, może mi pani zaufać. Zadzwonię jutro. Do
widzenia.
Wyszedł z budki.
- O co chodzi? - spytała.
- Z twoją matką wszystko w porządku. Rozmawiałem z nią, jest zupełnie
zdrowa i spokojna. Prosiła mnie, żebym coś dla niej załatwił i zamierzam
to zrobić. Ale prosiła mnie również, żebym ciebie do tego nie mieszał.
- Nie wierzę.
- Dziwne. Gdybyś to ty coś takiego mi powiedziała, od razu bym ci
uwierzył.
- Nie ufam ci za grosz! - krzyknęła. - To twój kolejny podstęp. Perfidnie
wykorzystujesz moją matkę, żeby zapewnić sobie alibi.
- Kit, ty chyba oszalałaś - stwierdził beznamiętnie. - Sama przekazałaś mi
wiadomość, zadzwoniłem pod ten numer i teraz muszę coś załatwić. Nie
mam pojęcia, o czym mówisz.
- Owszem, dobrze wiesz. Mówię o zeszłej środzie. Chcesz, żeby
zapewniła ci alibi.
- O zeszłej środzie? - robił wrażenie szczerze zdumionego.
- Tak, o środzie. Ktoś dał ci cynk, iż wszystko się wydało, więc teraz
knujesz z nią jakiś spisek, bo myślisz, że cię lubi.
705
- Tak, mam nadzieję, że mnie lubi. I na pewno mi ufa.
- Jesteś kłamcą, Stevie.
- Nie - odrzekł spokojnie - to nieprawda. - Stali długo, mierząc się
wzrokiem. - Nie chcę zostawiać cię przez jakieś nieporozumienie, ale
myślę, że jesteś zbyt wściekła, żeby mi to wyjaśnić. Więc co zrobimy?
Dokąd chciałabyś pójść?
- Chciałabym, żebyś poszedł do diabła.
- Dlaczego? Dlaczego tak mówisz?
- Tak, jestem nieodrodną córką swojej matki, ale nie zamierzam godzić się
z tym, z czym godziła się ona. Lepiej, żebyś zrozumiał to już teraz niż za
dwadzieścia lat.
- Muszę iść, muszę coś załatwić. Dla twojej matki, Kit. Chciałbym tu
wrócić i porozmawiać.
- Zastaniesz zamknięte drzwi.
- Twoja mama wielokrotnie podkreślała, że nie powinnaś się do tego
mieszać, ale skoro chcesz mnie sprawdzić, skoro chcesz przysporzyć jej
smutku i zmartwień, zawsze możesz do niej zadzwonić i spytać, czy
mówię prawdę. Tylko czy to ma sens?
- A nie ma?
- Chodzi o to, że jeśli mi nie wierzysz i musisz mnie sprawdzać, swojej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]