[ Pobierz całość w formacie PDF ]
88
Po chwili chiński majordomus zameldował przybycie panów Bredo-wa i Rexa.
Maria z zadowoleniem musiała przyznać, że w zachowaniu Maxa nic się nie zmieniło, wręcz przeciwnie odniosła
wrażenie, że stara się dziś być jeszcze milszy.
Przyszedł także kapitan Sórensen z Daisy i można było usiąść do stołu. Po drodze do jadalni Robert szepnął do
Christy:
Jesteśmy w Szanghaju, Christo! Muszę pani przypomnieć o odpowiedzi, którą jest mi winna, czy też pamięta pani
sama?
Popatrzyła na niego z uśmiechem:
Myślałam, że dał mi pan kilka dni na odpoczynek.
Och, przepraszam! Zupełnie zapomniałem. Muszę zatem cierpliwie poczekać, aż nabierze pani sił i zdać się na
pani łaskę, bo czy zechce pani wypoczywać cztery czy pięć tygodni, to wcale nie zależy ode mnie. Popatrzył na
Christę z nieudawanym smutkiem.
Domyślam się, że wolałby pan zawrzeć nowy kontrakt, który dawałby większe gwarancje.
To byłoby wspaniałe! Jak twierdzi Roy istotą każdego kontraktu jest to, że jedna ze stron zawsze znajdzie się na
straconej pozycji. zażartował Robert.
Niezle mnie pan podsumował! roześmiała się. Zaraz udowodnię fałszywość tezy Roya i zaproponuję panu
układ, w którym nie tylko pan nie straci, ale wręcz przeciwnie jeszcze zyska. Jak długo zostanie pan w Szanghaju?
O Boże! Jeżeli mam czekać na odpowiedz do ostatniego dnia mojego pobytu, to chciałbym wyjechać już jutro,
choć zamierzałem pozostać co najmniej pół roku.
Dokładnie tyle samo co ja. Proponuję więc, aby z odpowiedzią, na której panu tak bardzo zależy, poczekać do
połowy naszego pobytu w Szanghaju. Co pan na to?;
Roy jednak miał rację; straciłem znowu ja! Zamiast upierać się przy natychmiastowej odpowiedzi, skazałem się
na trzymiesięczną katorgę. Straszne! Niech pani przemyśli wszystko jeszcze raz Christo, może znajdzie się jakieś
inne wyjście? Robert chwycił ukradkiem jej rękę i podniósł ją do ust. Tuż za nimi szedł Roy ze swoją siostrą i
Robert
89
nie chciał stwarzać mu okazji do złośliwego komentarza. Christa po chwili zastanowienia odparła:
W takim razie zmieńmy termin umowy. Cztery pięć tygodni może być? zanim jednak Robert zdążył
odpowiedzieć, do ich rozmowy włączyła się Daisy, która nie mogła wyjść z zachwytu nad pięknie urządzoną willą
Hartunga.
Przy stole rozmawiano głównie o Chinach, o możliwościach współpracy handlowej z tym wielkim krajem. Werner,
uważający Maxa za króla nadreńskiej stali, spytał w pewnym momencie, czy nie mógłby mu w czymś pomóc,
przynajmniej na początku. Max podziękował lekko zakłopotany.
Najważniejsze, panie Bredow, żeby nie dał pan się nabrać pośrednikowi, który łasząc się jak kot, będzie pana
przekonywał, że bez jego znajomości tutejszego rynku nie da pan sobie rady.
Ma pan na myśli konkretną osobę? spytał zaciekawiony Robert.
Roy i Max popatrzyli na siebie, gdyż byli pewni, kogo Werner podejrzewał.
Owszem, to niejaki pan Tse Hai, drań, jakich mało. Niestety, ani władze chińskie, ani żadne inne nie mogą sobie
z nim poradzić, bo jest to wyjątkowo przebiegły gracz. O ile wiem, przebywa w tej chwili w Niemczech.
Roy już miał na końcu języka wiadomość, że informacje gospodarza domu są nieaktualne, ale upomniany ostrym
spojrzeniem Maxa, wycofał się w ostatniej chwili. Ciągle nie mógł zrozumieć, dlaczego właściciel stalowni chce za
wszelką cenę ukryć przed swoim sekretarzem wiadomość, że ten znienawidzony przez wszystkich Tse Hai był na
pokładzie Oceany". W każdym razie Roy darzył młodego Niemca wielkim szacunkiem i za nic w świecie nie
zdradziłby jego tajemnicy.
W trakcie rozmowy okazało się, że Daisy zostanie w Szanghaju tylko cztery dni, gdyż tyle będzie trwał postój
Oceany".
Christa i Maria bardzo polubiły drobną sympatyczną panią kapita-nową i przekonywały ją, aby przedłużyła swój
pobyt.
Nie mogłaby pani zostać i wrócić Oceaną" dopiero następnym rejsem. Mój dom jest na tyle przestronny, że
wygodnie pomieszczą się tu
91
wszyscy goście moi i Christy wtrącił Hartung przysłuchujący się rozmowie kobiet.
Pani Daisy, niech pani się zgodzi! nalegała Christa zaskoczona wspaniałomyślną propozycją swego ojca.
Musi pani się zgodzić. Roy, niechże pan przekona siostrę!
Obawiam się, że najpierw trzeba będzie przekonać Kurta rzekł zatroskany Roy.
Co, co? spytał kapitan, gdy zajęty rozmową z Maxem nagle usłyszał, że o nim mowa.
Zaproponowałem właśnie pańskiej małżonce, żeby popłynęła , następnym rejsem, a zanim pan wróci, była moim
gościem. Tymczasem szwagier twierdzi, że pan się na to nie zgodzi.
Tylko Roy zrozumiał znaczenie spojrzenia, jakie mu w tym momencie posłał Kurt. Wyglądało na dowód
wdzięczności, ale nijak nie pasowało do skwapliwie wyrażonej zgody kapitana.
Musiałbym być człowiekiem bez serca, gdybym pozbawił żonę takiej okazji poznania Chin. Jeżeli tylko chcesz,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]