[ Pobierz całość w formacie PDF ]
towarzystwa najlepszej przyjaciółki. W jej myślach wyspa
zdawała się odpływać gdzieś w jakieś czarodziejskie miej
sce, gdzie oddała się swemu księciu z bajki. Gdyby zda
rzyło się między nimi cokolwiek więcej, zepsułoby to
atmosferę. Więc dlaczego tak za nim tęskniła? Czemu
chciała opowiedzieć mu o dzisiejszym wieczorze, sprze
dać kilka świeżo zasłyszanych dowcipów?
Pragnęła podzielić się z kimś tym, co się zdarzyło,
a jednak, mimo że Cindi wręcz się napraszała, by usłyszeć
całą historię, nie była w stanie się przed nią odsłonić. Nie
było słów, żeby opisać to, co przeżyła ze Steve'em.
- Zpisz? - spytała Cindi.
Robin uświadomiła sobie, jak długo się nie odzywała.
- Nie, nie śpię. Opowiedziałaś mi wszystko, co robiłaś,
co widziałaś, ale zupełnie nic - urwała dramatycznie -
o mężczyznie. Na pewno kogoś spotkałaś.
Ci dni zaśmiała się.
- Owszem.
- Ciekawe! Nic o nim nie wspomniałaś, a mnie tak
wypytywałaś!
90 ZAPROSZENIE NA ZLUB
- Bo wiesz, on chyba zaczął ze mną rozmawiać, bo
oboje byliśmy sami i trochę czułam się winna. To znaczy,
nie chciałam, żebyś pomyślała, że bez ciebie się puszczam
na ulicach.
- Wcale tak bym nie pomyślała. Opowiedz!
Cindi uśmiechnęła się z rozmarzeniem.
- Nazywa się John Taylor. Chodzi do Yale, będzie praw
nikiem. Miał spędzić z kumplem wakacje na Wyspie Zwię
tego Krzyża, ale tamten zrezygnował w ostatniej chwili
i John przyjechał sam. Powiedziałam mu, co się z tobą stało,
i uznaliśmy, że dotknął nas ten sam los. Większość dnia
byliśmy razem. Naprawdę mi się spodobał. I on też myślał,
że jestem fajna. Trudno wytłumaczyć, czasami kogoś spoty
kasz i od razu czujesz się z nim tak, jakbyście znali się długo.
- Wiem.
Cindi wzruszyła ramionami.
- Naprawdę spędziliśmy fajny dzień, wymieniliśmy
numery telefonów i adresy, ale nie będę wyczekiwać z za
partym tchem.
- Ani ja.
Wcześnie rano Robin zbudziła się z bolesnymi skurcza
mi i świadomością, że na pewno nie jest w ciąży. Ulżyło
jej. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała, była nie
chciana ciąża. Przypomniała sobie, co mówił Steve.
Chciałby mieć z nią dziecko. Zapragnęła zadzwonić do
niego i powiedzieć, że na razie nic z tego.
Czuła się zupełnie inaczej niż tamta kobieta, która w ze
szłym tygodniu wybrała się oglądać baseny przypływowe
- ta, której największym zmartwieniem była nadopiekuń-
ZAPROSZENIE NA ZLUB
91
czość braci. Teraz zastanawiała się nad związkiem z męż
czyzną mieszkającym o tysiące mil, którego dotyk przy
prawiał ją o dreszcze...
Wzięła środek przeciwbólowy i położyła się. Kiedy
wpadła Cmdi, Robin powiedziała jej, że zostanie w łóżku
do końca dnia. Nazajutrz będą już w Miami, a stamtąd
polecÄ… z powrotem do Teksasu.
Kiedy wróci do domu, zdecyduje, co robić.
Była już w domu od trzech dni. Cindi wyjechała dopie
ro przed wieczorem, więc po raz pierwszy naprawdę była
sama. Wyciągnęła z portmonetki wizytówkę Steve'a, po
łożyła obok telefonu i wybrała jego domowy numer.
- Proszę zostawić wiadomość - powiedziała automa
tyczna sekretarka głosem Steve'a. W sumie nie spodzie
wała się, że podniesie słuchawkę. Na pewno był jeszcze
na wyspie. Przełknęła ślinę i zaczęła mówić:
- Cześć, Steve. Tu Robin. Dzwonię, żeby powiedzieć,
że wszystko ze mną w porządku. Nie ma żadnych długo
trwałych konsekwencji pobytu na wyspie. Moje życie
wróciło do normy. Wczoraj zaczęłam nowy semestr. Tej
wiosny będę naprawdę zajęta. Chciałam ci raz jeszcze
podziękować za twoją gościnność. Było mi bardzo miło
cię poznać. Dziękuję, że ofiarowałeś mi takie niezapo
mniane wakacje.
Tak. Miała nadzieję, że brzmiała wystarczająco zwy
czajnie. Nie chciała, by odniósł wrażenie, że cały czas
siedzi przy telefonie i czeka na wieści od niego.
A potem minął tydzień.
A potem kolejny.
92 ZAPROSZENIE NA ZLUB
I jeszcze jeden...
A on nie zadzwonił.
W końcu uznała, że wszystko, co mówił jej Steve An-
tonelli, było kłamstwem. Uświadomiła sobie, jaka była
[ Pobierz całość w formacie PDF ]