[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żyć! - Objęła siostrę. - Babcia prosiła, by ci je przekazać.
Będzie tu dziś rano. Powiedziała, że nie była na moim ślu
bie i nie ma mowy, aby opuściła również twój! - Zapięła
na szyi Annabelli drogocennÄ… koliÄ™, opalizujÄ…cÄ… bladym
światłem.
Do kapliczki w Oxenham nie zaglÄ…dano od wielu lat,
a stary kapłan był na emeryturze, lecz stawił się na wez
wanie Jamesa Mullineaux, by udzielić ślubu jego szwa-
gierce.
W ostatniej chwili, schodząc po słabo oświetlonych
schodach, Annabella chwyciła Alicję za ramię.
- Liss, czy to nie jest zbyt niebezpieczne?
Alicja przystanęła.
- Nie. Czasami w małżeństwie bywa trudno, o czym
sama najlepiej wiesz, ale nie można powiedzieć, by było
ono niebezpieczne...
- Nie w tym rzecz, chodzi mi o bezpieczeństwo Willa.
Jest ranek i gdyby ktokolwiek nas wypatrzył...
- A tak. - Alicja ostrożnie stąpała w półmroku. -
Kochanie, skoro Will gotów jest to zaryzykować dla
ciebie...
- Wiem, lecz gdyby Harvard domyślił się czegoś i na
gle tu wpadł?
- Moja droga, nie żyjemy w średniowieczu! To pry
watna posiadłość i wątpię, czy nawet kapitan Harvard
wdarłby się na cudzy teren, stawiając wszystko na jedną
kartÄ™.
Zapadła chwila milczenia, po czym Annabella znowu
przystanęła.
- Liss...
- Tak? - W głosie Alicji dało się słyszeć nutkę znie
cierpliwienia.
- Jakże możemy zawrzeć małżeństwo z Willem, skoro
nie ogłoszono zapowiedzi?
- Will ma specjalne zezwolenie, siostrzyczko! Postarał
siÄ™ o nie jakiÅ› czas temu.
- Ach tak! To Will był pewien, że za niego wyjdę?
- No i chyba miał rację, prawda?
A teraz rzeczywiście stali się mężem i żoną; kapłan od
mawiał błogosławieństwo, marszcząc w uśmiechu dobrot
liwe oblicze. Z tyłu Alicja i James patrzyli na siebie
uśmiechnięci, Caroline i Marcus trzymali się za ręce, a la
dy Stansfield miała nieodgadniony wyraz twarzy. Anna-
bella wspięła się na palce, by ucałować męża.
- No to masz Larkswood z powrotem. - Nie mogła się
powstrzymać, by mu tego nie wypomnieć, a on uśmiech
nął się, ale nie odpowiedział.
Lady Stansfield, usiłując nie ziewać o tak wczesnej
godzinie, ucałowała wnuczkę i swego nowego wnuka,
po czym Alicja i Caroline odprowadziły Annabellę
z powrotem do jej pokoju i pomogły rozebrać się ze ślub
nej sukni.
- No cóż - rzekła Annabella, trochę ni w pięć, ni
w dziewięć - co mam teraz robić? Jest dopiero dziewiąta
rano, ale chyba powinnam ubrać się jak należy.
- A może połóż się na chwilę do łóżka - zaproponowała
praktyczna Caroline z dziwnym błyskiem w oku. - Wczoraj
miałaś bardzo męczący dzień, a Willowi zalecono odpo
czynek, ale może chciałby zjeść z tobą śniadanie.
Szybkim ruchem odrzuciła zawiązywaną wysoko pod
szyję, bawełnianą nocną koszulę Annabelli, przynosząc
jednÄ… z uroczych, zwiewnych kreacji Alicji. Zdaniem
młodej małżonki była ona zbyt przejrzysta, albowiem wię
cej odsłaniała niż zakrywała, a ją tymczasem ogarnęła
dziwna nieśmiałość.
- Ależ... - czuła, jak się rumieni - to nie jest zbyt pra
ktyczne na śniadanie. Może coś skromniejszego?
Caroline uniosła brew, wymownie spoglądając na
AlicjÄ™.
- Będziecie tylko wy sami z Willem - rzekła, po
wstrzymując śmiech. - I możesz okryć się szalem. Pro
szÄ™...
Szal był równie przejrzysty jak nocna koszula. Anna-
bellę niespodziewanie ogarnęła nerwowa gorączka. Per
swadowała sobie, że przecież nie jest niewinnym dziew-
czątkiem i spędziła już noc z Willem, choć w innych oko
licznościach. Tęskniła przecież za tą chwilą, lecz teraz
ogarnęła ją trwoga. Miłosne noce z Francisem nie należa
ły w końcu do przyjemnych, a choć wymiana pocałunków
z Westonem była rozkoszna, nie ma gwarancji, że inne
pieszczoty będą równie podniecające.
Wpadła w takie przerażenie, że gdy jakiś kwadrans
pózniej Will wszedł do sypialni, znalazł swą żonę okutaną
w koce i wpatrującą się weń z wyraznym zdenerwowa
niem.
Sir William uśmiechnął się lekko. Przyniósł ze sobą bu
telkę szampana i dwa kieliszki. Usiadł na skraju łóżka,
jakby jego wtargnięcie do sypialni Annabelli było najnor
malniejszą rzeczą na świecie. Nalał im obojgu po kieliszku
i wzniósł toast za zdrowie żony. Szczelnie owinięta, przy
patrywała się mężowi znad kieliszka, a bąbelki szampana
łaskotały ją w nos.
Prócz szampana Will przyniósł jeszcze ciepłe bułeczki
z masłem i miodem. Annabella ze zdziwieniem stwierdzi
ła, że jest głodna, jadła i piła więc do syta, po czym dość
niechętnie odstawiła kieliszek. Will nagle ziewnął.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]