[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spuszczoną głową, a kra kołysząca się lekko płynęła prosto ku morzu.
Wyobrazcie sobie tę krę z koniem na morzu, z dala od brzegu, spróbujcie na chwilę wczuć się
w sytuację biednego konia, stojącego samotnie na topniejącym lodzie...
Chata runęła. Kupa pogruchotanych desek, ziemi, tynku. A na samym wierzchołku tego
rumowiska wystaje do połowy brudny samowar - jak urna na cmentarzu, jak pomnik
mieszczaństwa.
Dlaczego tak jest? Dlaczego w kinie lub w teatrze znikoma cząstka tych cierpień i nieszczęść,
które przeżywa dziś cały naród, a nawet starożytne dramaty i tragedie wzruszają widzów do
łez? Ludzie wychodzą wstrząśnięci, w głębokiej zadumie. I rozpamiętując teatralne
nieszczęścia przechodzą obojętnie obok nieszczęść prawdziwych - obok umierającego z
głodu starca, osieroconych dzieci lub zrozpaczonej dziewczyny. Nie dostrzegają, nie chcą
dostrzec tragedii z krwi i kości. To ich nie wzrusza.
A to ci historia! Zniło mi się w nocy, że pisałem wiersze, nie pamiętam już z jakiej okazji, i sam
się dziwiłem, że są tak niedorzeczne. Jakby specjalnie zależało mi na bezsensie. Kiedy się
obudziłem, nabazgrałem je szybko po ciemku, zanim mi się ulotniły z pamięci. Teraz przepisuję:
Szedł dziad po morzu, za nim bak z deskami, a w tych deskach był dół. Dół nie je, nie pije, ale
żąda pasa srebrnego. Dział sprzedał obłok i kupił miodu gitarowego...
Człowiek zaprzątnięty nieustanną myślą, jakby tu oszukać przeciwnika, przestaje dostrzegać,
że przeciwnik również chce go wyprowadzić w pole.
Szpital wojskowy ma także oddział kobiecy z salą położniczą. Wczoraj urodziło się tam dwoje
dzieci. Matkami są strzelcy wyborowi. Gotów jestem przysiąc, że tylko w naszych czasach i w
naszym kraju coś takiego mogło się wydarzyć.
W naszym kraju, w naszym państwie - przekonuję się o tym po raz nie wiadomo który - mamy
dosłownie wszystko, prócz porządku. I humanitaryzm, i dobroć, i słuszne ustawy, i przyjazń, i
sprawiedliwość, i szczęście, i miłość, i wspaniałomyślność, i litość... Ale wszystko to wpakowano
do jednego worka, ten worek zaś tak utrzęsiono i wymaglowano, że w środku zrobił się groch z
kapustą. Teraz, w razie pilnej potrzeby, gdy chcemy coś stamtąd wydobyć, trzeba
przetrząsnąć gruntownie cały worek. Poszukiwana rzecz gdzieś tam się znajduje, ale spróbuj,
człowieku, dotrzeć do niej, odnalezć ją w tym chaosie. Odechce ci się wkrótce wszelkich
poszukiwań. Tylko się utytłasz w brudzie i w błocie, pokaleczysz i zmordujesz do szczętu. A
przecież to, czego szukasz, istnieje z całą pewnością. Wściec się można!
Już teraz, patrząc z dystansu, widzę, co za filmy będą w przyszłości. Co za filmy!
To dziwne. Przynajmniej połowa z tego, co ludzie opowiadają teraz o wojnie - to jakieś
zabawne szczegóły.
Napis kredą na wagonie, grubą krechą: Jordanów! %7łe niby opatrzył własnym podpisem.
Kamienna cisza spadła na świat, choć trwa jeszcze wojna.
Kiedy człowiek zaczyna filozofować, to znaczy, że czegoś nie rozumie.
Ugolino. Włoch, hrabia. %7łył w XIII wieku, był podestą w Pizie. Za okrucieństwo został wraz z
rodziną zamurowany w Baszcie głodu . %7łeby nie umrzeć z głodu, zjadał własne dzieci.
(Pożerał dzieci, żeby zachować im ojca).
Ranny w brzuch. Bezustannie drgające nozdrza. Przyśpieszony oddech. Blady.
Tam, gdzie był dworzec, pasie się kozioł na sznurku. Potrząsa brodą patrząc na pociąg z
rannymi, który powoli toczy się po szynach.
Czołgi ostrzelały z dział Bogu ducha winną pasiekę, w której wygrzewał się na słońcu stary
pszczelarz. Kłęby pszczół i niebieskawego dymu. Miód, pogruchotane ule, krew.
Ogromne czerwone słońce zniża się na zachodzie, ogromny biały księżyc zajmuje już jego
miejsce na wschodzie.
- I słońce idzie na noc do baby... Ech, przydałaby się baba!
Czego ci trzeba, człowieku? Prawdy czy przekonania? Przekonanie jest człowiekowi bardziej
potrzebne niż prawda.
Oczy, niemal ślepe ze zmęczenia, obojętnie patrzą na przejeżdżające samochody,
napotkanych ludzi, idących obok żołnierzy. Kompania maszeruje - raz-dwa, raz-dwa.
Płakał czarnymi łzami. Całą twarz miał osmoloną dymem prochowym.
Eudokia I. Trafiła do niewoli podczas ulewy. Cofaliśmy się. Stała na stopniu ciężarówki. Tak
beznadziejnie ciężko na duszy! Konający mąż jęczał i krzyczał. W pewnej chwili otworzył oczy:
- Dina, ty znowu jesteś tutaj...!
Właśnie wtedy zjawili się ociekający wodą niemieccy oficerowie. Chciała do nich strzelać, ale
szofer wykręcił jej ręce do tyłu:
- Dość tego dobrego! Nawojowałaś się, komisarzu! Teraz nasza kolej...
Męża porąbali i wrzucili do trzęsawiska - zabulgotało.
Zemdlała.
W budynku rady wiejskiej. Tabliczka Zastępca przewodniczącego Rady Wiejskiej . Portrety.
Zastawiony stół pod ścianą. Kury, gęsi. Ale nikt z obecnych nie siedzi przy stole. Portret Hitlera
przystrojony wyszywanym ręcznikiem.
Stanęła na progu. Nagle głośne słowa niemieckiej komendy. Wszyscy wstali. Wszedł generał.
(Na stole albumy, mapy, nóż do rozcinania książek, teczki z papierami). Wszyscy wyszli.
Zostało tylko czterech czy pięciu mężczyzn. General pozwolił jej usiąść.
- Kobieta? To wszystko pani? Medale to też pani? (Order Czerwonej Gwiazdy.)
- Tak.
- Proszę usiąść! - %7łołnierz przysunął krzesło. Wskazał ręką.
Generał zamruczał jakąś melodię. Za oknem rozległ się warkot samochodu. Jeden z Niemców,
pułkownik, wyszedł. Zaczął ją badać białogwardzista. Jakaś figura.
- Oczywiście komisarz. Tak, tak. Jak dawno w wojsku?
- Od tysiąc dziewięćset trzydziestego roku.
- Za co te odznaczenia? Zajmowane stanowiska? Członek partii? Gdzie legitymacja partyjna?
- Nie mam. Nie pan mi dał, nie pan mi odbierze.
- Cha-cha-cha! (zaśmiał się teatralnie). Aadny ptaszek.
Wezwał tych, co ją złapali. Przyszli, zameldowali się. Dostali nagrodę.
- Na drzwiach napis: Zastępca przewodniczącego , a w pokoju siedzi niemiecki generał.
(Histeryczny śmiech). Wypijmy za jej śmierć i za nasze zwycięstwo. Czy łaskawa pani mnie
zrozumiała?
- Człowiek tylko raz się rodzi i tylko raz umiera.
- Tak? Rozebrać ją! %7łołnierze podbiegli do niej.
- Ja sama... Rozebrała się.
- A żyć chciałaby pani?
- Chciałabym, w swojej ojczyznie, na wolności.
- Przecież to właśnie my daliśmy wam wolność. Przyniósł album.
- Widzi pani. (Na fotografii dzieci, dom, ogród). To dostają nasi szeregowcy. A pani dostała te
blaszki. (Podrzucił na dłoni medale). Czyste srebro? U nas dostanie pani zloty krzyż. Mamy
więcej niż wy. (Wskazał ręką na mapę). Moskwa, Leningrad, Odessa, Sewastopol - to wszystko
jest nasze... Wasz ukochany Stalin oszukał was. Zbudował dla was więzienie. Dał wam głód.
%7łycie pani niemiłe? Damy pani czas do namysłu.
Wyprowadzili ją z pokoju.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]