[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ni. Nauczyłem się, Tereza, jednego: że nie jest ważne to, co wisi ci nad głową, ale to,
co masz właśnie w głowie! I że jeśli uczciwie służysz wojnie, to ona cię obroni przed
Wstęgami, bo jest potężniejsza od Wstęg, i od wszystkiego, co na niebie i na ziemi!
Taką właśnie mam panią, Tereza, i dopóki nie odwróci się ode mnie, będę robił to, co
mi każe. Gdziekolwiek, kiedykolwiek, najlepiej, jak potrafię.
Pokiwał głową.
I to już wszystko, setniczko. Usłyszałem niedawno od ciebie bardzo piękną opo-
wieść o dziewczynie, która czegoś chciała. Dzisiaj ty usłyszałaś opowieść ode mnie.
Nie wiem, czy jest piękna, ale tak samo prawdziwa jak twoja.
359
* * *
Przez następne trzy doby gońcy bez wytchnienia pędzili od Ambegena do taborów,
od Lineza do Ambegena i znowu z powrotem. Sny Agatry już się nie powtórzyły, ale
dzięki temu, co zdążyła zobaczyć w nich wcześniej, nadsetnik wiedział, że bitwa ple-
mion najprawdopodobniej zakończy się jeszcze przed zmierzchem. Teraz zależało mu
na tym, by dokładnie zgrać poruszenia wojsk, zarówno w czasie, jak przestrzeni. Nie
chciał, żeby poczty Lineza plątały się wokół Trzech Wsi; tym bardziej nie zamierzał pa-
radować tam z legionistami. Ostatniego dnia nawet zatoczył jeszcze jeden płaski łuk, bo
uznał, że z dobrze nakarmionych i ubranych żołnierzy warto wycisnąć trochę więcej po-
tu, byle zmniejszyć ryzyko wypatrzenia przez wroga. I do miejsca spotkania z Linezem
zbliżył się dopiero po nadejściu wczesnego, zimowego zmierzchu.
Obaj przyszli tam punktualnie; tak punktualnie, jakby odmierzyli każdy krok. Ma-
lutki zagajniczek, który posłużył za punkt orientacyjny (wciąż woleli unikać wiosek)
stał się miejscem spotkania awangardy prywatnych wojsk magnata z jezdzcami Terezy,
prowadzonymi osobiście przez setniczkę. Oficer Lineza, doświadczony żołnierz, z któ-
360
rym już kiedyś zetknęła się w polu, pozdrowił ją i wyciągnął rękę. Nieskłonna zwykle
do takich poufałości Tereza z uśmiechem podała mu swoją. Było coś niezwykle krzepią-
cego w spotkaniu tych, zupełnie obcych sobie ludzi, którzy zjeżdżali się nocą z dwóch
stron świata, by walczyć ramię przy ramieniu. Wyprawili, każde po jednym trzykon-
nym patrolu, do swoich dowódców, z tym samym, najkrótszym meldunkiem świata:
Już są! .
Wkrótce oba wojska rozłożyły się wokół zagajnika.
Zaproponował to miejsce Linez; magnat lepiej znał swoje ziemie niż Ambegen,
a ponadto mógł zasięgnąć rady swoich dowódców. Zrobił to i opłaciło się. Zagajnik
leżał na dość rozległym, ale niskim, kopulastym wzniesieniu; chociaż niewysokie, prze-
cież było już gdzieniegdzie całkiem wolne od śniegu, który w słońcu potężnej odwilży
spłynął niżej. Tylko między drzewami zalegało jeszcze sporo zimnej bieli. Na tle drzew
i ciemnej, mokrej ziemi, biwakujące oddziały były niezbyt widoczne, a ponadto żoł-
nierze, którym topniejące ohydztwo naprawdę zdążyło obrzydnąć, mieli możność lepiej
wypocząć.
Ambegen, Tereza i Linez rozmawiali do póznej nocy.
361
Magnat, przystojny, stale uśmiechnięty mężczyzna, trochę młodszy od Ambegena,
w swoich dobrach w środkowym Armekcie trzymał poczty raczej dla fasonu niż z rze-
czywistej potrzeby, toteż ze wszystkich majątków zdołał ściągnąć ledwie połowę tego,
co już trzymał pod Północną Granicą. Razem miał trzy kliny jazdy, trochę cięższej,
niż cesarska, bo w pancerzach wzmocnionych tu i ówdzie blachami i na lepszych
bo nie tak zabiedzonych koniach. Ponadto była półsetka łuczników, oprócz barwy
nie różniących się niczym od cesarskich. Wszystko to o prawie kompletnych stanach.
Ambegen, razem z tym co ściągnął od taboru, przywiódł siły dwa razy większe: samej
jazdy były trzy kliny i półsetka, ponadto cztery kliny lekkiej i cztery ciężkiej piechoty.
Po ostatniej reorganizacji garnizonu Erwy, także i te oddziały miały dość kompletną
liczbę żołnierzy. Zliczywszy siły, nadsetnik ujrzał się na czele półtysięcznej z górą ar-
mii. Była to garstka wobec wszystkich sił alerskich, siedzących w obrębie jęzora; była
to potęga wobec przeciwnika, który nie miał o niej pojęcia. . .
Jego godność Linez oddał się pod rozkazy Toru, prosząc w zamian o ochronę swoich
dóbr. Teraz jednak Ambegen mocno się obawiał, czy współpraca z magnatem nie roz-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]