[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oszołomiona tą wiadomością. - Skąd wiesz? Skąd możesz wiedzieć coś takiego? - Mogę. On mnie
nie zna, ale ja znam go dobrze. Pamiętaj, że stąd pochodzę. Siergiejewa nigdy nie zapomnę. Nie
zapomina się człowieka, który zabił ci żonę. - Zabił... O Boże! - umilkła. - Ale w takim razie teraz
on też wie, kim jesteś. - Wie. - I wie, dlaczego tu przyjechałeś! - Raczej tak. - Więc
jutro wyjeżdżamy. Wyjeżdżamy razem! - do jej głosu wkradła się nuta histerii. - Wylecimy
pierwszym samolotem! Bo jeśli zostaniemy, to nie wyjedziesz stąd żywy! - Mam zadanie do
wykonania. I proszę cię, mów ciszej. TEn gość z głową w obrzydliwych loczkach idzie tuż za nami.
- Boję się. Tak bardzo się boję! - Strach jest zarazliwy. Chodz, zapraszam cię na filiżankę dobrej
kawy. - Dokąd? - Do mojego przedziału. Do
tych luksusów, których tak mi zazdrościsz. Przez jakiś czas szli w milczeniu. - Skoro cię
podejrzewają, nie sądzisz, że mogli zainstalować u ciebie podsłuch? - Nie musimy omawiać żadnych
tajemnic. Właśnie ich tajemnice leżały najbardziej na sercu pułkownikowi Siergiejewowi, gdy
wypytywał Aleksieja. - I to wszystko? Bruno i dziewczyna weszli do kawiarni, zamienili kilka słów
z dwoma mężczyznami, którzy już tam siedzieli, po czym zajęLi miejsca przy innym stoliku i
zamówili kolację. Potem zjawił się trzeci mężczyzna, który podszedł do Bruna pożyczyć pieniądze,
a następnie usiadł z tamtymi dwoma. Aleksiej skinął głową. - I twierdzisz, że widziałeś tych
trzech mężczyzn po raz pierwszy w życiu i nie wiesz, jak się nazywają, ale że jeden z nich to olbrzym,
tak wielki jak Angelo? Aleksiej spojrzał na Angela. - Większy - oświadczył z satysfakcją, gdyż
Angelo nie był równie życzliwie usposobiony do bliznich co Kan Dahn, i współpracownicy nie
darzyli go zbytnią sympatią. Angelo zasępił się jak chmura gradowa, lecz nikt na to nie zwrócił
uwagi, bo zawsze miał dość ponurą minę. - Przynajmniej wiemy, kto to taki - stwierdził Siergiejew.
- Potrafiłbyś rozpoznać ich na zdjęciach? - Oczywiście - odparł Aleksiej, urażony w swych
zawodowych ambicjach. - Angelo, idz do Nikołaja i powiedz mu, żeby przyniósł wszystkie odbitki,
jakie dotąd zrobił. Po chwili wrócili obaj z
plikiem zdjęć. Siergiejew w milczeniu wręczył je Aleksiejowi; agent zaczął je przeglądać i
wkrótce położył jedno na stole. - To ta dziewczyna - rzekł. - Wiemy - burknął Siergiejew, z
trudem panując nad sobą. - Przepraszam, towarzyszu pułkowniku. - Aleksiej wybrał z pliku jeszcze
trzy zdjęcia. - Ci trzej. Siergiejew spojrzał na nie, po czym wręczył je Kodesowi. - Kan Dahn,
Manuelo, specjalista od rzucania nożem, i Roebuck, kowboj z lassem. - Otóż to. - Siergiejew
uśmiechnął się nieprzyjemnie. - Mają być śledzeni dwadzieścia cztery godziny na dobę. Kodes nie
umiał ukryć zdumienia. - Ich spotkanie mogło być całkiem niewinne. W końcu są gwiazdami
tego cyrku i chyba się przyjaznią. Zresztą "Czarny Aabędz" to jedyna kawiarnia w tej okolicy, więc
to naturalne, że się tam udali. Siergiejew westchnął. - Zawsze to samo. Kiedy dochodzi co do
czego, mogę liczyć tylko na siebie. O wszystkim muszę sam myśleć, o wszystkim sam decydować.
Nic dziwnego, że właśnie ja jestem waszym szefem. - Próżno byłoby szukać fałszywej skromności
wśród grzechów Siergiejewa. - Bruno Wildermann to przebiegły facet, może nawet i niebezpieczny.
Diabli wiedzą dlaczego, ale zaczął podejrzewać, że jest śledzony, więc postanowił to sprawdzić.
Kazał Roebuckowi iść za sobą w pewnej odległości i mieć oczy szeroko otwarte. To by wskazywało,
że Roebuck, a przypuszczalnie i tamci dwaj, to coś więcej niż zwykli przyjaciele. Roebuck spostrzegł
Aleksieja. W kawiarni podszedł do Bruna nie po pieniądze, ale
żeby mu powiedzieć, że śledził go wąsaty głupiec w czarnym palcie. Spojrzał z politowaniem
na strapionego wywiadowcę. - Pewnie nie przyszło ci do głowy, Aleksiej, żeby choć raz obejrzeć
się za siebie, co? - Przepraszam, towarzyszu pułkowniku. Siergiejew przeszył go dokładnie
takim samym wzrokiem, jakim wygłodzony krokodyl spoziera na śniadanie przechadzające się nie
opodal. Rozdział siódmy W środę wieczorem cyrk wyruszył do Krau. Przed odjazdem
pociągu Bruno odwiedził doktora Harpera w jego przedziale. Jak na człowieka, który tyle ma na
głowie, a kierowana przez niego akcja należy do najważniejszych w całej jego karierze zawodowej,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]