[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doszło do tego, \e bielizna Heather została porozrywana...
Wyobraznia usłu\nie podsunęła kilka rozdra\niających
mo\liwości, a Kashka opuściła ogonek na środkową szufladę
mebla. Ali utkwiła w niej wzrok.
Czy miałaby dość odwagi, aby ją otworzyć?
Byłoby to niewybaczalne naruszenie sfery prywatności.
Dziewczyna biła się z myślami. Gdyby w tej chwili wyszła,
zachowałaby czyste sumienie. Owszem, zajrzała nie proszona
do gabinetu Nicholasa, lecz wszystko, co tutaj zobaczyła,
znajdowało się na widoku.
Zerknęła na zegarek. Knight mógł wrócić lada moment.
Prawdopodobnie wyskoczył tylko do restauracji Thomure'a,
\eby przynieść stamtąd lunch. Ali jeszcze raz obrzuciła sklep
szybkim spojrzeniem i wysunęła szufladę. Le\ał w niej
srebrny no\yk do listów, trochę znaczków pocztowych i
czystych widokówek ze zdjęciem witryny Antyków
Knighta".
Rozzuchwalona, otworzyła drugą szufladę i zaraz ją
zamknęła, widząc plik czasopism. Ogarnęło ją poczucie winy.
Odwróciła się, \eby wyjść. Aokciem niechcący zrzuciła
zrolowaną gazetę, która potoczyła się a\ do regału. Ali
schyliła się po nią i nieoczekiwanie dokonała odkrycia.
Ktoś schował za regałem obraz.
Ciekawość znów wzięła górę. Ali chwyciła ramę i
wyciągnęła malowidło. Popatrzyła na płótno i zamarła z
przera\enia.
Był to portret. Jej portret.
Ohydnie pocięty jakimś ostrym narzędziem.
ROZDZIAA 7
Stała jak sparali\owana. Zniszczony obraz od razu
skojarzył się jej z ponurą tajemnicą Stonebriar, w którą
dotychczas nie chciała uwierzyć. Mieszkańcy miasteczka
przedstawiali Nicholasa w złym świetle. A jeśli naraziła się na
niebezpieczeństwo, lekcewa\ąc ich dziwne uwagi?
Knight jawnie okazywał jej wrogość. Jakie miała podło\e?
Czy był szalony? Z pewnością nie. Wariat nie wydawałby się
jej taki pociągający.
Siłą woli przezwycię\yła bezruch, uklękła i wepchnęła
portret za regał. W \adnym razie nie mogła zostawić tu śladów
swojej bytności. Zerwała się z podłogi i prawie biegiem
opuściła butik. Kręciło jej się w głowie z emocji.
Potrzebowała czasu, aby wszystko spokojnie przemyśleć.
Mo\e jednak powinna stąd wyjechać...
Dziewięć godzin snu i śniadanie zjedzone w leniwej
atmosferze pomogło jej spojrzeć na całą sprawę innym okiem.
Podjęła decyzję - zostanie w Stonebriar i jeszcze raz spróbuje.
Po dłu\szym zastanowieniu doszła do wniosku, \e
Nicholas nie stanowi dla niej zagro\enia. Zachowywał się jak
ktoś, kto się broni, a nie atakuje. Pocięty portret wcią\ ją
niepokoił, lecz jej obawy tłumiła aura samotności, panująca na
zapleczu sklepu z antykami. Nicholas mógł zaatakować obraz
po prostu w przypływie frustracji.
Jedyną bliską mu osobą była Jessica. Ali intuicyjnie
wyczuwała, \e Heather się nie liczy. Prawdopodobnie łączyło
ją z Nicholasem tylko łó\ko.
Zmarszczyła brwi. Zastanawiała się, czy przypadkiem
czegoś sobie nie wmawia. Odniosła bowiem wra\enie, \e
Nicholas jej potrzebuje. Tak bardzo, \e a\ go to przera\ało.
Dlatego usiłował ją zmusić do wyjazdu. A przecie\ od razu
coś pchało ich ku sobie, jak gdyby znali się od dawna... jak
gdyby zostali dla siebie stworzeni.
Jeśli chodzi o interesy, to do trzech razy sztuka. Teraz
musiało się udać. Miała ju\ dosyć zaczynania co miesiąc od
nowa.
Dopiero dziś rano doznała olśnienia. Ju\ wiedziała, jaką
wybierze bran\ę. Uśmiechnęła się figlarnie. Nie tylko zagra
Nicholasowi na nosie, ale jednocześnie sama będzie mieć
frajdę, prowadząc taki sklep. Pomysł wpadł jej do głowy, gdy
myślała o postępowaniu Nicholasa Knighta.
Chmurny pan Knight nie byłby zachwycony wiedząc, \e
właśnie on ją zainspirował. Na zebraniu Towarzystwa
Historycznego sugerował jadowicie, aby zaczęła szyć. Czego
innego mo\na się spodziewać po takim męskim szowiniście.
Ali przypomniała sobie jego protekcjonalny ton i zatrzęsła się
ze złości.
Ju\ ona mu poka\e ten sklepik z ciuchami. Na jego widok
Nicholas dostanie zawału.
Postanowiła bowiem otworzyć ekskluzywny butik z
luksusową damską bielizną. Nie musiała nawet zmieniać
stylowego wystroju wnętrza. Wystarczy sprzedać stoliki i
krzesła, a zamiast nich ustawić coś do eksponowania
koszulek, gorsetów, majteczek i szlafroczków.
Ali pomyślała o wiadomości, zostawionej przez Heather.
A więc Nicholas lubi zdzierać z kobiet szmatki. Jeśli nie
zmieni zwyczajów, to mo\e nawet napędzi jej klientek...
Wzięła kruche ciasteczko i spacerowała po herbaciarni,
zastanawiając się, jak powinien wyglądać jej nowy sklep.
Księga hotelowa zostanie, oczywiście, na dawnym miejscu.
Była doskonałym zródłem adresów do przesyłania reklam.
Poza tym jako maskotka od początku przynosiła szczęście.
Zarówno antyki, jak i wykwintne posiłki cieszyły się
powodzeniem. Dopiero nieetyczne chwyty Nicholasa poło\yły
mu kres.
Podeszła do du\ej wystawy. Popatrzyła na ulicę i cofnęła
się gwałtownie. Przed wejściem stał Nicholas Knight z
wielkim koszykiem w ręce.
Co mu strzeliło do głowy?
Ali wcią\ oddychała szybko, gdy otworzył drzwi i wszedł.
- Kashka drzemie przy kominku - powiedziała szybko,
udając, \e nie widzi kosza.
- Nie mam zamiaru zabierać kotki. Niech zostanie, skoro
jej się tu podoba.
- Jaki więc jest cel twojej wizyty?
- Zapraszam cię na piknik. Przy okazji mo\emy
porozmawiać.
- To my ze sobą rozmawiamy?
- Nie wiem. Ty mi powiedz. - Wpatrywał się w nią z
napięciem.
Ju\ raz do niej przyszedł, aby się pogodzić. Wtedy się nie
udało. Czy\by postanowił próbować jeszcze raz? Je\eli
proponował pokój, byłoby głupotą odrzucić tę ofertę.
- O czym chciałbyś porozmawiać?
- O twoich planach.
- Jeszcze czego. Nic ci nie powiem, bo znów wszystko
zepsujesz.
- Chcę tylko pogadać. Zmierzyła go surowym
spojrzeniem.
- Nie sądzisz, \e wczoraj na zebraniu ju\ się nagadałaś?
Nie odpowiedział. Patrzył jej w oczy bez zmru\enia
powiek.
Nagle stwierdziła, \e jej d\insy są za bardzo obcisłe, a
krótki, bawełniany sweterek zbyt skąpy. Zaczęła nerwowo
bawić się włosami ściągniętymi w koński ogon.
Nicholas stał przed nią chłodny i opanowany, w
śnie\nobiałej koszuli, be\owych spodniach i wło\onych na
gołe stopy mokasynach. Pachniał świe\ością. Chyba niedawno
wziął prysznic. A ona czuła pod pachami pot. Na pewno
wyglądała okropnie. Ogarnęło ją takie zakłopotanie, \e miała
ochotę krzyczeć.. Mo\e i powinna głośno wrzeszczeć, biorąc
pod uwagę tamten zniszczony portret.
Zgodziła się na piknik.
Dwadzieścia minut pózniej siedzieli nad brzegiem rzeki na
kocu i w milczeniu jedli lunch przygotowany w restauracji U
Thomure'a". Składał się z pieczywa, sera i owoców.
Popołudnie było naprawdę piękne. Przez rozło\ystą
koronę liściastego drzewa przesączały się promienie słońca.
Motyle trzepotały kolorowymi skrzydełkami, przysiadały to
tu, to tam, jak gdyby nie potrafiły się zdecydować, który
kwiatek jest najładniejszy. W pobli\u małego świerka
zatrzymała się wiewiórka, trzymająca w łapkach orzeszek.
Kilka pszczół krą\yło nad kwitnącym krzakiem. Ich ciche
brzęczenie działało rozleniwiająco.
- Nie zostawiliśmy nawet okruszka. Straszne z nas
łakomczuchy - stwierdziła Ali, gdy na deser schrupali po
jabłku.
- Nawet nie zauwa\yłem, \e coś jadłem - odparł Nicholas,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]