[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Giancarlo wydyszał przekleństwo.
_ Dlatego, że jest pod twoją ochroną, Vince. Był twoim człowiekiem.
Kupiłeś go i zapłaciłeś mu.
Załatwił mego ojca, a gdy wydawało się, że Frank zaczyna docierać do
prawdy, kazałeś mu
załatwić także i jego.
- Nie! Nie, Michael! Kochałem twego ojca. Byliśmy famiglia. Nigdy
bym nie zrobił tego, o co
mnie oskarżasz, nigdy! Nie twojemu ojcu, nie Frankowi!
- Chyba że stanęliby ci na drodze - stwierdził Michael lodowatym tonem.
- A mój ojciec stał ci na
drodze, może nie? Rządził związkami i był zbyt silny, miał zbyt mocne
powiÄ…zania.
- Michael możemy o tym pogadać. Kiedy się uspokoisz i spojrzysz na
wszystko z dystansem, wtedy
o tym porozmawiamy.
- Nie. Ja już skończyłem z gadaniem ... Może jeszcze tylko
porozmawiam z Don Vanninim. On
chyba nie wie o tej drobnej transakcji, co? Nie wie, że jeden z jego capo
jest tak chciwy, że myśli o
kontrolowaniu całej rodziny. Dzięki tym matrycom wydrukowałbyś dużo
pieniędzy, za, które
kupiłbyś sobie poparcie.
Giancarlo zamrugał, bo pot z czoła spływał mu do oczu.
Zbyt dobrze znał Michaela, by wątpić w jego gniew i zdecydowanie. .
Z drugiej strony samochodu rozległ się niski głos Gina.
- Nie uda ci się tak łatwo wywinąć, Mikey. Rozejrzyj się. Co najmniej
kilkanaście luf jest
wymierzonych w twoje serce.
- Ale tylko ta jedna się liczy - ódrzekł Michael, głębiej wbijając lufę w
szyjÄ™ Giancarla. - A teraz
zrób, co powiedziałem. Włóż matryce do walizki i popchnij ją w tę
stronÄ™.
Przerażonej Megan, śledzącej całą scenę z ciemnego wnętrza
samochodu, wydawało się, że
następujące pózniej wydarzenia rozgrywały się jakby w zwolriionym
tempie. Zobaczyła, że Gino
podchodzi, wkłada matryce w przegródki etui, zamyka je i kładzie na
banknotach w jednej z
walizek. Następnie pochylił się, by opuścić wieko walizki. W ten sposób
walizka przez moment
zakryła go przed wzrokiem Michaela. Wykorzystał ten moment, sięgnął
pod pachÄ™ i wyszarpnÄ…Å‚
broń.
Michael zareagował na strzał odrywając lufę beretty od szyi Giancarla i
kierujÄ…c jÄ… w stronÄ™
bliższego niebezpieczeństwa. Druga runda strzałów spowodowała, że
obaj mężczyzni zostali
odrzuceni do tyłu - Gino poleciał łukiem i ciężko padł na piasek,
Michael obrócił się wokół swojej
osi pod wpływem dwóch trafień i rozciągnął się twarzą w dół na asfalcie.
W chwilę pózniej Megan została oślepiona przerazliwie ostrym"białym
światłem. Zwiatło padało
zewsząd, żalewając samochody i pas startowy, wydobyWając wszystkie
sylwetki.
Równocześnie rozległy się strzały. Długie serie odezwa,. ły się od strony
cessny, gdzie dwaj
ochroniarze strzelali na oślep w kierunku świateł. Rozstawiona wzdłuż
pasa obstawa celowała w
ciemność, ale jedyną odpowiedzią był głęboki, donośny głos,
przemawiajÄ…cy przez megafon:
- Rzućcie broń! Tu policja! Jesteście otoczeni! Natychmiast rzućcie
broń!
Szybki jak kot Vmcent Giancarlo złapał walizkę zawierającą matryce.
Zatrzymał się jedynie na
ułamek sekundy, by spojrzeć na ciało Michaela i rosnącą wokół niego
kałużę krwi, ale trwało to o
ten ułamek sekundy za długo. Czterej mężczyzni, od stóp do głów ubrani
na czarno;wyskoczyli z
ciemności i wymierzyli karabiny maszynowe w jego pierś.
Pilot cessny włączył silniki, ale również spóznił się, bo w tej samej
chwili został oświetlony
reflektorami dwóch helikopterów, które pojawiły się nagle na niebie i
zablokowały drogę ucieczki.
Ktoś krzyczał.
Megan zakryła uszy rękoma, ale krzyk wciąż do niej docierał i odbijał
siÄ™ echem w dusznym
wnÄ™trzu samocho¬du. ZÅ‚apaÅ‚a za klamkÄ™, zapominajÄ…c, że drzwi sÄ…
zamknięte. Waliła pięściami w
okna, ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Wśród samochodów kręciło się
już' kilkunastu ubranych na
czarno mężczyzn, kt6rzy rozbrajali i pilnowali Giancarla i jego obstawę.
Ostry dzwięk rozległ się na pasie startowym, a widok migającego
czerwono światła sprawił, że
Megan spróbowała odzyskać nad sobą kontrolę i wydostać się z
samochodu. Udało jej się
przechylić do przodu między siedzeniami i przekręcić kluczyk.
Kontrolka zamków drzwiowych
znajdowała się na tablicy rozdzielczej. Megan naciskała kolejno
wszystkie guziki, aż wreszcie
usłyszała metalowy szczęk ustępujących zapadek.
Szlochając, pchnęła drzwi i wypadła z samochodu. Nad nieruchornym
ciałem Michaela pochylali
się ludzie w białych kitlach. Dwóch przepychało się między
samochodami do Gina Romaniego.
- Michael .. ! - Jej krzyk był zaledwie ochrypłym szeptem, a nogi
odmówiły jej posłuszeństwa.
- Co, do diabła ... ! Kim jest ta kobieta? - wykrzyknął głos, należący do
niewyraznej czarnej
sylwetki, kt6ra za¬rzymaÅ‚a siÄ™ przed niÄ…, zasÅ‚aniajÄ…c widok. - Kim, do
cholery, pani jest?
- Proszę - jęknęła. - On jest ranny. Muszę do niego pójZć.
Mocna, zdecydowana dłoń chwyciła ją za ramię i przytrzymała, zanim
Megan zdołała zrobić dwa
kroki w stronę lekarzy gorączkowo kręcących się wokół Michaela.
- Spokojnie, moja pani. Nigdzie pani nie p6jdzie, póki nie dowiem się,
kim pani jest i co pani tu
robi.
- ProszÄ™! Pan nie rozumie!
- Nie, do diabła, nie rozumiem, więc może na początek powie mi pani
swoje nazwisko. Ma pani
jakieÅ› nazwisko, nie?
Megan zacisnęła dłonie w pięści i przycisnęła do ust Michael był ranny,
może umierał, a oni nie
pozwalali jej go zobaczyć. Drugi ciemny kształt pojawił się obok niej,
przecinając promień światła
z reflektora i pokazując coś trzymającemu ją mężczyznie. Pierwszy cień
odszedł, a drugi stanął koło
Megan. Mocny uścisk pierwszego policjanta został zastąpiony
łagodniejszym uściskiem drugiego.
Policjant przemawiał do niej uspokajająco, jakby mówił do córki albo do
cierpiÄ…cego dziecka.
- On tylko robi, co do niego należy. Może odsuniemy się na bok, żeby
nie przeszkadzać.
- Muszę ... muszę pomóc Michaelowi! - zawołała.
- Będzie pani tylko zawadzać lekarzowi. Chyba nie o to pani chodzi, co?
Megan podniosła głowę, by spojrzeć policjantowi w twarz, ale światło
reflektor6w i Å‚zy niemal jÄ…
oślepiały. Zamiast tego utkwiła więc wzrok w małej plakietce
identyfIkacyjnej, którą przedtem
pokazał temu pierwszemu, a teraz przypinał do kieszeni na piersiach.
Widniało na niej jego
nazwisko - George Madison - zdjęcie i numer identyfIkacyjny. Na górze
plakietki wyraznie
napisano: POLICJA.
ROZDZIAA 15
Bliska szoku Megan trzęsła się na całym ciele.
- Czy pani dobrze siÄ™ czuje? Nie jest pani ranna?
- George? - wyszeptała. Wytarła oczy zaciśniętymi w pięści dłońmi, ale
wciąż nie była w stanie
pojąć tego, co się stało. Przed nią stał George Samson. Ten sam George
Samson, którego poznała w
podejrzanej knajpce na wybrzeżu w czasie pierwszego wieczoru
spędzonego z Michaelem ... Tylko
że teraz na plakietce widniało nazwisko Madison. Dobrodusznego
restauratora zastąpił
doświadczony policjant.
- George? - powtórzyła, całkowicie oszołomiona. - Co tu się dzieje?
Skąd się wzięli ci wszyscy
ludzie? SkÄ…d ty siÄ™ tu wziÄ…Å‚eÅ›?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]