[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wystawa jej obrazów była ogromnym sukcesem. Zwietnie zorganizowana przez Pata
ODwyera i Daniela Rosenkranza, ściągnęła grube ryby teatru, kina, radia, telewizji, znanych
przedstawicieli sztuki, sportu. W magazynach amerykańskich, które mogła kupić w Paryżu,
Susan znalazła bardzo pochlebne recenzje. Przy okazji wystawy Barbarze udało się sprzedać
bardzo korzystnie kilka płócien i mogła rzucić swoje pół etatu w Muzeum Sztuki
Współczesnej.
Sukcesy przyjaciółki sprawiły Susan prawdziwą przyjemność. Czy jej powieść odniesie taki
sam sukces? Pomyślała, że przydałby się jej kochanek równie wpływowy jak Daniel
Rosenkranz, pod tym względem Jacques nie był mężczyzną wymarzonym - mimo to za nic w
świecie nie zmieniłaby go na innego.
Miała tylko jedno wielkie zmartwienie - listy od matki były pełne głębokiego smutku i
rozczarowania. Kończyły się zawsze tak samo: "Ale ja ciebie doskonale rozumiem, miałaś
całkowitą rację, nie mogłaś postąpić inaczej". Jak długo jeszcze matka potrafi znieść
samotność, do której przecież nie jest przyzwyczajona? Matka to był jedyny cień jej pobytu w
Paryżu. Okropna trwoga, która dręczyła Susan przed wyjazdem z Nowego Jorku, zupełnie się
ulotniła. Spokojne życie, jakie wiodła, ten wygodny, stojący na uboczu dom, wypady z
Jacques'em do modnych restauracji i kabaretów - to wszystko sprawiło cud, wyzwoliło ją od
koszmarów. Robiła sobie tylko wymówki, że porzuciła matkę. W jednym z listów matka
opisywała napad, którego ofiarą padł stary Sam Kahan, sprzedawca w sklepie z koszernym
mięsem. Napisała, że między innymi zginął list do Susan. Ale Susan
Pnie przywiązywała specjalnej wagi do tego incydentu. Napady uliczne w Nowym Jorku były
zjawiskiem powszechnym, a fakt, że chuligani kompletnie opróżnili kieszenie Sama Kahana i
skradli nawet zegarek, po prostu dowodził, że obrabowali go ze wszystkiego, co miał przy
sobie, a dopiero potem w spokojnym miejscu dokonali selekcji łupów. List zapewne
wylądował w śmietniku albo w kanale Brooklynu. To, że wybrano właśnie Sama Kahana,
człowieka starego, było tylko dowodem tchórzostwa tych młodych chuliganów. Nic więcej.
Pod względem finansowym bilans przedstawiał się także pozytywnie. Przez pięć miesięcy
wydała dwa tysiące sześćset dolarów. Rzecz jasna, nie potrafiła się oprzeć pokusom paryskiej
mody zimowej i stroje pochłonęły lwią część tej sumy. A teraz była już wiosna, czekały ją
więc nowe wydatki. Westchnęła głęboko, po raz ostatni rzuciła okiem na Jacques'a, który
wciąż majstrował przy samochodzie, i na powrót zabrała się do stukania na maszynie.
Jacques Berger wyglądał mniej więcej na trzydzieści pięć lat. Można by w jego wypadku
mówić o urodzie klasycznej, miał bowiem twarz o rysach regularnych, oczy zielone,
zmysłowe usta. Dość wysoki, szeroki w ramionach, włosy kasztanowe. Był realistą, a co za
tym idzie - w dużym stopniu egoistą. Otaczający go świat bynajmniej nie napawał go
przerażeniem. Ani grozba trzeciej wojny światowej, ani konflikt izraelsko-arabski, ani Ku-
bańczycy czy Pakistańczycy, ani ruchy kontestacyjne w krajach zachodnich nie zdołały
naruszyć jego wrodzonego optymizmu sybaryty.
W swoim życiu zdobył dziesiątki kobiet, ale do żadnej nie zdołał przywiązać się prawdziwie.
I teraz sam poczuł się zaskoczony, kiedy sobie uświadomił, jak głębokie jest jego uczucie do
Susan Tłumaczył sobie, że nigdy nie spotkał takiej kobiety jak ona. Susan Bramovitz, typowa
Amerykanka, obracała się w świecie ze zdumiewającą pewnością siebie, jej szczerość i
otwartość wprawiały go nieraz w zakłopotanie, jej poczucie humoru, błyskotliwość i ironia
zmuszały do koncentrowania uwagi, kiedy z nią rozmawiał, oddalały nudę. Zawsze
elegancka, zawsze dbająca o szczegóły stroju - jak wszystkie Amerykanki. Choć nie była
piękna, miała w sobie jakiś urok - może wynikało to z tego, że w jej żyłach płynęła krew
żydowska. To może również tłumaczyło jej ognisty temperament, który doprowadzał
Jacques'a do szaleństwa, kiedy oddawali się miłości, i który wyzwalał w nim niezwykłe moce.
Była kochanką śmiałą, wymagającą, żądną miłości, czułości, pieszczot. Przewaga
intelektualna Susan nad Jac-ques'em nie ulegała najmniejszej wątpliwości. Ale jej nie
nadużywała. Jej wykształcenie, wprawdzie niezbyt pogłębione, obejmowało szerokie obszary
sztuki, literatury, historii. Prowadzili długie rozmowy na różne tematy; Jacques czuł się
odprężony i spokojny jak nigdy jeszcze w swoim burzliwym życiu. Wysoko więc cenił sobie
tę odmianę i nie żałował, że Susan przyjechała do Paryża.
Co z tego związku wyniknie? %7ładne z nich nie wiedziało. Czy Susan wróci do Nowego Jorku,
jeżeli powieść okaże się sukcesem? W każdym razie był jej wdzięczny, że nigdy nie robiła
najmniejszej aluzji do małżeństwa. Tak właśnie było najlepiej.
I co to była za powieść? Jacques właściwie nigdy nie uzyskał dokładniejszych wyjaśnień
Susan na ten temat. Nie rozumiał także powodów jej nagłego wyjazdu z Nowego Jorku.
Zwróciło jednak jego uwagę jej dziwne czasem zachowanie. Susan nie była teraz tak bardzo
beztroska, jak w lecie zeszłego roku. Niekiedy wydawała się nerwowa, .niespokojna. Pewnej
nocy, kiedy wychodzili z nocnego lokalu, nagle zastygła bez ruchu na chodniku, a w oczach
jej malowała się trwoga. Dogonił wzrokiem jej spojrzenie. Czarny samochód marki peugeot
stał zaparkowany przy chodniku. Siedziało w nim czterech mężczyzn. Ten, który znajdował
się obok kierowcy, opuścił szybę i wychylony na zewnątrz, wpatrywał się w Susan z
wyraznym zainteresowaniem. Rondo filcowego kapelusza opuszczone miał nisko na czoło.
Jacques szybko pociągnął Susan w stronę swojego samochodu. Indagowana przez niego, nie
umiała wyjaśnić, dlaczego ogarnęło ją takie prze-
rażenie. "Nerwy" - tylko takie znalazła wytłumaczenie. A po I chwili dorzuciła jakby na
swoje usprawiedliwienie: "Kiedy jestem niedysponowana, miewam takie niezrozumiałe lęki".
Po powrocie z podróży, w którą musiał się udać dla załatwie-nia interesów - nie wtajemniczał
Susan w szczegóły, choć wie-i dział, że umiera z ciekawości - zauważył na twarzy Susan
niebie-skawe obwódki dookoła oczu. Czyżby obawiała się samotności, na jaką ją skazywał?
Nie. To było coś innego, o czym Susan nie chciała mówić. I to niepokoiło Jacques'a.
Wielokrotnie próbował ją dyskretnie wybadać, ale Susan bardzo zręcznie uchylała się od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]