[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Oszczędziłeś mi wiele gadania - powiedział Auslaire. - Jednak
niepotrzebnie straciłem godzinę czasu na wykucie tego wszystkiego.
-1 to właśnie Opus Dei stoi za tym porwaniem?
- Tak mówią plotki - potwierdził Auslaire.
- Zapewne dlatego, że Segretti jest członkiem tej organizacji?
- Na samym jej szczycie, w stratosferze. Może jego komórkom
mózgowym zabrakło tlenu?
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co mi mówisz? Jeśli Opus Dei
macza w tym palce, na pewno stoi za tym również Watykan.
- Tak to chyba należy rozumieć. Prawdziwa afera Watergate U z
makaronem.
Barton potrząsnął głową. Na jego twarzy widać było niezadowolenie.
- Nie mogę z tego skorzystać, James. Bez niepodważalnych dowodów
nie mogę. - Spojrzenie dziennikarza spoczęło na twarzy Auslaire'a.
Wydawało się, że Barton wciąż jest senny, lecz jego umysł pracował w
tej chwili na najwyższych obrotach. - To zostało ukartowane, prawda?
Historia jest dobra, nawet prawdopodobna, ale to są śmiecie? Próbują
nas wykorzystać do swoich celów. Cen-tury House. Hanes-Aubury
miał coś, co jest im potrzebne i oni chcą go mieć z powrotem. W
całości.
Auslaire wyjrzał przez okno, za którym przesuwała się brudna ściana
tunelu.
- Przepraszam. Rozkazy. Ostrzegałem ich, że przejrzysz z łatwością tę
grę. Przysięgali jednak uparcie, że naprawdę kupili tę wiadomość w
Rio.
- Czego dowiedział się Ambury?
- Nie wiem. Nie sądzę też, by on sam to wiedział.
222
. A więc jest kurierem, który dokonał podjęcia przesyłki, może
rutynowej, i zamiast wrócić do domu jak przystało na grzecznego
chłopca, zrobił skok w bok. W porządku. Załóżmy czysto teoretycznie,
że wiadomość z Rio może być prawdziwa. Teraz SIS nie jest w stanie
ustalić, czy ich wysłannik został porwany w związku z tym, co
przewoził, czy też z racji zadawania kłopotliwych pytań na temat
papieża. Opus Dei jest organizacją wystarczająco prawicową, by
wspierać nową argentyńską juntę. W żyłach wielu Argentyńczyków
płynie włoska krew. Opus Dei ma też wystarczająco wiele różnych
sposobów, żeby uciszyć kogoś, kto domyślił się ich mistyfikacji. Niezły
problem, James, i wydaje mi się, iż ci panowie z SIS chcieli po prostu
użyć ITN dla wywarcia nacisku. Albo dostaną Hanesa-Aubury
nietkniętego, plus przewożoną przezeń przesyłkę, albo ITN powie
światu, że Watykan przy udziale, cytuję: "tajnego, prawicowego
stowarzyszenia fanatycznych katolików", zamieszany jest w
konspiracyjną działalność, mającą ukryć fakt śmierci papieża. Czy
mam rację, ujmując to w ten sposób?
- Powiedzmy, że tak - zgodził się Auslaire.
- Nasz redakcyjny prawnik na pewno pobłogosławiłby mnie, gdybym
podał taką historię. Dlaczego do diabła SIS nie pójdzie z tym do BBC?
Oni są chyba najbardziej wiarygodnym zródłem informacji?
- Zbyt wiele jest przeciwko temu argumentów. Słyszałeś taki dowcip?
Moskwa wołałaby mieć jednego leniwego agenta w BBC niż dwu asów
wywiadu w rządzie.
- Dobrze, przykro mi - twardo powiedział Barton. - Przekaż swoim
przyjaciołom, że BBC jest w stanie do dnia Sądu Ostatecznego płacić
grzywny, my nie. Mamy akcjonariuszy i raczej puste kieszenie.
- Powiem im to.
- Muszą wymyślić coś innego, żeby wyciągnąć tego swojego człowieka,
lub będą musieli użyć mięśni.
- Oczywiście - zgodził się Auslaire.
- Czy wierzysz, że papież był rzeczywiście w tamtym samolocie, czy to
tylko spece z SIS stworzyli taką bajeczkę, dostosowując ją do
rzeczywistych wydarzeń?
- Chodzi ci o to, żebym powiedział, czy Ojciec Zwięty odmawia właśnie
zdrowaśki z rybkami na dnie południowego Atlantyku?
223
Bóg jeden wie. Moim zdaniem cały nasz cholerny świat zwariował.
Zmartwychwstali święci, zamieszanie, jedna trzecia krajów walczy ze
sobą. Niech wreszcie rozpocznie się bitwa o Armageddon! Idę do
domu poczytać Księgę Apokalipsy.
- Jim - powiedział Barton nadal śmiertelnie poważny. - Przykro mi,
ale nie mogę zwrócić się do rady nadzorczej o zgodę na wysuwanie
takich sugestii pod adresem Watykanu - zaśmiał się. - Może i u nas w
radzie zasiadają członkowie Opus Dei?
- Słusznie. Nigdy nie wiadomo, z kim możesz mieć do czynienia w tych
czasach. Może się na przykład przypadkiem zdarzyć, że do twojej
wspaniałej firmy zostanie doręczona nota, przeznaczona wyłącznie dla
twoich błękitnych oczu. Znajdziesz w niej ostrzeżenie, iż wszystko to,
co usłyszałeś podczas tej przejażdżki donikąd, podlega ustawie o
ochronie tajemnicy państwowej i wykorzystywanie tych informacji
jest karane. Uważaj więc na siebie.
- Wspaniale! - powiedział Barton z ironią w głosie.
- Takie jest życie, kolego. Nigdy do końca nie wiesz, jakich masz
przyjaciół.
- To zabawne - powiedział dziennikarz. - Nasza kochana Mary jest
przekonana, że Watykan coś knuje, ale ona uważa, że ich intryga
skierowana jest w całości przeciwko osobie Pierre'a Labesse'a. Wiesz,
Jim, co chyba zrobię? Zasugeruję redakcji, byśmy podali informację,
że Watykan mógł zataić wiadomość o zgonie papieża tak, jak zrobił to
Kreml po śmierci Andropowa. Stosują politykę dezinformacji,
podczas gdy za murami trwa walka o władzę. Może to zmusiłoby ich
do wyjawienia, czy papież żyje, czy nie.
- Jeśli lepiej się wtedy poczujesz... - ze złośliwym uśmieszkiem
powiedział Auslaire. - Uważaj, przyjacielu, gdzie i jak chodzisz. Nie
nadepnij czasem na minę.
- Chodzę prosto i uczciwie. Nie ma obaw! - zawołał Barton, gdy
pracownik Ministerstwa Obrony zniknął w tłumie na peronie.
Barton został w wagonie, przejeżdżając jeszcze kilka stacji. Za-
stanawiał się, czy człowiek tak umiłowany i podziwiany na całym
świecie rzeczywiście spoczywa teraz na dnie Atlantyku, czy też leży
chory w swych watykańskich apartamentach. Jeśli papież był martwy,
to kto mógł mieć nadzieję na zajęcie jego miejsca? Dziennikarz nie był
w stanie wymienić nikogo. Postanowił w końcu do czasu wyjaśnienia
całej tej sprawy wierzyć, że Ojciec Zwięty żyje. 230
Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo był blisko odkrycia
prawdy.
Nadinspektor Charles Harrison z Wydziału Specjalnego zadzwonił do
sostituto Benito Marco w sobotę. Telefonował ze swojego biura w
komendanturze policji Thames Valley w Kidlington koło Oxfordu.
Była za pięć dziesiąta i niemal w tym samym momencie Jonathan
Barton z ITN wysiadał z wagonu okrężnej linii metra na stacji Baker
Street.
Również Harrison zauważył w gazecie artykuł opisujący bez podania
bliższych szczegółów porwanie brytyjskiego dziennikarza z hotelu w
Madiolanie. Wiadomość ta wzbudziła w policjancie jedynie zawodową
ciekawość. W tej chwili skoncentrowany był wyłącznie na
dyrektywach Benito Marco, które, jak się okazało, nie były łatwe do
realizacji.
Harrison miał pięćdziesiąt dwa lata i żył w seperacji ze swą pierwszą i
jedyną żoną. Winą za taki stan rzeczy obarczał bezpośrednio swój
zawód. Wciąż jednak niezłomnie trwał w przekonaniu, że małżeństwo,
pomimo trudności i nieporozumień, może zostać rozwiązane tylko
przez śmierć. Był głęboko wierzącym katolikiem i rozwód ani przez
chwilę nie przyszedł mu na myśl niezależnie od tego, co sądziła na ten
temat jego małżonka. Od momentu separacji, spowodowanej
odkryciem w jego małżeńskim łożu pewnego, teraz już byłego, oficera
policji, policjant całkowicie poświęcił się Bogu i swej pracy.
Nadinspektor znał Benito Marco od wielu łat. Pierwszy raz spotkał
sostituto podczas pielgrzymki do Watykanu. Osobowość tego
duchownego od pierwszego momentu ich znajomości zafascynowała
Harrisona. Dał temu wyraz, prosząc Marco, by prałat wygłosił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]