[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stronę drzwi. Ale one są moje, mam prawo je zabrać. Powiedz jej, żeby dała mi klucz!
Posłuchaj, kochany zaczęła Laura.
Jan jednak nie lubił, żeby mu przerywano. Ruszył szybko do drzwi, a potem nagle obrócił
się do niej twarzą.
Traktuje mnie jak dziecko! Mam na myśli Benny. Wszyscy traktują mnie jak dziecko,
ale ja jestem dorosły, mam dziewiętnaście lat, jestem prawie pełnoletni! Rozkrzyżował
ramiona, jakby broniąc dostępu do swych skarbów. Cały sprzęt Richarda należy do mnie!
Zamierzam robić to samo, co on: będę strzelał do wiewiórek i kotów. Zaśmiał się
histerycznie. Do ludzi także, jeśli ktoś mi się nie spodoba!
Nie ekscytuj się tak ostrzegła go Laura.
Ja się nie ekscytuję! krzyknął ze złością. Ale nie dam się terroryzować. Wrócił
na środek pokoju i stanął przed nią ze zdecydowaną miną. Teraz ja tu jestem panem!
Panem tego domu! Wszyscy muszą mnie słuchać! Po chwili namysłu zwrócił się do
Farrara: Jak zechcę, mogę zostać nawet sędzią pokoju, prawda Julianie?
Myślę, że na to jesteś jeszcze za młody odrzekł tamten.
Jan wzruszył ramionami i obrócił się tyłem do Laury.
Wszyscy uważacie mnie za dzieciaka powtórzył. Ale teraz koniec! Rzucił się
na sofę, rozstawiając szeroko nogi.
Pewnie jestem bogaty, co? Ten dom należy do mnie. Nikt nie będzie mnie już do
niczego zmuszał! To ja będę wszystkich rozstawiał po kątach. Ta głupia, stara Benny nie
będzie mi rozkazywać. Niech tylko spróbuje, to& Urwał i dodał dziecinnie: To wiem,
co zrobię!
Laura podeszła bliżej.
Posłuchaj, Janie. To bardzo smutny okres dla nas wszystkich. Nikt nie ma prawa do
rzeczy Richarda, póki prawnicy nie otworzą testamentu i nie stwierdzą jego autentyczności.
Tak się zawsze dzieje, kiedy ktoś umiera. Do tej pory możemy tylko uzbroić się w
cierpliwość, rozumiesz?
Ton głosu Laury wywierał wyraznie dobroczynny wpływ na podnieconego chłopaka. Jan
podniósł wzrok, a potem objął ją w pasie i usadowił się tuż obok.
Rozumiem Lauro rzekł. Kocham cię, wiesz? Bardzo cię kocham.
Tak, tak szepnęła. Ja też cię kocham.
Cieszysz się, że Richard nie żyje, prawda? spytał znienacka.
Wzdrygnęła się lekko.
Och, nie, wcale się nie cieszę.
Ależ na pewno się cieszysz! Teraz możesz wyjść za Juliana.
Laura zerknęła szybko na Farrara. Ten wstał.
Przecież od dawna chcesz za niego wyjść ciągnął Jan.
Wiem o tym. Wszyscy myślą, że ja niczego nie dostrzegam, a to nieprawda. A więc
dobrze się składa dla was obojga. Jesteście oboje zadowoleni, bo&
Urwał, słysząc, że woła go panna Bennett.
Głupia stara Benny! wrzasnął i zaczai ze śmiechem podskakiwać na sofie.
No, no, bądz dla niej miły poprosiła Laura, ściągając go na podłogę i prowadząc do
drzwi. Tyle miała przez nas kłopotów. Musisz jej pomagać, skoro zostałeś panem domu.
Jan otworzył drzwi, spojrzał najpierw na Laurę, potem na Juliana.
Dobrze już, dobrze przyrzekł z uśmiechem. Już zza zamkniętych drzwi zawołał:
Benny!
Laura obróciła się do Juliana.
Nie miałam pojęcia, że o nas wie! wykrzyknęła.
Na tym polega kłopot z tego rodzaju ludzmi. Nigdy nie możesz być pewna, ile wiedzą.
On& dość łatwo wymyka się spod kontroli, co?
Owszem, szybko się podnieca przyznała Laura. Ale teraz, kiedy Richard nie żyje
i już nie może się z nim drażnić, na pewno ochłonie i stanie się bardziej normalny.
Farrar nie wyglądał na przekonanego.
Cóż, tego nie wiem& zaczął i urwał, gdyż w oszklonych drzwiach ukazał się
Starkwedder.
Cześć& eee& Dobry wieczór zawołał radośnie.
Dobry wieczór odrzekł niepewnie Farrar.
Jak tam? Wszystko gra i śpiewa? Starkwedder wodził oczami po ich twarzach.
Nagle uśmiechnął się szeroko. Rozumiem. Dwoje to kompania, ale troje już tłum.
Postąpił krok naprzód. Nie powinienem tak nagle stawać w drzwiach. Dżentelmen
poszedłby do frontowych drzwi i zadzwonił, prawda? Tylko, widzicie, ja nie jestem
dżentelmenem.
Och, proszę cię& zaczęła Laura, ale gość jej przerwał.
Prawdę rzekłszy, przyszedłem tu z dwóch powodów. Po pierwsze, chciałem się
pożegnać. Depesze z Abadanu potwierdziły, jaki to porządny i uczciwy ze mnie facet. Mogę
już jechać.
Jaka szkoda, że tak szybko rzekła Laura z prawdziwym żalem w głosie.
Miło, że tak mówisz odrzekł z pewną goryczą zważywszy na sposób, w jaki
wdepnąłem w wasze rodzinne morderstwo. Patrzył na nią przez chwilę, po czym ruszył w
stronę biurka. Ale wybrałem tę drogę z innego powodu. Po prostu przywiozła mnie policja.
A chociaż trzymali buzie na kłódki, nabrałem przekonania, że coś tu nie gra.
Laura wciągnęła powietrze.
To policja wróciła?
Tak.
A ja myślałam, że rano skończyli!
Starkwedder rzucił jej chytre spojrzenie.
Toteż mówię: coś tu nie gra.
W korytarzu rozległy się głosy. Laura z Julianem przysunęli się odruchowo do siebie, gdy
drzwi się otworzyły i weszła matka Richarda. Była bardzo opanowana i trzymała się prosto,
chociaż wciąż korzystała z pomocy laski.
Benny! rzuciła przez ramię, po czym zwróciła się do Laury. Ach, tutaj jesteś!
Szukaliśmy cię.
Julian Farrar pomógł jej usiąść w fotelu.
Jak miło, że znów przyszedłeś, Julianie powiedziała starsza pani. Przecież
wiemy, jak bardzo jesteś teraz zajęty.
Przyszedłbym już wcześniej, łaskawa pani, ale dziś był doprawdy sądny dzień. Jedyne,
co mógłbym ewentualnie zrobić&
Urwał, gdyż do pokoju weszła panna Bennett, a w ślad za nią wsunął się inspektor Thomas
z teczką. Zmierzał prosto na środek pokoju. Starkwedder zajął miejsce przy biurku i zapalił
papierosa. Na koniec zjawili się sierżant Cadwallader i Angell, który zamknął drzwi i
zameldował:
Nie udało mi się znalezć panicza.
Gdzieś musiał wyjść odezwała się panna Bennett. Pewnie na spacer.
Mniejsza o to burknął inspektor.
Zapadła cisza, podczas której wodził wzrokiem po twarzach zebranych. W jego
zachowaniu pojawiła się teraz pewna surowość. Pani Warwick uznała widać, że zbyt długo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]