[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dobrze.
Wpadnę po ciebie w piątek po południu i pojedziemy do Rockbridge. Jest tam
wspaniała gospoda. Ręczę, \e ci się spodoba.
Teraz kiedy Ben mówił o tym, \e spędzą razem cały weekend, Kayla uświadomiła sobie,
\e ona równie\ tego pragnie.
W sobotę, jeśli wcią\ będziesz chciała jechać do Salem, pójdę raczej do Muzeum
Czarownic za\artował.
Kayla odprę\yła się.
Czy gospoda jest zwyczajna, czy luksusowa?
Jedno i drugie stwierdził Ben. Zwyczajna w ciągu dnia, a luksusowa wieczorem.
Jest tam orkiestra i dancing, jeśli lubisz takie rzeczy. Nagle uświadomił sobie, \e tak mało o
niej wie.
Uwielbiam tańczyć i uwielbiam się stroić. Och, Ben powiedziała ciepło. Dokładnie
takiego weekendu potrzebuję.
Ja te\. Instynktownie zni\ył głos. Terrie wprawdzie wyszła, ale to, co zamierzał
powiedzieć, miało zdecydowanie intymny charakter. Nie mogę się doczekać, \eby cię
porwać na dwa dni. Zaczął snuć fantazje. Mo\e przez cały czas nie wypuszczę cię z łó\ka.
Mo\e będę cię tam trzymać, aby ci pokazać, jak bardzo za tobą tęskniłem.
Od wczoraj? spytała znów.
Ju\ mówiłem odparł.
Kayla roześmiała się cicho i gardłowo.
Pomysł wycieczki coraz bardziej mnie intryguje.
Ben myślał o tym, jak się pierwszy raz kochali, i wyobraził sobie jej smukłe, lekko
opalone ciało. Odsunął od siebie tę wizję. Była zbyt kusząca. Przecie\ dopiero skończył się
ranek. Takie obrazy mogłyby zniszczyć resztę dnia.
Ben spytała czy wcią\ tam jesteś?
Tak roześmiał się. Jestem. Myślałem właśnie o kochaniu się z tobą...
Ben powiedziała ostrzegawczo, wiedząc, \e dzwoni z biura, gdzie ktoś mo\e go
usłyszeć.
I zacząłem sobie wyobra\ać, \e widzę cię, jak le\ysz...
Ben... Tym razem jej głos zdradzał tajoną namiętność.
W moich marzeniach patrzysz na mnie dokładnie tak jak wtedy, gdy się kochaliśmy, a
ja dotykam cię, i całuję. I co ty na to?
To brzmi zachęcająco przyznała.
To właśnie chciałem usłyszeć. Zaraz zadzwonię i zarezerwuję pokój. Mam tylko
nadzieję, \e wytrzymam do weekendu dodał.
Ja te\ odpowiedziała miękko Kayla. Miała niski, kuszący głos.
Mów jeszcze poprosił.
O czym?
O czymkolwiek. Lubię słuchać twego głosu. Właśnie zaczęła spełniać jego prośbę, gdy
inny głos, bynajmniej nie kuszący, przywrócił Bena do rzeczywistości.
W porządku, bracie usłyszał. Kończ ten telefoniczny flirt i zmień ciuchy. Czas
ucieka.
Ben spojrzał na zegarek, a potem na stojącego w drzwiach przyjaciela.
Właśnie mam gościa powiedział Kayli. Zgadnij, kto to?
W porządku. Nie zamierzam wtrącać się w utarczkę między tobą a Andym.
Dobrze odgadłaś roześmiał się Ben.
Ben...
Do piątku powiedział głosem, z którego jasno wynikało, \e nie dba o to, czy Andy
słucha, czy nie.
Ben zmarnował pierwszy rzut i odtąd Andy stale miał przewagę.
Nie uwa\asz ostrzegł przyjaciela, gdy kolejne podanie Bena okazało się niecelne.
Pochwycił piłkę z szerokim uśmiechem.
Czas na przerwę, mądralo.
Obaj mę\czyzni skierowali się ku ławce i ręcznikami otarli pot z twarzy.
Ona naprawdę ci się podoba, co? spytał Andy. Ben napił się kawy z termosu.
Kto?
Kelnerka z Lobster House w Bostonie.
O czym ty mówisz?
Co się z tobą dzieje, Ben? Doskonale wiesz, mówię o Kayli. Widzę, \e jesteś równie\
umysłowym wrakiem. Mam nadzieję, \e nie musisz być dziś w sądzie.
Ben nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
Nie, na szczęście nie muszę. Tak, ogromnie mi się podoba. Bardzo się jednak ró\nimy.
Tak jak Terrie i ja, a popatrz, jak zgraną tworzymy parę.
Kayla i ja świetnie się zgadzamy. Chyba \e walczymy ze sobą.
Andy roześmiał się.
Znam to. Ona się nie poddaje, prawda?
Z całą pewnością, i ja to podziwiam.
Widzę odparł sarkastycznie Andy.
Tak. Ale zarazem irytuje mnie to przyznał Ben. Byłoby tak łatwo, gdyby wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]