[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ma swoje sprawy, obowiązki...
Lizzie odwróciła się do Jacka.
- Ma pan obowiązki?
- Nie. Jestem wolny jak ptak.
- Widzisz? - Lizzie z wyrzutem spojrzała na matkę. - Pan
zostanie i pomoże mi powiesić aniołka. Jestem głodna. Kiedy
dostanę jeść? Zaproś pana na kolację.
Ellin jęknęła w duchu. Takiego obrotu sprawy nie
przewidziała, i w dodatku był niewskazany. Z Jackiem
przyjemnie się rozmawia, a to niebezpieczne, ponieważ
ostatnio czuła się bardzo samotna. Poza tym przysięgła sobie,
że będzie unikać spotkań we dwoje. Z jednej strony wolałaby,
żeby Jack odszedł, a z drugiej, żeby został.
Lizzie nie miała podobnego dylematu, więc zapytała:
- Zostanie pan na kolacji? Jest pan głodny?
- Po rąbaniu drzewa zawsze dopisuje mi apetyt.
- Słyszysz, mamo? Pan też jest głodny. Ugotuj nam coś
dobrego.
Jack roześmiał się, a Ellin dygnęła jak pokojówka.
- Już się robi. %7łyczenie jaśnie pani jest dla mnie
rozkazem.
Lizzie lekko popchnęła matkę w stronę kuchni. Jack też
chciał wyjść, ale schwyciła go za rękę.
- Niech pan zostanie i opowie mi bajkę.
- Rozkaz.
- Ona za bardzo lubi rządzić.
- W tym wieku to normalne.
- Proszę dać mi kurtkę, powieszę w przedpokoju. Zrobiło
się jej gorąco, gdy Jack zdjął żeglarską kurtkę i zobaczyła jego
szeroką pierś i potężne bicepsy. Wyglądał jak wilk morski,
który właśnie powrócił z dalekiej wyprawy naokoło świata.
Czy jest niebezpieczny dla samotnej kobiety?
- Zostawiam was na chwilę - rzekła nieswoim głosem i
uciekła do kuchni.
- Nie ma pośpiechu! - Jack uśmiechnął się niewinnie. -
Poczytamy sobie bajeczki, pooglądamy obrazki.
Po pewnym czasie zajrzała do pokoju. Lizzie siedziała
przytulona do Jacka i z otwartą buzią słuchała bajki o trzech
świnkach.
Po skromnej kolacji Jack pomógł przynieść z garażu pudło
z ozdóbkami, po czym usiadł w fotelu na biegunach, wziął psa
na kolana i przyglądał się, jak Ellin i Lizzie ubierają choinkę.
Wyobraził sobie minę Jany, gdy zadzwoni, żeby usłyszeć
sprawozdanie z wyprawy do lasu.
Dziwiło go, że zna Ellin i Lizzie zaledwie kilka godzin, a
tak dobrze czuje się w ich towarzystwie. Miał podniecające, a
jednocześnie przerażające wrażenie, że historia się powtarza.
Widocznie los chciał, by się spotkali. Tak miało być...
Myśl była zaskakująca, ale uspokoiła Jacka. Miał
wrażenie, że znalazł przyjaciela z dzieciństwa, którego brak
stale odczuwał. Madden senior powiedział kiedyś, że jeśli
mężczyzna spotyka odpowiednią kobietę, to natychmiast o
tym wie. Wtedy cały świat pięknieje, jak ogród po wiosennym
deszczu. Wszystko się zmienia.
Czy los przeznaczył mu Ellin? Pierwszy raz w życiu zadał
sobie to pytanie, chociaż był już przedtem zakochany. Czy
ojciec miał rację? Dotychczas uważał go za romantyka i
marzyciela bujającego w obłokach.
Czuł się, jak człowiek z kluczem do raju w jednej ręce, a
bombą zegarową w drugiej. Jak w takiej sytuacji postąpić?
Musi coś zrobić, zanim Ellin stąd wyjedzie.
- Widzi pan? - Lizzie podeszła do niego. - To mój
specjalny aniołek, będzie na samej górze.
Anioł miał bujne loki i falbaniastą suknię. Zdaniem Jacka
wyglądał jak modna lalka, a nie posłaniec z Niebios.
- Aadnie ubrałyście choinkę - pochwalił. - Już jesteś
przygotowana na przyjście Zwiętego Mikołaja.
- Ale nie ma komina i on nie wejdzie.
- Kochanie, zapomniałaś, co ci mówiłam? - odezwała się
Ellin. - Zwięty Mikołaj jest czarodziejem i może wejść do
każdego domu.
- Ale gdyby był komin...
Jack wiedział, że w takiej sytuacji najlepiej odwrócić
uwagę dziecka.
- Chodz, pomogę ci zawiesić aniołka. - Wziął ją na ręce i
podniósł do góry. - A teraz usiądz koło mamusi.
Gdy zgasił górną lampę i włączył kolorowe światełka,
Lizzie wyrwał się okrzyk zachwytu.
- Och, jaka piękna choinka!
Jack usiadł i, patrząc na Ellin, rzekł:
- Bardzo piękna.
Pół godziny pózniej, gdy Ellin przyniosła kawę, Lizzie
leżała z głową na jego kolanach i smacznie spała, przykryta
wełnianym kocykiem.
- Przepraszam. - Ellin chciała ją wziąć. - Miała dziś za
dużo emocji.
- Zostaw, niech sobie śpi.
- Masz świetny kontakt z dziećmi. Pewnie nie uwierzysz,
ale ona rzadko do kogoś lgnie.
- Bardzo lubię dzieci. Inaczej nie byłbym nauczycielem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]