[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozpiętą pod szyją węgierską krwistoczerwoną koszulkę polo odsłaniającą
owłosiony tors. Czarne włosy miał zaczesane modnie do tyłu i ułożone
dzięki wtartej w nie sporej porcji bułgarskiej pomady. Pod wielkim jak
pyra, nieco zsiniałym nosem świetnił się równie czarny, starannie
przycięty i spływający strumieniami w kierunku drugiego podbródka wąs
typu Lechu.
- Co tam, szefowo, jak interesy się kręcą? - zagadnął nowo przybyły.
- Aee tam, panie Rajmund - machnęła ręką pani Hela i odłożyła gazetę
na blat. - Jak się człowiek nie obróci, to i tak dupa zawsze z tyłu.
- Zwięte słowa, pani szefowo, święte słowa - powiedział Rajmund i z
gracją ucałował wyciągniętą w jego stronę kościstą rękę sklepowej. - I z
okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet szczególne powinszowania -
dodał, a sprzedawczyni rozpromieniła się cała w radosnym uśmiechu.
Rajmund Lebera był jedną z najważniejszych osobistości
mieszkających w okolicy ZNTK. Cała Wilda czuła przed nim respekt.
Facet pił jak smok, i co najważniejsze, za swoje, w dodatku potrafił tak
przylać, że pięknie było patrzeć. Nie robił zbyt często użytku ze swoich
pięści, bo i nie musiał. Większość miejscowych wywijasów schodziła mu
z drogi, bali się jego siły, ale także rozległych kontaktów i znajomości.
Wszyscy dobrze wiedzieli, że to za jego sprawą zniknął z dzielnicy Mięta
Hulajnoga, facet, który przez kilka miesięcy po wyjściu z więzienia
terroryzował wszystkich uczciwych pijaków z Wildy, każąc sobie stawiać
kolejki pod grozbą użycia przemocy.
Na Miętę mówili Hulajnoga, bo podczas pobytu na wczasach w
Rawiczu skoczył z muru tak nieszczęśliwie, że noga złamała mu się w
kilku miejscach, a potem usztywniła na dobre. Chodził więc, utykając i
zawijając tą girą do środka. Pojawił się na Wildzie zaraz po odsiadce i
poderwał mieszkającą tu melę z dzieckiem. Mówiono, że wpuściła go w
gościnne progi z litości, na jedną noc, a on został kilka miesięcy dłużej.
Początkowo tylko się po Wildzie rozglądał, ale w końcu, gdy już poznał
wszystkie kąty fyrtla, rozzuchwalił się tak, że wchodził do knajpy i bez
pytania wypijał ludziom zamówione przez nich kielonki.
Aż trafił na Rajmunda.
Rajmund przyszedł do restauracji Metalowiec przy Dzierżyńskiego
zaraz po trzynastej, gdy już zaczęli podawać wódkę. Poprosił o swojego
ulubionego kaszoka z pyrami i kwaśną kapustą oraz pierwszą
pięćdziesiątkę, żeby mu się czekanie nie dłużyło. Już chciał sięgnąć do
kieliszka, gdy wtem zza jego ramienia wychyliła się długa chuda łapa,
która pochwyciła szkło i pociągnęła je do góry. Rajmund spojrzał
zdziwiony za siebie i zobaczył żylastego jegomościa z kropkami
dziarganymi koło oczu na znak, że to grypsujący człowiek. Chudzielec
ubrany był w biały podkoszulek i dżinsy ogrodniczki, znaczy łachudra
modnie się nosił. Mięta Hulajnoga wychylił zawartość kieliszka i odstawił
go z powrotem na stół. Rajmund nic nie powiedział, tylko kiwnął na
kelnera pana Gustawa, by ten przyniósł mu jeszcze jedną lufę. I Gustaw
przyniósł.
Postawił elegancko na stole i odszedł dwa kroki, bo ciekawy był z
natury, więc chciał wiedzieć, jak się ta zabawa zakończy. Mięta znów
wyciągnął swoją długą łapę, kielich przyłożył do ust i wtedy Rajmund
najspokojniej w świecie odwinął mu się w górę wierzchem wielkiej dłoni,
nawet nie wstając z krzesła. A Mięta zwinął się tak jak stał, krwią cały
zalany, bo kieliszek wbił mu się w usta, wycinając piękne kółko nad i pod
wargami.
Gdy leżał na podłodze, jęcząc, przeklinając i jednocześnie wypluwając
resztki szkła zmieszane z krwią, zobaczył pochylającą się nad nim
uśmiechniętą od ucha do ucha twarz Rajmunda.
- Jak cię jeszcze raz na Wildzie zobaczę, to nie kielonek, ale całą
flachę wsadzę ci w dupę i kopniakiem rozbiję powiedział Rajmund, po
czym najspokojniej w świecie poprosił kelnera o pięćdziesiątkę wódki i
zabrał się do jedzenia.
Dzielnicowy Kotecki spisał protokół zajścia, zgodnie z prawdą, jaką
przedstawili mu kelner i Rajmund Lebera.
Szło to mniej więcej tak:
Mieczysław Kuderek, syn Zbigniewa, opadłszy z sił podczas
konsumpcji, twarzą zderzył się z kieliszkiem, stojącym na stoliku na trasie
przelotu jego głowy, co poświadczyli naoczni świadkowie zdarzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]