[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i tu i tam "w grobach korytarzowych" nie ma książęcych zwłok
bogato wyposażonych na ostatnią drogę? Dlaczego gigantyczne
dolmeny na różnych kontynentach nie uświetniają imion, herbów
i bohaterskich czynów dawnych władców, lecz prezentują wyłącznie
takie motywy zdobnicze, jak trójkąty, "odciski palców" i kreski? Co
skłoniło naszych przodków do podjęcia tej ogólnoświatowej akcji
budowlanej? W epoce odrzutowców nie można już poważnie twier-
dzić, że kamienne kręgi i olbrzymie dolmeny nie są globalnym
fenomenem.
Ci nie istniejący ludzie epoki megalitycznej byli wszechobecni,
wszechobecne są też ich różnorodne ślady. Nawet jeżeli nigdy nie
było "ludu megalitycznego" i "epoki megalitycznej", to przecież
gdzieś na świecie musi być jakaś wspólna myśl, łącząca ze sobą
kamieniarzy i architektów. Dziwne? Niezbyt - bo wiadomo, że
znane nam mity wykazują międzykontynentalne powiązania.
Przed laty tuż za granicami japońskiego miasta Nara, na północny
wschód od Kioto, sfotografowałem złomy skalne noszące ślady
zadziwiającej obróbki. Te zaiste tytaniczne twory, opatrzone delikat-
nymi żłobkowaniami, zagłębieniami, szczelinami, schodkowaniami
i listwowaniami sprawiają wrażenie betonowych odlewów - nie jest
to jednak beton, lecz granit. Przywodzą mi na myśl bardzo podobnie
obrobione i równie niezrozumiałe kamienne monstra na wyżynie
boliwijskiej i nad peruwiańskim Cuzco. Serię zdjęć na ten temat
opublikowałem w mojej książce Die Spuren der Ausserirdischen
(Zlady istot pozaziemskich).
Specjaliści niechętnie mówią o megalitach w Peru - bo jak je
skomentować? Bezsprzeczne jest tylko to, że istnieją.
Jako dowód na niezrozumiałe technologie szalonych ludzi epoki
kamiennej przedstawiam dwie fotografie wywierające na obser-
watorze szczególne wrażenie. Proszę zgadnąć, co to było? Kto
wymyśli coś rozsądnego, niech napisze - choć nie jestem w stanie
odpowiedzieć na każdy list. Mój adres: Baselstrasse 1, CH-4532
Feldbrunnen.
Starocie i nowości ze Stonehenge
Evergreenami kamiennej przeszłości naszych przodków są nie-
zliczone dolmeny i około 900 ! kamiennych kręgów na Wyspach
Brytyjskich. Najznamienitszy z nich to - oczywiście! - Stonehenge
w hrabstwie Wiltshire w pobliżu Salisbury.
W powodzi literatury o Stonehenge powiedziano już chyba prawie
wszystko, ale wydaje się, że problem wiszących kamieni co chwila
zaczyna chodzić nam po głowie. Sprawy Stonehenge nie można jeszcze
odłożyć ad acta. Przed dziesięciu laty ja również pisałem o Stonehenge.
Jako przekąskę podam więc teraz państwu tamto danie. Smakuje ono
nadal wspaniale. Potem rozpoczniemy prawdziwą ucztę.
Stonehenge powstawało w trzech etapach. Wedle obowiązującej
teorii najstarszy etap to rok 2800 prz. Chr. - neolit, młodsza epoka
kamienna. Jeśli zaakceptuje się te daty, to trzeba przyjąć, że już
wówczas jakiś projektant i myśliciel musiał zabierać się do tego
ogromnego zamierzenia. Trudno uznać, że wziął się do pracy na
własną rękę - wymiary całości są na to zbyt wielkie. Kim byli
inwestorzy? Kapłanami czy potężnymi władcami z epoki kamiennej?
Nie można tego stwierdzić na pewno, bo w owych czasach pismo nie
istniało - co było również okolicznością bardzo utrudniającą
sporządzanie dalekowzrocznych szczegółowych planów.
Ten mądry myśliciel, który zaczął dzieło, oparł się na stuletnich
obserwacjach prowadzonych przez swoich przodków. Wiele pokoleń
przed nim musiało oznaczać na ziemi cienie padające podczas
wschodu i zachodu Słońca, nie były im też chyba obce fazy Księżyc
i inne procesy zachodzące na niebie. Nigdy się nie dowiemy, w jaki
sposób przekazywano sobie te dane, bo jak już powiedziałem, pismo
nie istniało. Z kamiennych pozostałości można tylko wysnuć wnio-
sek, że architekci działający o godzinie "zero" musieli mieć do
dyspozycji kupę sprawdzonych danych. Pozostaje zagadką, za
pomocą jakich środków technicznych informacje te zdobyto.
Na podstawie tej wiedzy naczelny architekt wymyślił narzędzia
pracy - z krzemienia, z kości, z kamienia i drewna - będąc
świadomym, że jego planu nie zdoła zrealizować jedno pokolenie.
Z dalekowzrocznością tak charakterystyczną dla tej epoki i z ufnoś-
cią patrząc w przyszłość zakładał, że następne pokolenia będą
kontynuować jego dzieło z taką samą dokładnością. Fuszerki nie
dopuszczano.
W pierwszej fazie budowy sporządzono koliste zagłębienie w grun-
cie oraz - poza kręgiem - zrobiono wejście z dwóch wielkich
bloków kamienia i tak zwanego kamienia-stopy (heelstone). Potem,
aby uzyskać możliwość dokładnego przepowiadania zjawisk astro-
nomicznych, wewnątrz obwałowania stanął drugi krąg kamienny
- dziś pozostało po nim 56 otworów, w których stały kiedyś
zapewne słupy, umożliwiające namierzanie określonych kierunków.
%7łeby móc się pewnie poruszać między matematycznie ustalonymi
punktami, kierownictwo budowy otrzymało od międzynarodowego
urzędu miar megalitycznego jarda (82,9 cm), który także w dalszych
etapach budowy był obowiązującą jednostką miary.
Pierwszy architekt był nie tylko genialnym matematykiem i astro-
nomem, lecz również wielkim jasnowidzem, zaprojektował bowiem
ważące po 4,5 tony "sine kamienie", które umieszczono na właś-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]