[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Trzymając się za ręce, ze śmiechem pędzą przez trawnik do wyciętej w żywopłocie niszy.
W
tym zakątku ogrodu jest ciemno i cicho. (Może jakiś posąg, by wzmocnić efekt
dramatyczny?) Declan tuli ją do ciebie i lekko całuje. Najpierw patrzą na siebie, a potem,
zaczynając sobie ufać, zamykają oczy i poddają się hipnotycznemu rytmowi rozchylających się i
zwierających warg. Declan rozpina jej płaszcz, wsuwa podeń zziębnięte ręce. Ogrzewa jej twarz
swoim ciepłym oddechem. Powoli, bardzo powoli jego dłonie przesuwają się na jej biodra i
spoczywają tam przez chwilę, nim podejmą pieszczotliwie wędrówkę do góry. Shirley muska lekko
jego jasne włosy, a może nawet też opiera dłonie na tych wąskich biodrach, które tak sprężyście
poruszają się w ciemnoszarych bojówkach. W takiej chwili przydałby się daleki odgłos grzmotu.
Są sami. Są młodzi. Są zakochani. Tak bardzo zakochani, że wojny na całym świecie nagle
ustają w dowód czci dla ich miłości. Declan odnajduje zamek błyskawiczny jej czarnego swetra,
całuje ją jeszcze raz i& i&
Nie była całkiem pewna, jaki będzie dalszy ciąg, ale zwykle na tym etapie omdlewała już L
R
z pożądania, zbyt wyczerpana, by się nad tym zastanawiać. Czy będą się całować i
rozmawiać bez końca? Jedyny, wymarzony Declan Greenwood i ona, Shirley Winters, we własnej
osobie?
Prawdziwa, realna, romantyczna para, wbrew wszelkim przeciwnościom. Czy to się kiedyś
ziści? A jeśli się ziści, czy Shirley przypadkiem nie umrze z wrażenia?
Kiedyś spytała Kate o radę, co robić, jeśli znajdzie się w jednoznacznie erotycznej sytuacji.
Kate nie paliła się zbytnio do przytaczania przykładów z własnego doświadczenia; powiedziała
tylko, że jeżeli oboje zainteresowani są wobec siebie czuli i uważni, aspekt fizyczny rozwija się w
sposób naturalny. Nie ma co się tym martwić. Owszem, różnego rodzaju broszury są przydatne w
kwestiach techniki i zapobiegania ciąży, ale niewiele się w nich mówi o pociągu fizycznym i
prawdziwej miłości. W tych sprawach nie ma wiarygodnych instrukcji.
Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy związek nie rokuje na przyszłość i trzeba się
uwolnić od partnera. Zwykle jak na złość łazi wtedy za tobą z kwiatami i czekoladkami i
prześladuje gradem rozpaczliwych telefonów. Dlatego właśnie Kate podobał się Alex: nie dawał się
uwieść tak łatwo jak inni. Rozmawiał ze wszystkimi, kokietował rzesze dziewczyn, ale większość
wol-wolnego czasu spędzał ćwicząc z Jimem na siłowni w Northside.
Shirley miała własną teorię tłumaczącą, dlaczego Kate unika stałych związków: po prostu
było jej wygodnie w białym pałacu panieńskiej sypialni. Zapracowana matka podtykała jej pod nos
gorące obiadki i uprasowane ciuszki. Trudno było sobie wyobrazić Kate prowadzącą własny dom.
A ona? Jej też było znacznie łatwiej tylko marzyć o Declanie znacznie bezpieczniej, niż
wyjść w prawdziwy świat narażając się na odrzucenie, upokorzenie i fiasko.
Palce Declana zaciskajÄ… siÄ™ na uszku zamka i ciÄ…gnÄ…. Shirley wciÄ…ga powietrze, wstrzymuje
oddech i wtedy&
Pip! Pip! Pip!
Po chwili budzik cichnie. Ósma. Koniec snów. Shirley siedzi spÅ‚oszona we wÅ‚asnym łóżku.
Chodz, córuś! woła z dołu mama. Zjesz grzankę z bekonem przed pójściem do
pracy? Nie ma ciepłej wody, wszystką zużyła Kate. Skaranie boskie z tą dziewczyną!
10.
L R
DRODZY ZASIAKO%7Å‚ERCY
Kate i Shirley biegły przez Royal Avenue do biura, w którym obie pracowały. Był
sierpień i awaria jednej ciężarówki zakorkowała ruch w całej południowej części miasta.
Niech szlag trafi komunikację miejską! warczała Kate. Znów się spóznimy!
To nie ich wina sapała Shirley, usiłując nadążyć za siostrą. Co cię znów ugryzło?
Co? Czwarta sobota z rzędu i nie zamieniłam nawet słowa z Alexem. Za każdym razem,
kiedy myślę, że Gwiazdor nareszcie zamknął się w swoim biurze, ten ni stąd, ni zowąd pojawia się
w holu. Jak mam się zbliżyć do Alexa, kiedy Hogan skrada się po całej budzie niczym tygrys na
Å‚owach?
Spojrzyj na to z drugiej strony: Louise też nie miała okazji się do niego dorwać.
Nawet mi o niej nie mów! Zrobiła ze mnie pośmiewisko! Wielka Morda, psiakrew,
wszyscy tarzali się z uciechy! I ten wariat kicający po parkiecie! Myślałam, że zapadnę się pod
ziemiÄ™!
Och, że trochę się pośmiali&
Nie śmiali się z ciebie! To było potworne. Zresztą ty w tym czasie ukrywałaś się w
barze! Gdy ja omal nie umarłam ze wstydu!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]