[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oprzeć. No, i jest niebieskie. Coś niebieskiego. Spózniony prezent ślubny.
- Ja też mam dla ciebie podarek - powiedział. - To właśnie była sprawa, o której
wspomniałem przy śniadaniu. - Zachichotał. - Też coś niebieskiego. %7łeby pomóc ci
zapomnieć o czymś innym. - Wsunął swój prezent do kieszeni, zanim zszedł na dół. Sięgnął
po niego teraz.
- Ojej - powiedziała, patrząc na pierścionek z szafirami. - Ojej, Hartley, jaki śliczny.
176
Dziękuję ci, kochanie.
- Wyciągnęła rękę, a on nałożył jej pierścionek na palec obok palca z obrączką.
Samantha odsunęła rękę dalej od oczu i rozczapierzyła palce dla lepszego efektu.
Hartley uśmiechnął się nad tabakierką.
- Czy powinienem wpaść w nałóg? - zainteresował się. - Chcesz, żebym bez przerwy
na ciebie kichał?
- Nie podoba ci się? - spytała z wahaniem. - Głupi miałam pomysł, prawda?
- Będę nosił ją na sercu do końca życia - powiedział.
- Ma dla mnie równie wielką wartość jak pewne zielone pióro, które kiedyś wygrałem.
Dziękuję ci, Samantho.
- Czy chcesz jeszcze jeden prezent? - spytała. - Nie jest niebieski ani zielony i nie
mogę ci go włożyć do rąk... jeszcze nie. Ale myślę, że ci się spodoba. - Patrzyła na niego
lśniącymi oczami.
- Co takiego? - Uśmiechnął się i z powrotem odchylił głowę na oparcie krzesła.
- Myślę... - zaczęła. - Właściwie jestem prawie pewna. Będziemy mieli dziecko,
Hartley.
Ucieszył się, że znów ma głowę na oparciu. Na chwilę zamknął oczy.
- Och, kochanie - powiedział.
- Myślę, że to musi być to. Nawet czuję, nie tylko myślę. Chcę jechać do domu, do
Highmoor. Dziecko urodzi się w przyszłym roku, więc przez całą wiosnę i lato będę się nim
zajmować, a potem, zanim przyjdzie ci do głowy przywiezć mnie do Londynu na kolejny
głupi sezon, postaramy się o następne, więc znowu nie będzie można. Takie w każdym razie
mam plany. - Uśmiechała się do niego czule, choć nieco figlarnie. - Czy nie sądzisz, że są
cudowne?
Uśmiechnął się do niej i prawą dłonią pogłaskał jej policzek.
- Sądzę, że ty jesteś cudowna - powiedział. - Jeszcze nie mogę uwierzyć, że to prawda.
Mam zostać ojcem? Czyżbym naprawdę był taki zręczny?
- Jesteś, jesteś. A pamiętasz, Hartley, jak mówiłeś mi, że można się jeszcze więcej
nauczyć? %7łe ty będziesz uczył mnie, a ja ciebie?
- Tak - powiedział.
- Nie wiem, czego ja mogłabym nauczyć ciebie - zastanowiła się - ale czy ty pomożesz
mi w nauce? - Jej oczy były pełne rozmarzenia i miłości. - I w uczeniu? Chcę wszystkiego, co
177
łączy się z tobą. I chcę ci dać tyle szczęścia, ile tylko można.
Znów położył sobie głowę Samanthy na ramieniu i przytulił policzek do jej włosów.
- Zaczynamy dziś wieczorem, kochanie - powiedział. - Dalszy ciąg będzie trwał przez
całe życie.
Przez kilka chwil panowała miła cisza.
- A co ci się nie podoba w tym popołudniu? - spytała. Nie jest złe, chociaż bolą mnie
wszystkie kości, wszystkie mięśnie i wszystko, co jest porozbijane. A poza tym wszystko jest
w najlepszym porządku, pomyślał.
- Nic mi nie przychodzi do głowy, kochanie - powiedział. - Idziemy do ciebie czy do
mnie?
- Do ciebie - wybrała, zrywając się na równe nogi i chwytając go za rękę. - Dla
odmiany. Twoje łóżko wydało mi się wczoraj niezwykle miękkie, chociaż tylko w nim
spaliśmy.
- No, dobrze. - Jakoś się podniósł z krzesła i podał Samancie lewe ramię. - Będziemy
musieli naprawić to niedopatrzenie w ciągu najbliższej godziny. Nie możemy dopuścić, żeby
ktoś kiedyś mi powiedział, że w moim własnym łóżku z moją własną żoną tylko spałem.
Zachichotała wesoło i wsparła się na ramieniu Hartleya, zupełnie jakby prowadził ją
na parkiet.
- To z pewnością będzie lepsze zajęcie niż zakupy - powiedziała. - Chwała niebiosom,
że spotkałam Francisa. O, właśnie, mam ci powiedzieć w jego imieniu, że jesteś
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Zwięte słowa - przyznał otwierając drzwi. Przeprowadził ją przez sień do schodów i
na górę.
- A ja - stwierdziła Samantha - jestem, naturalnie, najszczęśliwszą kobietą w całym
wszechświecie. Kocham i mam za małżonka najdroższego przyjaciela. Kogoś bardzo
szczególnego.
178
[ Pobierz całość w formacie PDF ]