[ Pobierz całość w formacie PDF ]
istniejących w przeszłości. A tymczasem z takimi to właśnie metodami i owocami prawdzi-
wie twórczej działalności spotykamy się niemal na każdej stronie Historii cesarskiej! Prawda
jest przemieszana z fikcją w sposób wręcz perfidny. Dlatego to wypadło przy końcu rozdziału
poprzedniego uczynić uwagę: Historia przetrwała aż do naszych czasów, trudno jednak rzec,
czy przyniosło to pożytek, czy też szkodę wiedzy o Rzymie cesarzy. Stąd też w tytule roz-
działu obecnego może nieco zaskakująco pojawiło się nazwisko Borgesa; kto rzecz przemyśli,
przyzna, że nie bez pewnej racji.
Winniśmy wszakże czytelnikowi przynajmniej jeden przykład owych sposobów i chwytów
stosowanych przez Borgesa lat ostatniej olimpiady! Szczęśliwym zbiegiem okoliczności mo-
żemy przytoczyć sprawę skądinąd nam już znaną: sprawę Aleksandrii i Sarapeum.
Saturnin i Aleksandria
W tej części dziełka autor Historii cesarskiej ukrywa się pod nazwiskiem Flawiusza Wopi-
skusa. Przedstawiwszy żywot cesarza Probusa (276 282) omawia następnie w osobnym roz-
dziale postacie czterech uzurpatorów (dawano im w rzymskiej terminologii politycznej miano
tyranów), którzy pojawili się za panowania owego władcy; była to, by posłużyć się wyrazi-
stym określeniem, ukutym przez samego pisarza, kwadryga tyranów, a więc rydwan buntu,
zaprzężony w cztery konie. Jednym z nich powiada rzekomy Wopiskus był niejaki Satur-
nin. Pochodził z Galii, wielce się zasłużył dla Imperium; toteż jeszcze cesarz Aurelian (270
275) powierzył mu dowództwo, ducatus , granicy wschodniej, przykazując wszakże roztrop-
nie i przewidująco, by w ogóle nie zjawiał się w Egipcie. Dlaczego? Otóż tak utrzymuje
nasz autor cesarz doskonale znał charakter ludzi z Galii; wiedział, że są oni niespokojni i
zawsze skorzy, by wynieść na tron lub nawet samemu zagarnąć władzę. Obawiał się więc, że
Saturnin, gdy tylko znajdzie się w Aleksandrii, wciąż wstrząsanej zaburzeniami, łatwo da się
pchnąć ku temu, do czego i tak skłaniało go usposobienie. Mimo tego zakazu wódz przybył
do Egiptu. Tam natychmiast tłum powitał go okrzykami: Saturninie Auguście, niech strzegą
cię bogowie! Równało się to oczywiście obwołaniu go cesarzem. To prawda, że Saturnin po-
86
stąpił mądrze, bezzwłocznie opuszczając miasto. Zatrzymał się w Palestynie. Tu jednak do-
szedł do wniosku, że po tym, co się stało w Egipcie, nie zazna już spokoju i nigdy nie będzie
bezpieczny jako człowiek prywatny. Zdjął więc purpurową suknię swej żony z posągu bogini
Wenus, zarzucił ją na siebie i tak przyjął hołd należny władcy od otaczających go żołnierzy.
Autor powołuje się w tym miejscu na nie byle jakie świadectwo, bo na relację rzekomego
uczestnika tej przedziwnej ceremonii; miał nim być ni mniej ni więcej tylko rodzony dziad
jego! Słyszałem, jak często on opowiadał, że był obecny przy tym, gdy dokonywał się akt
adoracji Saturnina. Mawiał też, że ten płakał i skarżył się:
Oto państwo nasze straciło człowieka, bez którego, jeśli słowo to nie zabrzmi zbyt pysz-
nie, obejść się nie może. To przecież ja odbudowałem prowincje galijskie, ja przywróciłem
Afrykę, już opanowaną przez Maurów, i ja wreszcie spacyfikowałem prowincje hiszpańskie.
Ale na cóż to wszystko? Nie zdało się na nic, poszło na marne, skorom raz zapragnął tej oto
godności!
Potem wygłosił mowę (dziad Wopiskusa przytaczał z pamięci jej fragmenty), przedsta-
wiając wszelkie nieszczęścia i niebezpieczeństwa, z natury rzeczy i z konieczności zagrażają-
ce każdemu, kto piastuje władzę najwyższą. Co też sprawdziło się w jego przypadku. Uzurpa-
cja nie trwała długo. Po pewnym czasie przegrał i zginął podobno wbrew woli cesarza pra-
wowitego, Probusa; ten bowiem wysyłał do uzurpatora listy łagodne w tonie i przyrzekał ła-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]