[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go zabił. Sporusa i Faona, którzy przy nim zostali, prosił, by zanucili mu hymn
rozpaczy, śpiewany zwykle na pogrzebach przez najmowane do płaczu kobiety.
Jeszcze nie skończyli śpiewać, gdy wrócił Epafroditus. Ani Spikulus, ani nikt
inny nie chciał przyjść. Wówczas Neron opuścił ręce, wołając:
- Niestety!... Nie mam więc ani przyjaciół, ani wrogów!
Potem chciał biec do Tybru, by się utopić. Powstrzymał go Faon,
ofiarowując mu swój wiejski dom, położony o cztery mile od Rzymu, między
drogami Salaryjską i Nomentańską. Neron zgodził się. Przygotowano pięć koni.
Cezar zostawił Faona w Palatynie, sam zaś dosiadł rumaka, okrył twarz zasłoną
i w towarzystwie Sporusa, który nie odstępował go ani na krok, wyjechał na
drogę Nomentańską, gdzie jak pamiętamy został rozpoznany przez żołnierza.
Grupka jezdzców dotarła wreszcie do willi Faona. Wioska leżała ukryta za
Zwiętą Górą, mogła więc służyć za schronienie Neronowi, przynajmniej do
czasu, dopóki nie zdecyduje się na samobójstwo. Epafroditus, który znał drogę,
zboczył na pole. Neron udał się za nim, dwaj inni wyzwoleńcy i Sporus tworzyli
tylną straż. Po chwili usłyszeli na drodze jakiś hałas. Neron i Epafroditus
odjechali w bok, a Sporus i dwaj wyzwoleńcy okrążali górę. Tam spotkali
patrol, wysłany pod wodzą centuriona w pościg za cezarem. Zostali zatrzymani,
lecz nie znaleziono między nimi Nerona i pozwolono im udać się w dalszą
drogę.
Tymczasem Neron i Epafroditus musieli zsiąść z koni, gdyż dolina
zarzucona była odłamami skał i bryłami ziemi, wyrwanymi podczas trzęsienia.
Ciernie i chwasty pokaleczyły do krwi gołe nogi Nerona i podarły jego płaszcz.
W końcu ujrzeli jakiś mur, za którym ujadał pies. Idąc wzdłuż muru dotarli do
jaskini, z której wydobywano piasek. Wejście do niej było niskie i ciasne.
Przerażony Neron położył się na brzuchu i wpełznął do środka. Epafroditus
szepnął mu, że obejdzie mur dokoła, zakradnie się do willi i dowie, czy mogą
się tam bezpiecznie schronić.
Gdy Neron został sam w jaskini, ogarnął go strach. Zdawało mu się, że jest
już w grobie, którego drzwi zamknięto na zawsze. Wyszedł więc. Zobaczył
kałużę. Miał tak wielkie pragnienie, że nie mógł się powstrzymać, by choć nie
zwilżyć ust. Dowlókł się do kałuży, zaczerpnął dłonią wody i połknął chciwie.
Spojrzał w niebo i rzekł z wyrzutem:
- Taki jest ostatni napój Nerona!
Przez pewien czas siedział w błocie, zamyślony i ponury, gdy nagle usłyszał
głos, wołający go po imieniu. Zadrżał ze strachu. Odwrócił się i spostrzegł
Epafroditusa z pochodnią w ręku. Sekretarz dotrzymał słowa. Dostał się przez
główne drzwi do willi i wskazał wyzwoleńcom miejsce, gdzie był cezar.
Wspólnymi siłami przebili stary i skruszały mur, by tą drogą móc dostać się do
jaskini. Neron tak się śpieszył, że zostawił płaszcz nad brzegiem kałuży. Wrócił
do jaskini, a z niej przeszedł do małej izdebki niewolnika oświetlonej małą
glinianą lampą. W izbie znajdował się barłóg ze szmat i stara opończa do
przykrycia.
Usiadł na barłogu i oparł się plecami o ścianę. Spragniony i głodny, poprosił
o jedzenie i picie. Przyniesiono mu kęs czerstwego chleba i czarę z wodą.
Spojrzał na chleb i odrzucił go ze wstrętem. Wodę uznał za zbyt zimną, prosił
więc, by ją ogrzano. Znowu został sam. Wsparł głowę na kolanach i siedział
nieruchomo. Otworzyły się drzwi. Sądził, że przynoszą mu wodę, ale gdy uniósł
głowę, ujrzał Sporusa z listem w ręku.
Na bladej twarzy eunucha, zwykle znużonej i smutnej, malowała się tak
okrutna, dzika radość, że Neron wpatrywał się ze zdumieniem. Sporus podał mu
list. Cezar domyślił się od razu, że wiadomość nie będzie dla niego pomyślna.
Zapytał:
- Od kogo mi to przynosisz?
- Od Faona.
Neron zbladł, po chwili zagadnął:
- Znasz treść pisma?
- Senat uznał cię za zdrajcę, kazał odnalezć i przyprowadzić na plac kazni...
- Mnie, na plac kazni! - zawołał Neron i aż przykląkł - Na plac kazni mnie!
Klaudiusza cezara!
- Nie jesteś już Klaudiuszem cezarem - odparł zimno Sporus - jesteś
Domitius Ahenobarbus, uznany za zdrajcę i skazany na śmierć!...
- Zdrajca... na śmierć... - zawołał Neron, zrywając się na nogi. - Ale mogę
jeszcze uciekać; mam jeszcze czas do ucieczki, mogę schronić się w lesie
Larycji, na bagnach Minturnijskich. Stamtąd dostanę się na jakiś okręt, ukryję
się na Sycylii lub w Egipcie...
- Uciekać! - powtórzył Sporus dziwnym tonem. - Uciekać? Którędy?
- Tędy! - zawołał Neron, rzucając się ku otworowi, przez który dostał się z
jaskini - Mogę wyjść tędy, skoro wszedłem tą drogą.
- Wszedłeś, to prawda, ale zaraz potem zawalono otwór jaskini i choć jesteś
bardzo silny, wątpię, czy zdołasz odepchnąć skałę, którą zamknięto otwór.
- Na Jowisza, to prawda! - jęknął Neron, na próżno wytężając wszystkie swe
siły. - Kto to zrobił? Kto przytoczył tę skałę?
- Ja i wyzwoleńcy - odparł Sporus.
- Dlaczego? Dlaczego zamknąłeś mnie jak Kakusa w pieczarze?
- %7łebyś umarł w niej, jak on! - odparł Sporus z nienawiścią w głosie.
- Umrzeć! Umrzeć! - jęczał Neron, bijąc się pięściami po głowie. - Czy cały
świat chce mojej śmierci? Czy już wszyscy mnie opuścili?
- Tak - potwierdził Sporus - cały świat chce, byś umarł, ale nie wszyscy cię
opuścili. Przecież ja tu jestem i chcę z tobą umrzeć.
- Tak, tak - mruknął Neron i zwalił się na barłóg - tak, to wierność.
- Mylisz się cezarze - Sporus skrzyżował ręce na piersiach i patrzył
przenikliwie na Nerona - to nie wierność, to zemsta.
- Zemsta! - zawołał Neron zdumiony. - Zemsta! A co ja ci zrobiłem,
Sporusie?...
- Co mi zrobiłeś? - powtórzył Sporus. Zbliżył się, gorzko roześmiał, a potem
zaczął gwałtownie mówić: - Z dziecka, które dopiero zaczęło żyć, uczyniłeś
najbardziej nieszczęśliwą istotę, która nie miała do niczego prawa, którą
pozbawiłeś wszystkich radości świata... Widziałem przed sobą wszystkie
pokusy życia, wszystko, co się nazywa szczęściem, patrzyłem na to jak Tantal
na owoce i wodę, nie mogąc dosięgnąć. Nie dość tego. Gdybym mógł cierpieć i
płakać w milczeniu i samotności, może bym ci jeszcze przebaczył. Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]