[ Pobierz całość w formacie PDF ]
akweduktami.
Po. Na pewno. Chyba jakieś dwa tygodnie temu.
Przed dwoma tygodniami? W takim razie byłeś jednym z ostatnich, którzy
z nim rozmawiali. I mówisz, że martwiły go wstrząsy? Tiro pokiwał głową.
A Ampliatus? Eksomniusz był wielkim przyjacielem Ampliatusa, prawda? Często się
ze sobą spotykali?
Niewolnik wskazał dłonią swoje oczy.
Ja nic nie widzę...
Nie widzisz, pomyślał Atiliusz, ale założę się, że coś słyszałeś, bo niewiele
rzeczy umyka twojemu słuchowi. Zerknął na stojący po drugiej stronie ulicy dom
Popidiusza.
Dobrze, Tiro, możesz wracać do castellum. Zrób to, co robisz codziennie.
Jestem ci wdzięczny za pomoc.
Dziękuję, akwariuszu.
Tiro skłonił się lekko, po czym ujął dłoń Atiliusza i ją pocałował. Następnie
odwrócił się i zaczął wspinać z powrotem w stronę Bramy Wezuwiańskiej, klucząc
tanecznym krokiem przez świąteczny tłum.
Hora Quinta
(godzina 11.07)
Iniekcje nowej magmy mogą również spowodować erupcję, ponieważ dochodzi do
zakłócenia termicznej, chemicznej bądz też mechanicznej równowagi starszej magmy
w płytkim zbiorniku. Nowa magma, wypływająca z głębszych, gorętszych zródeł, może
podnieść nagle temperaturę tej, która zalega w zbiorniku, doprowadzając do jej
konwekcji i powstania gazowych pęcherzy.
Volcanology
Dom miał dwuskrzydłowe drzwi, nabijane ciężkimi ćwiekami, osadzone na
zawiasach z brązu, solidnie zaryglowane. Atiliusz uderzył w nie kilka razy pięścią.
Jego dobijania się nie było prawie słychać, tak głośny był uliczny gwar, lecz prawie
natychmiast drzwi się uchyliły i Atiliusz zobaczył odzwiernego, niezwykle
wysokiego i barczystego Nubijczyka w szkarłatnej tunice bez rękawów. Jego
masywne czarne ramiona i kark lśniły niczym polerowane afrykańskie drewno.
Odzwierny godny bramy, jak widzę rzucił lekkim tonem Atiliusz.
Nubijczyk nie uśmiechnął się.
Przedstaw swoją sprawę powiedział.
Marek Atiliusz, akwariusz Aqua Augusta, pragnie pozdrowić Lucjusza
Popidiusza Sekundusa.
Jest święto. Nie ma go w domu.
Atiliusz postawił stopę za progiem.
Teraz już jest. Otworzył torbę i wyjął list od admirała. Widzisz tę pieczęć?
Daj mu to. Powiedz, że to od głównodowodzącego floty w Misenum. Muszę się z nim
widzieć w sprawie wagi państwowej.
Odzwierny przyglądał się jego stopie. Gdyby zatrzasnął drzwi, złamałby ją jak
gałązkę.
Powiedział, że to sprawa wagi państwowej, Massavo? rozległ się za jego
plecami męski głos. Lepiej wpuść go do środka.
Nubijczyk zawahał się Massavo, to imię do niego pasuje, pomyślał Atiliusz
a potem dał krok do tyłu i inżynier wślizgnął się szybko za próg. Drzwi zostały
zamknięte i zaryglowane, głusząc miejskie hałasy.
Mężczyzna, który się odezwał, nosił taki sam szkarłatny uniform jak odzwierny.
Przy pasie miał pęk kluczy, był prawdopodobnie zarządcą domu. Wziął list do ręki
i przesunął kciukiem po pieczęci, sprawdzając, czy nie jest złamana, po czym
przyjrzał się Atiliuszowi.
Lucjusz Popidiusz przyjmuje gości z okazji Wulkanaliów. Ale dopilnuję, żeby
list został mu przekazany.
Nie. Sam mu go doręczę. Natychmiast powiedział Atiliusz, wyciągając rękę.
Zarządca postukał się zwojem papirusu po zębach, zastanawiając się, co robić.
Dobrze odparł w końcu, oddając list inżynierowi. Proszę za mną.
Poprowadził go wąskim korytarzem w stronę zalanego słońcem atrium i Atiliusz
dopiero teraz zobaczył, jak ogromny jest ten stary dom. Wąska fasada była iluzją.
Nad ramieniem zarządcy widział sięgające czterdziestu albo i więcej kroków kolejne
odsłony światła i koloru ocieniony korytarz z posadzką w czarno-białą
szachownicę, marmurową fontannę stojącą pośrodku olśniewająco jasnego atrium,
strzeżone przez dwa popiersia z brązu tablinum *[* Tablinum (łac.) w domu rzymskim
główny pokój na wprost wejścia. Przechowywano w nim tabliczki z dokumentami rodzinnymi,
niekiedy kosztowności.] przeznaczone do przyjmowania gości, basen, wokół którego
stały kolumny oplecione winoroślą. Słyszał ćwierkające gdzieś w ptaszarni trznadle
i kobiecy śmiech.
Zaczekaj tutaj nakazał obcesowo zarządca, kiedy weszli do atrium, po czym
zniknął w wąskim korytarzu za zasłoną.
Atiliusz rozejrzał się. Oto są pieniądze, stare pieniądze, za które można kupić
spokój i ciszę w środku gwarnego miasta. Słońce wisiało prawie pionowo nad jego
głową, świecąc przez kwadratowy otwór w dachu atrium. Powietrze było ciepłe
i przesycone zapachem róż. Z miejsca, w którym stał, widział prawie cały basen.
Stopnie prowadzące do wody ozdobione były misternymi posągami z brązu
przedstawiającymi odyńca, lwa, zwiniętego węża podnoszącego głowę i grającego na
cytarze Apollina. Przy drugim końcu leżały na sofach cztery kobiety, wachlując się,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]