[ Pobierz całość w formacie PDF ]
następny. Zaczęła szukać chusteczki, ale zanim ją znalazła, An-
gus zaofiarował jej już swoją.
Popatrzyła na niego przez łzy i kiedy sięgnęła po nią, ich palce
spotkały się i znów poczuła przeskakującą między nimi iskrę.
S
R
-Przepraszam - zaczęła z zażenowaniem. - Myślałam, że przero-
biłam to już pół roku temu.
Wziął ją za rękę swą ciepłą i suchą dłonią.
-Wyrzuć to z siebie. Nie jest dobrze tłumić uczucia.
Oswobodziła rękę, otarła oczy i uśmiechnęła się blado.
Lekarze nie powinni płakać, a przynajmniej nie w obecności
innych ludzi.
Tego was uczą na studiach? Lindsay była twoją kuzynką, a nie
pacjentką - przypomniał jej.
Tak... - odparła, bawiąc się uszami psa.
Lubi cię - powiedział Angus po dłuższej ciszy.
Ja jego też.
Wygląda groznie, ale kiedy go poznasz, jest jak mały miś.
Nie była pewna, czy mówi o psie, czy w pewien sposób o sobie.
Atmosfera wokół nich zagęściła się z powodu niezależnego od
ich woli pociągu fizycznego. Zobaczyła w jego oczach błysk
zainteresowania. Zanim zdołała się powstrzymać, zwilżyła za-
kurzone wargi. Cisza aż pulsowała.
Angus zrobił nagle krok do tyłu.
-Musimy wracać - powiedział szorstko. Zostawię cię, żebyś
się rozejrzała. Zaczekam na dworze.
Amy starała się zignorować ostre ukłucie rozczarowania, które
unicestwiło jej kobiecą dumę. Dała sobie mentalnego kopa za to,
że była na tyle głupia, by pomyśleć, że mu się podoba. To jasne,
że nie. Oszukiwała się, by odbudować w sobie przekonanie o
swojej atrakcyjności.
-Przynajmniej jego pies mnie lubi - powiedziała pod nosem,
rozglądając się po raz ostatni.
Nie została długo. Widziała, że cienie wydłużają się,
S
R
w izbie było coraz chłodniej, jak gdyby morska bryza zdołała tu
przeniknąć i oziębić jej ciało, które poczęło drżeć.
-Dlaczego to zrobiłaś, Lindsay? - zapytała szeptem.
Nie usłyszała odpowiedzi, ale nieheblowane deski pod
łogi zatrzeszczały boleśnie, kiedy wychodziła...
Angus rzucił patyk Fergusowi tak daleko, że pies długo nie
mógł go znalezć. Potem przybiegł, położył go panu pod nogi i
zaszczekał.
-Spokój, Fergus.
Pies posmutniał i rozpłaszczył się na ziemi. Angus westchnął i
pochylił się, by podrapać go za uszami.
-Przepraszam. Wyładowuję się na tobie, prawda?
Wyprostował się, bo usłyszał, że Amy nadchodzi.
Miała w sobie młodzieńczą świeżość, której tak mu od dawna
brakowało. Nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio trzymał kobietę
w ramionach. Ale związanie się z lekarką, która przyjechała na
krótko, może stać się kłopotliwe. Doktor Amy Tanner jest pełna
podejrzeń. Po cóż by tu przyjechała, jeżeli nie po to, by zadawać
pytania, których chciał uniknąć?
-Skończone? - zapytał, kiedy podeszła.
Kiwnęła głową i zerknęła na odległy koniec plaży,
gdzie kruszące się urwisko stykało się z morzem.
-To tam są jaskinie?
-Tak, ale nie zbliżaj się. Po ostatnich deszczach skała nie jest
stabilna. Pójdę zamknąć drzwi.
Ostrożnie, pomyślała. To prawda, może jest seksowny i kocha
psy, ale to dalej glina.
Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś.
Jak długo masz arachnofobię?
S
R
Zagryzła wargi i popatrzyła na ręce.
-Od zawsze.
Zdążył zauważyć, że jej usta ułożyły się w podkówkę, a ramiona
przygarbiły się. Musiał patrzeć na drogę, ale nie mógł nie my-
śleć o tym, co mogło zapoczątkować ten irracjonalny strach.
Wiedział z doświadczenia, że fobię mogło wywołać jakieś dra-
matyczne wydarzenie w przeszłości.
Pewnie uważasz to za idiotyzm, że dwudziestosiedmioletnia
kobieta, i do tego lekarka, boi się pająków -powiedziała po dłuż-
szej przerwie.
O ile pamiętam, nie wyraziłem takiego poglądu.
Nie musiałeś. Widziałam to w twojej twarzy w hotelu.
Po prostu mnie to zdziwiło.
Zmiałeś się ze mnie.
Wcale nie.
Ostrzegam cię, jeżeli będziesz rozpowiadać o mojej fobii po
całym mieście, to pogniewam się na ciebie.
Będę milczał jak grób.
Jeżeli to się rozniesie, to stracę wiarygodność. Ciężko pracowa-
łam, żeby nad tym zapanować.
Najwyrazniej nie udało się.
-Nie chcę, żeby ktoś wiedział, że jestem taka słaba.
Zanim odpowiedział, radio zaczęło trzeszczeć i jakiś
głos poinformował Angusa o wypadku na bocznej drodze.
Karetka jest o pół godziny drogi. Doktor Peddington nie odpo-
wiada, ale pielęgniarka mówi, że lekarka jest z tobą.
Tak, to prawda - odparł Angus. - Jesteśmy za dziesięć minut.
S
R
Mam czas wziąć torbę? - zapytała Amy.
I tak musimy jechać przez miasto.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]