[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kogo będą podobne. Miał trzydzieści trzy lata i nie chciał dłużej czekać, by zostać ojcem.
Wierzył, że Gisele zgodzi się dzielić z nim życie i w ciągu miesiąca lub dwu wszystko
powróci do normy. Zamierzał ją poślubić i założyć rodzinę. Nie wyobrażał sobie, że
może odmówić mu tego, czego najgoręcej pragnął.
- Czy podjęłaś tę decyzję teraz, czy już jakiś czas temu? - spytał zaszokowany.
- Jakie to ma znaczenie? Podjęłam ją i nie zamierzam tego zmienić.
- Gisele, dobrze wiesz, jak bardzo chcę mieć rodzinę - powiedział. - Wiedziałaś o
tym od początku. To był jeden z powodów, dla których chciałem się z tobą ożenić. Za-
mierzałem zbudować z tobą wspólną przyszłość i prawdziwy dom.
Spojrzała na niego wojowniczo.
- Nie będę maszyną do rodzenia ani dla ciebie, ani dla żadnego innego mężczyzny -
rzuciła.
- Na miłość boską, Gisele, czy kiedykolwiek mówiłem o tym w ten sposób? Chcę,
żebyś była matką moich dzieci. Nigdy nie prosiłem o to żadnej innej kobiety.
- Będziesz więc musiał spróbować, bo ja nie wchodzę w rachubę - oznajmiła, ob-
rzucając go miażdżącym spojrzeniem.
Czuł, że sztywnieją mu mięśnie. Jak miał ją przekonać? Jeśli robiła to, by się ode-
grać, nie mogła sięgnąć po bardziej skuteczną broń. Nigdy nie wyjawił jej sekretu swej
przeszłości. Nikt go zresztą nie znał. Nikt nie wiedział o samotności, na którą skazał go
los, o braku domu i rodziny, o głodzie, chłodzie i poniewierce. O tym, jak wstydził się
tego, że nie wie, kim jest jego ojciec i że zna tylko nędzę, którą został naznaczony z
chwilÄ… urodzenia.
Wziął głęboki oddech.
- Pragnę przyszłości z tobą, Gisele. I pragnę mieć rodzinę. Nie zmuszaj mnie do
wyboru pomiędzy jednym i drugim.
Jej plecy i ramiona znieruchomiały.
- Nie mogę dać ci tego, czego pragniesz - odparła.
L R
T
- Nie możesz, czy nie chcesz? - spytał z gorzkim uśmiechem. - Chcesz mnie ukarać
za to, że cię zraniłem, i dobrze to rozumiem. Myślę, że dlatego zgodziłaś się przyjechać
do Włoch. Postanowiłaś odnosić się do mnie tak wrogo, jak to tylko możliwe, żebym po
miesiącu bez żalu pozwolił ci odejść.
Odwróciła się, by spojrzeć mu w twarz.
- A dlaczego nie miałabym cię ukarać? - spytała. - Przecież złamałeś mi serce.
NienawidzÄ™ ciÄ™ za to.
Emilio położył dłoń na jej ramieniu.
- Cara, gdybyś naprawdę mnie nienawidziła, nie miałbym cię przed chwilą w
swoim łóżku.
- To był tylko seks. - Ze zblazowaną miną potrząsnęła głową. - Miałam na to
ochotę, a ty ją zaspokoiłeś. Ot, przelotna chwila.
- Nie wierzę, że to był tylko seks.
- Kobietom też się to zdarza, wiesz? - skwitowała lekceważąco. - Potrafimy od-
dzielić emocje od seksu, jeśli chcemy.
- Czyżby? - Emilio lekko zmarszczył brwi.
- Oczywiście. - Mierząc go upartym spojrzeniem uniosła do góry podbródek.
Jego dłonie zacisnęły się na jej ramionach, gdy przyciągał ją do siebie.
- Skoro tak, to pewnie nie będziesz miała nic przeciw temu, żeby powtórzyć seks
dla samej przyjemności, prawda? - I nie dając jej dojść do głosu, zamknął ustami jej usta.
L R
T
ROZDZIAA ÓSMY
Leżał bezsennie przez długie godziny, patrząc na nią, jak śpi. Zwinęła się obok, z
ręką wyciągniętą na jego piersi, tak jak robiła to kiedyś. Gładził jedwabistą skórę jej ra-
mion, myśląc, jak bardzo tęsknił do takich chwil jak ta.
Była jedyną kobietą, z którą pragnął spędzać całe noce, a on był jej pierwszym
mężczyzną. Wzbudzało w nim to czułość i szacunek. Być może zachowywał się nieco
staroświecko, ale fakt, że nie oddała się przed nim nikomu, miał dla niego ogromne zna-
czenie. Głęboko poruszała go myśl, że czekała, by spotkać właściwego mężczyznę.
I że to on nim był.
Akt jej oddania miał dla niego w sobie coś świętego. Czuł, że oddaje mu nie tylko
ciało, lecz całą swoją duszę.
Cenił sobie nad życie ten bezcenny dar... aż do chwili, gdy rozpętał się skandal
związany z sekstaśmą.
Niesłusznie uznał, że padł ofiarą pospolitego oszustwa, a jej rzekome dziewictwo
było sprytnym fortelem w celu zdobycia ślubnej obrączki i wysokiego statusu material-
nego. Bogate doświadczenia z różnymi amatorkami fortuny i pozycji społecznej wyrobi-
ły w nim przesadną ostrożność. Ani przez chwilę nie wierzył, że Gisele może być nie-
winna. Potraktował ją tak, jak mógłby potraktować luksusową dziwkę.
Teraz najbardziej bolało go to, że zawiódł jej ufność. Czy kiedykolwiek zdoła mu
wybaczyć? Czy spędzona z nim noc oznaczała przełamanie lodów, czy stanowiła tylko
rekompensatę za dwa miliony dolarów... Nie potrafił uwolnić się od tej myśli.
Poruszyła się, rozprostowując jedną, a potem drugą nogę, zanim otworzyła oczy.
- Czy ja spałam? - spytała, gwałtownie siadając, a splątane jasne włosy, rozsypały
siÄ™ na jej ramionach.
- Jak niemowlę - potwierdził z uśmiechem.
Jej wzrok nagle się zapalił, lecz zaraz spuściła oczy, skubiąc palcami prześcieradło,
którym przykryła piersi. Krew odpłynęła jej z twarzy o nagle stężałych rysach.
L R
T
Odsunęła się od niego i przemieściła się na drugą stronę łóżka, sięgając po płaszcz
kąpielowy i ciasno zawiązując go paskiem. Zacisnęła mocno wargi i rzuciła mu lodowate
spojrzenie, kierujÄ…c siÄ™ do drzwi.
- Dokąd idziesz? - spytał.
- Chcę wziąć prysznic. Można? - spytała lekko zaczepnym tonem. - Czy mam pro-
sić o pozwolenie?
Zmarszczył brwi. Te jej gry zaczynały go męczyć. W jednej chwili łkała z rozko-
szy w jego ramionach, a w drugiej zachowywała się tak, jakby nie mogła się doczekać
końca ich wspólnego miesiąca.
- Rób, co ci odpowiada - powiedział, zrzucając z siebie prześcieradło i wstając z
łóżka. - Zobaczymy się na dole.
Marietta zdążyła już nakryć do stołu na tarasie i położyć tam poranne gazety, gdy
Gisele zeszła na dół. Usiadła, nalewając sobie filiżankę herbaty, lecz w chwili gdy pod-
nosiła ją do ust, dostrzegła, że spod włoskiej prasy wystaje angielski dziennik.
Wyciągnęła go i spojrzała na tytuł pod informacją na pierwszej stronie. Filiżanka,
którą trzymała w dłoni, upadła głośno na kamienną posadzkę. Serce skoczyło jej do gar-
dła, na moment stanęło, a potem zaczęło uderzać gorączkowym, nierównym rytmem.
W tej samej chwili rozległy się pewne kroki Emilia, który wchodził na taras.
- Gisele? - zapytał. - Co ci się stało? Oparzyłaś się?
W panice przycisnęła gazetę do piersi, niezdolna wykrztusić słowa przez zaciśnięte
gardło.
Były tam dwie fotografie. Jedna ukazywała ich oboje w trakcie lunchu poprzed-
niego dnia. Reporter uchwycił moment, gdy patrzyła na Emilia z gniewną miną. Nie było
to zbyt pochlebne, ale jeszcze nie najgorsze. Druga fotografia bowiem... O Boże! Jak to
się mogło stać? Skąd wytrzasnęli jej zdjęcie nad grobem dziecka? Czyżby ktoś ją śledził,
gdy po raz ostatni poszła złożyć kwiaty na grobie Lily?
Rozpaczliwie usiłowała myśleć. Tego dnia na cmentarzu panował nieco większy
ruch niż zwykle. Czyżby ktoś ją rozpoznał i postanowił na tym zarobić? Nie była żadną
L R
T
celebrytką, ale nawiązanie stosunków z Emiliem czyniło ją z miejsca przedmiotem ob-
serwacji.
Jak, na Boga, zdoła to wytrzymać?
Jego ciemne oczy podążyły za jej spojrzeniem.
- Co się stało? - zapytał z niepokojem.
Otworzyła usta, a potem je zamknęła. Próbowała utrzymać gazetę, przyciskając ją
do piersi, lecz ręce tak jej drżały, że tylko bezwolnie patrzyła, jak Emilio wyjmuje z nich
pismo.
Czas zdawał się stać w miejscu, gdy je otwierał. Znieruchomiała, widząc, jak jego
wzrok przesuwa się wzdłuż szpalty, by wreszcie się zatrzymać. Każde z wydrukowanych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]