[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którego powinna zadzwonić już dawno temu. Na pewno strasznie się martwił.
Zastanowiła się, jakie kłamstwo wymyślić, żeby mu nie powiedzieć, gdzie jest.
Paul, siedząc za biurkiem, uśmiechał się bez przerwy i wciąż mówił dzień dobry ,
mając wielkie trudności w pisaniu, a nawet w zrozumieniu nazwisk czytelników, którzy
przyszli na spotkanie. Właściciel księgarni nachylił się i do ucha powiedział mu kilka
słów przeprosin. To rzeczywiście bardzo przykre, że jego tłumaczka jest chora i nie
mogła przyjść.
Kyong jest chora? spytał Paul, również szeptem.
Nie, pańska tłumaczka jest chora! odrzekł księgarz.
No właśnie to powiedziałem.
Pańska tłumaczka nazywa się Eun-Jeong.
Nagłe zamieszanie w tłumie ludzi stojących w kolejce po autograf położyło kres tej
wymianie zdań. Ochroniarz wyprowadził kilku fanów, starając się uspokoić tych,
którzy tłoczyli się przed Paulem.
Na prośbę Mii przerwę na lunch przedłużono. Pan Barton musi odpocząć. Paul został
zaprowadzony do znajdującej się przy księgarni kafeterii, którą oddano mu w całości
do dyspozycji. Cały czas szukał oczami księgarza, bez rezultatu.
Wygląda pan na zatroskanego stwierdziła Mia.
Nie jestem przyzwyczajony do takich tłumów. Poza tym mam tremę i jestem
wykończony.
Nic dziwnego, ma pan bardzo napięty program! Nie tknął pan jedzenia, proszę
chociaż coś skubnąć, potrzebuje pan sił na drugą turę. Spotyka pana coś cudownego,
czytelnicy tak siÄ™ cieszÄ… ze spotkania z panem. To wzruszajÄ…ce, rozbrajajÄ…ce nawet,
prawda? Wiem, że jest pan zmęczony, ale proszę się postarać częściej uśmiechać!
Uwielbienie publiczności to najpiękniejsza rekompensata, która nadaje sens naszej
pracy, naszemu życiu, temu wszystkiemu, co ofiarowujemy innym& Jakie może być
większe szczęście, niż dzielić tę radość z tymi, którzy pana tak cenią?
Dużo pani podpisała książek w życiu?
Nie to miałam na myśli.
W każdym razie ja coś takiego przeżywam pierwszy raz.
Powinien się pan starać przyzwyczaić.
Nie sądzę, nie przepadam za czymś takim. Nie po to wyjechałem z Kalifornii, żeby
mi się to zdarzało za granicą. Nie mówię, że to jest nieprzyjemne, jestem wzruszony, ale
nie mam zadatków na gwiazdę.
Te zadatki szybko się pojawią i zmienią się w przyzwyczajenie. Zobaczy pan, że
pan to polubi!
Jestem przekonany, że nie! warknął Paul.
Wciąż żadnych nowin? spytała Mia nonszalancko.
%7Å‚adnych&
Wkrótce się odezwie&
Paul uniósł głowę.
À propos wczorajszego wieczoru&
No, już czas wracać do pańskich fanów, niecierpliwią się! przerwała mu Mia,
wstajÄ…c.
Ochroniarze odprowadzili go do biurka, przy którym podpisywał książki. Mia została
w kafeterii. Gdy tylko lokal został znów otworzony dla publiczności, jakiś młody
człowiek wbiegł i zabrał ze stolika szklankę, z której pił Paul.
WyglÄ…dasz tak bezbronnie wobec tego sukcesu, wyglÄ…dasz tak szczerze, kiedy
twierdzisz, że nie chcesz sławy, i musiałeś wpaść akurat na mnie, pomyślała Mia. Może
rzeczywiście nie pasujemy do siebie.
f& f& f&
Powoli księgarnia pustoszała. Ostatni czytelnik zrobił sobie selfie z Paulem, który
uśmiechnął się po raz ostatni tego dnia. Był wykończony i ledwo udało mu się wstać
z krzesła.
To cena sławy! rzekł właściciel księgarni, zbliżając się, żeby mu podziękować.
Mia czekała na Paula przy wyjściu w towarzystwie panny Bak.
Kto to jest ta pani Jonque, o której mówił mi pan przedtem? spytał Paul.
Eun-Jeong poprawił go księgarz. Już panu mówiłem, tłumaczy pańskie
powieści, ten sukces po części zawdzięcza pan jej. Nigdy jej nie spotkałem, ale trzeba
przyznać, że ma wielki talent literacki!
Kyong! Moja tłumaczka nazywa się Kyong, wiem przecież, co mówię!
zaprotestował Paul.
yle panu napisano jej nazwisko po angielsku, nasz język jest pełen subtelności, ale
zapewniam pana, że ona nazywa się Eun-Jeong, tak jest zresztą napisane na okładkach
każdej z pana książek, po koreańsku, oczywiście. %7łałuję, że nie było jej tu dzisiaj, byłaby
bardzo dumna, siedząc koło pana.
Co jej jest?
Ma chyba ciężką grypę. Czas już na nas, dla pana dzień jeszcze się nie skończył,
a wydawca miałby do mnie żal, gdybym pana zbyt długo przetrzymał u siebie.
f& f& f&
Limuzyna zawiozła ich do hotelu. Panna Bak siedziała z przodu. Paul milczał. Mia się
zaniepokoiła.
Musi mi pan wyjaśnić, co się dzieje! szepnęła.
Nacisnął guzik i szyba, która oddzielała ich od kierowcy i od panny Bak, podjechała
do góry.
No, w tym mógłbym zasmakować!
Paul!
Jest chora, jakaś ciężka grypa, jeśli dobrze zrozumiałem.
Z pewnego punktu widzenia to raczej dobra nowina. No, nie dla niej, ale to
wyjaśnia jej nieobecność i milczenie. Zastanówmy się, ciężka grypa trwa& ile?
Najdłużej osiem dni? Kiedy na nią zapadła?
A skąd ja mam wiedzieć?
Mógłby się pan o to wypytać, przecież musiał się pan niepokoić, skoro
powiedziano panu, że jest chora.
Absolutnie nie, to właściciel księgarni sam poinformował mnie o tym, bo miała
tutaj dzisiaj być.
I co panu jeszcze powiedział?
Nic, nic więcej.
Więc bądzmy optymistami i miejmy nadzieję, że za kilka dni ta kobieta stanie na
nogi.
Na wielkie, ogromne nogi&
Co pani tam mamrocze pod nosem?
Nigdy nie mamroczę, mamrotanie jest mi obce. Mia zwróciła się twarzą do szyby
i patrzyła na zmieniający się za szybą krajobraz. Niech pan zapomni o tej Kyong,
przynajmniej dziś wieczorem. A najlepiej niech pan o niej zupełnie zapomni. Czeka
pana ważny program w telewizji i musi pan się skupić.
Nie chcę jechać do telewizji, mam dość, chcę wrócić do hotelu, zamówić coś do
zjedzenia do pokoju i pójść spać!
A co dopiero ja!
Niech pan się nie wygłupia, tu chodzi o pana karierę. Proszę być profesjonalistą
i skupić się.
Przecież w naszej grze miała pani być asystentką, a nie tyranem!
Uważa pan, że gram? oburzyła się Mia, stając naprzeciw niego.
Przepraszam, to ta trema, klepię coś bez sensu, powinienem się zamknąć.
Wie pan, co powiedziała kiedyś Sarah Bernhardt do młodej aktorki, która się
chwaliła, że nigdy nie ma tremy? Nie martw się, mała, trema przyjdzie wraz
z talentem .
A to niby miał być komplement?
Jak pan uważa. Już dojeżdżamy do hotelu, powinien pan wziąć kąpiel, to panu
dobrze zrobi. Potem się pan przebierze i będzie już myślał tylko o swoich bohaterach,
o przyjaciołach, o rzeczach, wśród których czuje się pan pewnie. O tremie nie da się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]