[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rosły mirty aż uginające się pod ciężarem różowo-purpurowych pąków.
Jason zwolnił, gdy wjechali na teren ośrodka. Najważniejszym budynkiem była wielka
stara rezydencja. Była dużo piękniejsza, niż sobie mogła wyobrazić. Biała, z korynckimi
kolumnami i żelaznymi kratami na werandach. Taylor zakochała się w tym miejscu od
pierwszego wejrzenia. Jakby to było pięknie, gdyby tak właśnie wyglądał jej dom rodzinny.
Przepełnił ją niepokój i smutek. Uświadomiła sobie, że jej życiu zawsze brakowało stałości i
mocnego zakorzenienia, czegoś, co mógł dać właśnie taki dom.
Jason zatrzymał się tuż przed samym wejściem. Taylor zsiadła, zdjęła z głowy kask i
starała się rozprostować pomiętą sukienkę. Ku jej zdziwieniu, Jason odgarnął jej włosy z
twarzy.
Daj mi moją kurtkę i przestań się martwić powiedział. Wyglądasz pięknie.
Słucham? Co powiedziałeś? Patrzyła na niego z niedowierzaniem.
Powiedziałem, żebyś dała mi kurtkę uśmiechnął się.
Nie... chodzi mi o to, co powiedziałeś potem...
%7łe wyglądasz pięknie?
Taylor patrzyła na niego w pełnym napięcia milczeniu.
Nie wierzysz mi? Uniósł brwi. Czyżby żaden z twoich odzianych w garnitury
dystyngowanych znajomych nigdy ci nic takiego nie mówił?
Nie. Mówili o mojej błyskotliwej inteligencji, analitycznym umyśle, o tym, że mogę
być wizytówką mego ojca. Uśmiechnęła się z goryczą. A także w żartach, że małżeństwo
ze mną byłoby niezłą fuzją przedsiębiorstw.
Małżeństwo to fuzja przedsiębiorstw? powtórzył. Widać było wyraznie, że taki
pomysł wydaje mu się nieprawdopodobnie absurdalny.
Tak, niektórzy patrzą na to w ten sposób. %7ładen z nich nigdy nie powiedział, że jestem
piękna...
Są tak głupi czy po prostu ślepi?
Wydaje mi się, że w pracy nie wypada mówić o takich rzeczach. Tam nie traktuje się
kogoś jak mężczyznę czy kobietę, lecz jak partnera w interesach.
Ja nigdy nie przestrzegałem konwenansów. Wsunął ręce w jej włosy i objął jej twarz
tak, że musiała mu patrzeć w oczy. I nie mam zamiaru teraz tego robić. Gdy kobieta jest
piękna, mówię jej to wprost. A ty, Księżniczko, jesteś olśniewająco piękna. Zacisnął usta,
jakby za wiele powiedział. Puścił ją i wziął jedynie za rękę. Chodz, pójdziemy się
zameldować.
Uśmiechnęła się. Nie wiedziała do końca, czy mu wierzyć, czy nie, ale postanowiła wziąć
to za dobrą monetę. Tak pięknie brzmiały te słowa. Musiała przyznać, że bycie traktowaną jak
kobieta, a nie partnerka w interesach, było bardzo miłą zmianą. I ta jego umiejętność
patrzenia bez strachu w jej oczy... Być może umiał tak patrzeć na nią tylko dlatego, że nigdy
nie spotkał Bossa...
Weszli na taras, trzymając się za ręce. Przeszli przez wielkie oszklone drzwi i znalezli się
w przestronnym holu. Zwiatło słoneczne wpadało tam przez wysokie aż do sufitu okna i
oświetlało dębową podłogę i wyłożone boazerią ściany. Szerokie schody z ręcznie
zdobionymi mahoniowymi poręczami wiodły na piętro. Niechętnie odwróciła się w stronę
recepcji, słysząc radosny kobiecy głos.
O, Jase! Jak miło cię widzieć! Nie wiedziałam, że przyjeżdżasz z wizytą.
Cześć, Joanie, czy Elizabeth nie powiedziała ci, że tym razem przyjeżdżam tu jako
gość? Objął Taylor i przyciągnął ją do siebie. To moja narzeczona, Taylor Davis.
Joanie wyciągnęła rękę i uśmiechnęła się serdecznie.
Witam, panno Davis, miło mi panią poznać! Joanie zajrzała do księgi meldunkowej.
Dostajecie prezydencki apartament.
Jak to prezydencki? spytała nieco zaskoczona Taylor.
Och, tak go nazywamy, ale to tylko dwie sypialnie połączone łazienką, z przepięknym
widokiem na ocean. Czy mam wezwać Shadroe a, żeby wskazał wam drogę?
Nie, nie rób sobie kłopotu. Powiedz mu tylko, żeby wpadł nas odwiedzić.
A gdzie są wasze bagaże? Na zewnątrz?
Nie, przypłyną wieczornym promem. Poprosiłem Jima, żeby przywiózł je swoją
taksówką.
Pozwól, że zgadnę roześmiała się Joanie. Nie mogłeś wszystkiego zmieścić na
harleyu? Jason uśmiechnął się rozbrajająco.
Do diaska! Nie mogłeś zostawić tej swojej diabelnej maszyny w domu? Joanie
pokręciła głową. Ty nigdy się nie zmienisz! Ale powiedzcie, jak się poznaliście?
Na przyjęciu szybko odpowiedziała Taylor. Zawczasu przygotowała się na takie
pytanie.
Zwróciła na mnie uwagę właśnie przez mój motocykl dodał Jason. Właściwie, nie
byłem na przyjęciu, tylko przejeżdżałem. ..
Taylor spojrzała na niego ostrzegawczo. Czyżby chciał wypróbować jej wyobraznię?
Proszę bardzo, pomyślała, zaraz pokażę ci, na co mnie stać.
Tak, przejeżdżał, osiemdziesiąt na godzinę, i to tam, gdzie jest ograniczenie do
czterdziestu. O mało mnie nie zabił, przez tydzień bolała mnie noga!
Dlatego, zgodnie z zaleceniami lekarza, nie wypuszczałem jej z łóżka przez pierwszy
tydzień naszej znajomości uśmiechnął się zalotnie.
Czerwony rumieniec pokrył policzki Taylor. Ta jego spontaniczna szczerość była zbyt
duża jak na jej możliwości.
No dobra, nie będę się wdawał w szczegóły Jason zwrócił się do Joanie. Chyba już
czas, żebym zabrał swoją przyszłą żonę do naszego apartamentu. To dziwne widzieć cię
siedzącą w recepcji, a nie za twoim biurkiem.
Zastępuję tylko Liz.
Będziemy mieli na pewno jeszcze mnóstwo okazji, by pogadać. Na razie idziemy na
górę. Miło cię było znowu zobaczyć.
%7łyczę wam przyjemnego pobytu pożegnała ich przyjaznie Joanie.
Taylor odczekała, aż weszli na piętro i Joanie nie mogła ich słyszeć.
Kim jest Liz? spytała.
Jest wnuczką Elizabeth Jermain, właścicielki całego ośrodka. Poza tym jest głównym
menedżerem, a także... pilotem helikoptera udzielił jej wyczerpujących informacji.
To bardzo duża odpowiedzialność. Taylor zamyśliła się.
Czy Liz jest... młoda?
Zaraz, niech pomyślę... ona jest rok czy dwa lata młodsza ode mnie, ma więc jakieś
trzydzieści dwa, trzydzieści trzy lata.
Aha. Taylor nurtowała inna sprawa, ale nie wiedziała, jak o to zapytać. Czy jest
mężatką?
Nie. I ułatwię ci zadanie, nigdy nie byliśmy ze sobą bliżej związani.
Wcale nie chciałam o to zapytać zaprotestowała Taylor, choć czuła, że nie jest zbyt
przekonująca. W ogóle nie przyszło mi to do głowy.
Akurat! Jak widzę, nie zawsze jesteś szczera, Księżniczko.
Doszli właśnie na piętro. Nasz apartament jest po lewej stronie. Poprowadził ją
korytarzem.
No dobrze. Nie byłam do końca szczera przyznała się. Zła była na siebie za to głupie
kłamstwo, ale jeszcze bardziej na niego, że tak łatwo ją rozgryzł. Chciałam wiedzieć, czy
ty... czy wy...
Powiedziałem ci już, nic nas nie łączyło. Zatrzymali się i Jason otworzył drzwi
apartamentu.
Może nie powinnam zadawać takich pytań, ale pomyślałam, że to może być ważne.
Jeśli mam odgrywać twoją narzeczoną, chciałabym wiedzieć, czego mogę tu oczekiwać.
Księżniczko?
Tak? Obronnym gestem skrzyżowała ręce na piersiach.
Za dużo mówisz. Jason lekko kopnął drzwi, by się zamknęły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]