[ Pobierz całość w formacie PDF ]
burzy. Carter naciągnął kapelusz głębiej na czoło. Poranne słońce raziło go w
oczy. Wstał jak zwykle wcześnie, lecz zamiast iść do gabinetu, wyszedł na
dwór. Lubił tę porę dnia, tuż po wschodzie słońca, gdy świat pogrążony był
jeszcze w błogim spokoju. Mógłby godzinami się przyglądać, jak zrebak uczy
się we wszystkim naśladować matkę. Na tym polega istota wychowania:
rodzic staje się wzorem.
Kawy?
Słysząc rześki głos, obejrzał się. Macy szła w jego stronę z dwoma
kubkami kawy. Jej czarne włosy wiły się wokół twarzy i kaskadą spadały na
plecy. Oczy bez makijażu były przejrzyste i świecące. W płaszczu
kąpielowym w czerwono niebieską kratę i kowbojskich butach wyglądała
prześlicznie i bardzo pasowała do scenerii teksańskiego rancza.
Serce zabiło mu mocniej, gdy patrzył, jak się zbliża. Wczorajszej nocy
kochali się w zajezdzie dwa razy, zanim pojechali do domu. Przed drzwiami
pokoju gościnnego stanęła i spojrzała na niego z wahaniem, a on zdecydo-
wanym ruchem wziął ją za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. Przytulona
do niego przespała całą noc. Pragnął, by czuła się bezpieczna, lecz to nie
wszystko. Oszalał na jej punkcie i chciał do końca jej pobytu w Wild River
spędzać z nią każdą noc.
Jak mógłbym odmówić tak pięknej kobiecie zażartował.
Macy wręczyła mu parujący kubek.
Wcześnie wstałeś.
Właśnie zamierzałem wrócić do łóżka.
87
R
L
T
Podniosła głowę i szeptem zapytała:
Ja też mam wrócić? Nie chciałabym cię rozczarować.
Wątpię, aby to było możliwe.
Carter objął ją w talii, przyciągnął do siebie i pocałował. Ciche
westchnienie rozkoszy wyrwało się z ust Macy. Carter zaklął w duchu.
Pragnął znowu się z nią kochać. Klacz na wybiegu zarżała.
Spójrz na zrebaka. Wyjątkowy.
Midnight rzeczywiście był piękny.
Cudny.
Dobrze spałaś?
Macy kiwnęła głową.
Zazwyczaj nie jestem strachliwa, ale wczoraj przeraziłam się nie na
żarty.
Carter poczuł ucisk w dołku.
Dopilnuję, aby to się nie powtórzyło.
W jaki sposób?
Patrząc nie na nią, lecz na konie, odrzekł:
Jestem w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewny, że wiem,
kto usiłował włamać się do zajazdu. Słowa z trudem przechodziły mu przez
gardło. To mój ojciec.
Twój ojciec?! Nie!
Niestety tak. Wbił sobie do głowy, że to on powinien pilnować
zajazdu. Zapewne był pijany. Jestem na niego taki wściekły za to, że cię
przestraszył, że mam ochotę gryzć i drapać.
Macy szczerze mu współczuła.
Strasznie mi przykro.
Niepotrzebnie. On już się nie zmieni.
88
R
L
T
Nie mów tak. Daj mu jeszcze jedną szansę.
Obawiam się, że za pózno na to. Po wczorajszym wyczynie jest dla
mnie skończony. Skreślam go.
Serce mi się kraje, kiedy to słyszę obruszyła się Macy. On
potrzebuje pomocy.
Chcesz, abym mu pomagał? Carter pokręcił głową. Po tym
wszystkim, co ojciec zrobił? Matkę wpędził do grobu, Rocky'ego omal nie
spalił żywcem. Ojciec ma wychowywać dziecko, nie odwrotnie. On na to
nie zasługuje.
Macy postawiła kubek na paliku ogrodzenia, upewniła się, że nie
spadnie, potem odwróciła się do Cartera i stanowczym tonem oświadczyła:
Każdy zasługuje na nową szansę.
On już wykorzystał swoją pulę nowych szans odparował i szybko
wypił łyk kawy.
Posłuchaj, nie możesz machnąć na niego ręką.
Mogę. I machnąłem. Nie miał ochoty akurat teraz rozmawiać o
ojcu. Wiedz jednak, że próbowałem. Wiele razy. Latami usiłowałem
wyprowadzić tego człowieka na prostą, ale on jest niereformowalny.
Macy udawała, że obserwuje konie, lecz Carter widział, że myślami
przebywa daleko stąd. Nagle zapytała:
Może gdyby ktoś chwycił mojego tatę za kołnierz i zdrowo nim
potrząsnął, nie rozbiłby się o drzewo?
Carter przyjrzał się jej profilowi. Ona wciąż rozpacza po śmierci ojca,
pomyślał. Może obwinia się za to, że nie interweniowała? A może po prostu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]