[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieporuszony.
Podszedł do biurka i wyjął czek.
- Masz. A teraz wyjdz.
Lavinia dostała już, czego chciała, ale to jej nie wystarczało. Nigdy nie będzie
miała dosyć, i wcale nie szło o pieniądze. Spróbowała go znów pocałować, lecz odwrócił
głowę.
- Chodzi ci o pieniądze czy o seks?
Pragnął jej, ale starał się ocalić ją przed nią samą. Chwycił ją za nadgarstki i ode-
rwał od siebie, choć bał się, że Lavinia przejrzy jego udawaną obojętność.
O jedno i drugie", omal nie odrzekła ze szlochem. Ale to nie była cała prawda.
Istniało jeszcze coś trzeciego, do czego nie potrafiła się przyznać nawet przed sobą.
Zdobył jej serce i nie chciała, żeby wyjechał. Musiała jednak zaakceptować fakt, że
nic go tu nie zatrzymuje. Ogarnęła ją rezygnacja.
- Czego naprawdę chcesz, Lavinio? - zapytał.
- Nie tego - przyznała. Popatrzyła na czek i podała go Zacharowi. - Dziękuję ci.
- Za co?
- Za to, że nie pozwoliłeś, abym... - Zacisnęła powieki. - Po prostu go wez - rzekła,
a gdy tego nie zrobił, dodała: - Nie chcę tak zarobić tych pieniędzy, a w dodatku jesteś
jedynym mężczyzną, którego mogłabym... - Urwała. - Tak okropnie mi wstyd.
- Niczego złego nie zrobiłaś.
- Nie za to się wstydzę. - Kiedy nadal nie chciał wziąć czeku, wcisnęła mu go do
ręki. - Przyrzekłam sobie, że dla Rachaeli zrobię wszystko, ale w końcu...
- Nie potrzebujesz tych pieniędzy - powiedział.
Miliarderowi łatwo tak mówić, pomyślała ponuro. Podniosła z podłogi sukienkę i
włożyła pantofle. Było niemal niepodobieństwem wyjść stąd z godnością. Ale mimo że
czuła się odrzucona i upokorzona, potrafiła spojrzeć mu w oczy.
R
L
T
- Sądziłam, że cię pragnę. Ale tak nie jest. - Potrząsnęła głową. - W rzeczywistości
pragnę zapewnić Rachaeli rodzinę: kuzynów, dziadków, braci, siostry, ciocie, wujków.
Chcę dać jej wszystko to, czego sama nigdy nie miałam.
Podeszła do drzwi i chwyciła za klamkę. Wiedziała, że często zdarza jej się coś
palnąć, ale czasami po prostu nie mogła się powstrzymać, a teraz to w niej narastało i ki-
piało. Jednak prawdopodobnie zmilczałaby, gdyby te przeklęte drzwi się nie zacięły.
- A więc cię porzucono? - rzekła, zadzierając wysoko głowę. - Wielkie mi coś!
Zapomnij o tym i przestań się nad sobą rozczulać.
W końcu szarpnięciem zdołała otworzyć drzwi.
W wysokich szpilkach i jedwabnej halce z kozy wymaszerowała dumnie z życia
Zachara.
To była najdłuższa noc w życiu Zachara Belenkiego.
Najpierw pojechał do szpitala i długo siedział przed budynkiem, wiedząc, że jest
już zbyt pózno, by mógł wejść do środka. Potem podjechał pod dom Josefa i przyglądał
się, jak światła w oknach zapalają się, a pózniej gasną; o północy, tkwiąc w samochodzie
na ciemnej, pustej ulicy, usłyszał nawet płacz niemowlęcia i światła znowu zapłonęły.
Następnie udał się do Anniki, swojej siostry, z którą zamienił dotąd zaledwie kilka słów.
Usiadł na dworze przed obszerną farmą, w której mieszkała ze swym mężem Rossem, i
słuchał rżenia koni, z rzadka przerywającego spokojną ciszę. Pragnął, by ten spokój
spłynął na jego duszę.
Lavinia uważała, że naprawdę mógłby odnalezć spokój.
Zakwestionowała trzydzieści sześć lat jego życia i marzenie, które żywił niemal
przez cały ten czas.
Naciskał guzik dzwonka, dopóki mu nie otworzyła, wciąż w halce z kozy, tuląc do
piersi kubeczek lodów i kieliszek wina. W jakiś sposób poznał, że wcześniej nie płakała.
- Nie potrzebujesz tych pieniędzy - powtórzył. - Załatwiłem dla ciebie adwokata.
Skontaktuje się z tobą.
- Już zadzwonił - odrzekła. To było zupełnie co innego niż wzięcie od Zachara pie-
niędzy. - Chyba uważa, że mam spore szanse.
R
L
T
- Naturalnie - przytaknął.
Wszedł i pierwszy raz w życiu poczuł się u siebie - w domu tej kobiety, która zdo-
łała w jakiś sposób zawładnąć jego sercem.
Na sofie leżały rozłożone jej skradzione łupy, a na stoliku kosmetyczka.
- Jak mam jej przebaczyć? - zapytał. - Jak mógłbym zostać...?
- Już to wybrałeś - odrzekła Lavinia z uśmiechem, w którym jednak kryło się znu-
żenie. - Ona miała wtedy zaledwie piętnaście lat. - Tyle razy słyszała od Niny tę bolesną
historię, że znała ją już na pamięć. - Była przerażona, że zaszła w ciążę. Ukryli to przed
wszystkimi. Była uboga, więc rodzice Iwana wpadliby w gniew. Powiedział jej, że nie
mogą zatrzymać cię u siebie.
Nie rozwodziła się dłużej nad tym ogniwem łańcucha wydarzeń. Obydwoje znali
jego konsekwencje.
- Rozstali się. Iwan wdał się w przelotny romans z pewną sprzątaczką, która została
matką Levandera, a po kilku latach ponownie zszedł się z Niną. Miała dziewiętnaście lat
i wkrótce znowu zaszła z nim w ciążę, by pózniej urodzić blizniaki. Rodzice Iwana w
dalszym ciągu sprzeciwiali się małżeństwu; uważali, że Nina nie jest godna poślubić ich
syna. Bardzo się starała przekonać ich, że jest lepsza, niż sądzą, i obawiała się, że nigdy
jej nie zaakceptują, jeśli się dowiedzą, że ma nieślubne dziecko. Skończyłeś wówczas
cztery lata.
Lavinia spróbowała sobie wyobrazić Zachara jako czteroletniego chłopczyka, lecz
to nie sprowadziło na jej twarz uśmiechu.
- Pojawiła się szansa ucieczki z Rosji. Nina była w zaawansowanej ciąży, a w do-
datku zjawiła się matka Levandera, błagając, by zabrali go ze sobą, ale Nina nie chciała
tego chłopca, skoro nie mogła odzyskać własnego syna.
Zachar spojrzał na Lavinię. Miała jasny wzrok i mówiła zdecydowanym tonem.
- Współczuję ci - rzekła szczerze.
W niczym tu nie zawiniła, niemniej odczuwała współczucie, opowiadając Zacha-
rowi tę historię.
- Jak ty zdołałaś przebaczyć swojej matce? - zapytał.
R
L
T
- Właściwie nie wiem, czy jej przebaczyłam. Po prostu przestałam próbować ją
zmienić. Czy ty potrafisz wybaczyć Ninie?
Teraz, kiedy minął jej gniew, Lavinia wiedziała, że to kluczowa kwestia.
- Czy ona naprawdę ci pomogła? - odpowiedział pytaniem Zachar.
- Oni wszyscy mi pomogli. Są dla mnie jak rodzina. - Zastanowiła się przez mo-
ment, jak to trafnie ująć. - Może nie tkliwa, kochająca rodzinka, bo stale się kłócimy...
- Chyba tak właśnie jest w prawdziwej rodzinie - zauważył Zachar.
Zamknął oczy i pomyślał, że teraz łatwiej mu będzie znosić wszystkie te blizny na
plecach, gdy odkrył, że Nina w pewien sposób wspierała Lavinię.
- Kocham cię - wyznał.
Nie sądził, że kiedykolwiek powie coś takiego. Lavinia też się tego nie spodziewa-
ła, a teraz, gdy to usłyszała i poczuła, nagle zabrakło jej słów.
Zachar nie był pewien, co oznacza jej milczenie. Musiał się tego dowiedzieć, by
uniknąć między nimi nieporozumień.
- Szaleję za tobą - mówił dalej. - Tak bardzo, że potrafię myśleć tylko o tobie. Tak
bardzo, że dla ciebie zrezygnuję nawet z zemsty, którą planowałem przez całe życie.
I wtedy Lavinia usiadła mu na kolanach i zaczęła śmiało całować całą jego twarz -
od ust, przez policzki, aż do czoła - jednocześnie gładząc go po włosach.
Przy niej Zachar mógł być naprawdę sobą. Nie musiał już uciekać od przeszłości
ani się za nią mścić. Po prostują zaakceptował, a to oznaczało, że otworzyła się przed
nim przyszłość.
Pocałunki Lavinii były zarówno namiętne, jak i tkliwe, równie gwałtowne, jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]