[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ja też bym się wystraszył - odparł Marsh, głaszcząc dziewczynkę po
włosach. - Wiesz co? Mam pomysł. Może jeśli pocałuję cię w ten palec,
poczujesz się lepiej? Czy nie po to właśnie są tatusiowie? %7łeby całować
wszystkie rany?
Sabrina zachichotała. Jej śmiech przepełnił serce Marsha błogością.
- Ale przecież nie wiesz, gdzie jest mój paluch.
- Masz absolutną rację. Ale wydaje mi się, że potrafię go znalezć. -
Wziął w palce pasmo jej włosów. - To właśnie jest twój duży palec, mam
rację?
Tym razem Sabrina roześmiała się w głos.
- Tato, to moje włosy, a nie palec! - krzyknęła.
- Wiedziałem. Poczekaj, tym razem na pewno go znajdę. Mam go! -
wykrzyknął, ujmując Sabrinę za ucho.
Sabrina nie posiadała się ze szczęścia. Zabawa z ojcem najwyrazniej
bardzo jej się spodobała.
Siedząca na brzegu koca Kate z uśmiechem przyglądała się, jak Marsh
oczarowuje swoją córkę. Tak bardzo pragnęła się do nich przyłączyć, dzielić
z nimi radość, być częścią tej wspaniałej rodziny. Wiedziała, że to tylko
mrzonki. %7łe jest jedynie wynajętą na określony czas opiekunką.
91
RS
Przypomniała sobie, co przed chwilą wyznał jej Marsh. %7łałował, że nie
miał okazji przeprosić jej za słowa, którymi przed laty tak bardzo ją zranił.
Jednak jego poczucie winy wobec niej wynikało zapewne z wrodzonej
uczciwości i przyzwoitości, nie zaś ze specjalnej sympatii, jaką darzył
przyjaciółkę siostry.
- Chyba powinniśmy się powoli zbierać do domu - powiedział po kilku
minutach Marsh.
- Czy jeszcze kiedyś przyjedziemy na piknik, tato? Tak bardzo bym
chciała!
- Oczywiście. A teraz pomóż Kate pozbierać rzeczy i posprzątać, a
potem zaprowadzisz mnie do samochodu, zgoda?
Uszczęśliwiona Sabrina bez sprzeciwu spełniła prośbę ojca.
Podczas drogi powrotnej Kate nie odzywała się. Kiedy dojechali,
zatrzymała samochód przed domem, wyłączyła silnik i wysiadła.
- Najwyższy czas, żeby wreszcie ktoś się tu pojawił - z werandy
dobiegł ich czyjś głęboki głos. Spojrzała ze zdziwieniem na stojącego u
szczytu schodów mężczyznę ubranego w białą koszulkę i dżinsy. Był nieco
wyższy od Marsha, lecz w przekonaniu Kate nie tak przystojny, jak on.
- Spencer! Do diabła, dlaczego nie zadzwoniłeś, że przyjeżdżasz? -
spytał Marsh, uwalniając się z pasa bezpieczeństwa i wysiadając z
samochodu.
- Nie byłem pewien, czy uda mi się złapać samolot z Los Angeles -
odpowiedział Spencer i ruszył w ich stronę.
- Tato, kto to jest? - spytała Sabrina, stając obok ojca.
- To twój wujek Spencer.
92
RS
- Cześć, Sabrina. - Spencer przyjaznie uśmiechnął się do bratanicy. -
Ależ ty urosłaś. Ostatnim razem, kiedy cię widziałem, byłaś niemowlęciem.
- Naprawdę? - Sabrina szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.
- Naprawdę - odparł, nie przestając się uśmiechać. - Założę się, że
jesteś wystarczająco duża, żeby uściskać swojego wujka. Co ty na to? -
Przykucnął, rozkładając szeroko ramiona.
Sabrina nieśmiało pochyliła głowę.
- W całym mieście nikt nie potrafi lepiej się przytulać niż Sabrina -
zachęcał córkę Marsh.
Spencer delikatnie przytulił do siebie dziewczynkę.
- Twój tata mówi, że jesteś najlepsza w przytulaniu w całej okolicy.
Pokażesz mi, jak to się robi?
Sabrina, która najwyrazniej była zauroczona osobą wujka,
odwzajemniła uścisk.
- Marsh, masz absolutną rację. Jest w tym doskonała. - Zwrócił się do
Kate. - Pani jest zapewne pielęgniarką, z którą rozmawiałem przez telefon.
- Tak. Nazywam się Kate Turner. - Wyciągnęła rękę, pewna, że
Spencer jej nie rozpozna. Kiedy spędzała tu wakacje, on podróżował po
Europie.
- Miło mi cię poznać, Kate. Mam nadzieję, że mój brat nie sprawił ci
zbyt dużo kłopotu? Podobno lekarze są najgorszymi pacjentami pod
słońcem, a on na dodatek uwielbia się szarogęsić - dodał z humorem.
- Nie musisz się martwić o Kate - zapewnił brata Marsh. - Potrafi
doskonale sama zatroszczyć się o siebie.
Kate zarumieniła się.
93
RS
- Miło mi pana poznać, panie Diamond - powiedziała, mając nadzieję,
że Spencer nie dostrzegł, jak bardzo się zmieszała.
W błękitnych oczach Spencera pojawił się uśmiech.
- Pan Diamond to mój ojciec. Proszę, mów do mnie Spencer.
- Wujek Spencer?
- Tak, księżniczko.
- Księżniczko?! Przecież nie jestem księżniczką!
- Dla mnie wyglądasz jak księżniczka. Tak będę cię od tej pory
nazywał, zgoda?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]