[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziwnego, że przyciągnęło to jego uwagę - niewielki metalowy element został mocno wbity między
dwa pręty przewodzące, które normalnie powinny się łączyć. Luke odłożył delikatne ostrze i się-
gnął po solidniejszy przyrząd.
- No, mój mały przyjacielu - mruknął. - Coś ci się tam wklinowało na głucho.
Nie przestając szarpać i podważać, znowu zwrócił się do Threepio.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Byliście na frachtowcu, czy...
Z głośnym trzaskiem metal ustąpił i Luke, nagle pozbawiony oparcia, potoczył się po podłodze.
Wstał, otworzył usta, by zakląć i... zamarł w bezruchu. Przednia część korpusu Artoo rozjarzyła się,
emitując trójwymiarowy obraz o boku nie dłuższym niż jedna trzecia metra, ale bardzo wyrazny.
Wyświetlony w sześcianie portret był tak cudowny, że po kilku minutach Luke spostrzegł, że bra-
kuje mu tchu - ponieważ zapomniał oddychać.
Mimo sztucznej ostrości obraz migotał i rozpływał się, jakby zapisu dokonywano w pośpiechu.
Luke, wpatrzony w obce barwy wyświetlone na szatym tle ścian garażu, próbował sformułować
pytanie, lecz nigdy go nie wypowiedział. Usta portretu poruszyły się i dziewczyna przemówiła - a
raczej zdawało się, że przemówiła.
Chłopiec wiedział, że tło dzwiękowe generowane jest gdzieś we wnętrzu przysadzistego kadłuba
R2D2.
- Pomóż mi, Obi-wan Kenobi - błagał metalowy głos. - Jesteś moją ostatnią nadzieją.
Twarz znikła w pasmach zakłóceń. Po chwili pojawiła się znowu. .
- Obi-wan Kenobi, jesteś moją ostatnią nadzieją - powtórzył jeszcze raz głos.
Hologram trwał wśród zgrzytliwego trzasku. Luke siedział nieruchomo, przez dłuższą chwilę roz-
myślając o tym, co zobaczył. Potem zamrugał i zwrócił się w stronę robota.
- Co to ma znaczyć, R2D2?
Krępy robot przesunął się nieco, a wraz z nim przesunął się sześcian obrazu.
Potem pisnął coś, co w pewien sposób przywodziło na myśl zakłopotanie. Threepio był równie
zdumiony jak Luke.
- Co to jest? - spytał ostro, wskazując najpierw na mówiący wizerunek, a potem na Luke'a. - Zada-
no ci pytanie. Co i kto to jest i w jaki sposób to generujesz? I dlaczego?
Artoo gwizdnął zaskoczony, jakby dopiero teraz zauważył hologram. Potem nastąpił strumień wy-
jaśniających pisków.
Threepio przetrawił dane, bez powodzenia starał się zmarszczyć czoło i spróbował tonem głosu
wyrazić swoje zaskoczenie.
- On twierdzi, że to nic ważnego, sir. Zwykła usterka, stare dane. Przegapiono taśmę, która powinna
zostać skasowana. Sugeruje, by nie zwracać na to uwagi.
Z równym powodzeniem mógłby namawiać Luke'a, by nie zwracał uwagi na ukryty skarb, ogniki
Durinda znalezione wśród pustyni.
- Kim ona jest? - spytał chłopiec, z zachwytem wpatrując się w hologram. - Jest piękna.
- Naprawdę nie wiem, kto to - wyznał szczerze Threepio. - Wydaje mi się, że była pasażerem pod-
czas naszej ostatniej podróży. O ile pamiętam była dość ważną osobą. Może to wiązać się z faktem,
że nasz kapitan był attache przy...
- Czy nagrano coś jeszcze? Zapis jest chyba niekompletny - przerwał mu Luke, chłonąc obraz zmy-
słowych warg, powtarzających wciąż ten sam fragment zdania.
Wstał i wyciągnął rękę w stronę Artoo. Robot cofnął się i wyemitował serię gwizdów pełnych tak
szalonego niepokoju, że Luke zawahał się przed sięgnięciem do jego przełączników wewnętrznych.
Threepio był wstrząśnięty.
- Zachowuj się, Artoo - skarcił kolegę. - Wpędzisz nas w kłopoty.
Już widział, jak pakują ich obu i jako niechętnych do współpracy odsyłają z powrotem do Jawów.
To wystarczyło, by imitacja dreszczu zgrozy przebiegała mu po grzbiecie.
- Wszystko w porządku. On teraz jest naszym panem - Threepio wskazał na Luke'a. - Możesz mu
zaufać. Czuję, że ma na względzie nasze najlepsze interesy.
Artoo zdawał się wahać, niepewny. Po chwili wygwizdał i wybuczał przyjacielowi długie, złożone
zdanie.
- No? - pytał niecierpliwie Luke. Threepio milczał chwilę, nim odpowiedział.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- On mówi, że jest własnością Obi-wana Kenobiego, mieszkańca tej planety. A nawet tego regionu.
Fragment zdania, który usłyszeliśmy, jest częścią prywatnego przekazu, adresowanego do owej
osoby. - Threepio powoli pokręcił głową.
- Szczerze mówiąc, sir, nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Naszym ostatnim panem był kapitan Col-
ton. Nigdy nie słyszałem, żeby Artoo wspominał poprzedniego pana. A już na pewno nie słyszałem
o Obi-wanie Kenobim.
Ale po wszystkim, co przeszliśmy... - dodał przepraszającym tonem: - Obawiam się, że jego obwo-
dy logiczne trochę się poplątały. Chwilami robi się zdecydowanie ekscentryczny.
A kiedy Luke rozważał taki obrót spraw, Threepio skorzystał z okazji, by rzucić Artoo wściekłe,
ostrzegawcze spojrzenie.
- Obi-wan Kenobi - powtórzył zamyślony Luke. Nagle jego twarz rozjaśniła się. -
Ciekawe... Zastanawiam się, czy on nie ma na myśli starego Bena Kenobiego.
- Przepraszam bardzo - wybełkotał Threepio, zdumiony ponad wszelką miarę. - Czyżby znał pan
taką osobę?
- Niezupełnie - odparł chłopiec, bardziej już opanowanym głosem. - Nie znam nikogo o imieniu
Obi-wan... a stary Ben żyje gdzieś na skraju Zachodniego Morza Wydm. Jest czymś w rodzaju
miejscowej ciekawostki - pustelnikiem. Wuj Owen i jeszcze paru farmerów uważają go za czarow-
nika. Zjawia się tu raz na jakiś czas, żeby coś kupić. Prawie z nim nie rozmawiałem. Wujek zwykle
go odpędza - przerwał i znowu spojrzał na małego robota. - Ale nigdy nie słyszałem, żeby stary Ben
miał jakiegoś androida. A jeśli nawet, to nikt o tym nie wie.
Hologram z nieodpartą mocą przyciągał spojrzenie Luke'a.
- Zastanawiam się, kim ona jest. Musi być kimś ważnym, szczególnie jeżeli to, co mówiłeś, Thre-
epio, jest prawdą. Wygląda i mówi tak, jakby znalazła się w kłopotach. Może ta wiadomość na-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]