[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gęstym, siwym włosem na bokach ciała, lecz grzbiet zawsze pozostaje rdzawoczerwony, natomiast futerko
gatunku syberyjskiego na jesień i zimę przybiera jednolity szary kolor bez śladu czerwonego nalotu. Skórki tych
wiewiórek, zwane biełinkami, są bardzo cenione na rynku futrzarskim. W ZSRR około 30-40% całorocznej
sprzedaży futer stanowią właśnie biełki .
34 Synogarlice (Streptopelia risoria), - gatunek gołębi pokrewny turkawkom (Streptopelia turtur). Mają
piękny płowy kolor z czarną obrączką na szyi. Wyróżniają się głosem złożonym z wyraznie brzmiących zgłosek:
ku-kru-nu. Pochodzą z Afryki i Azji południowej.
30
Same pchają mi się dzisiaj w ręce! .
Mimo woli spojrzał w kierunku, z którego musiał przybiec przestraszony zając.
Zdumienie bosmana natychmiast ustąpiło miejsca niepokojowi; o kilka kroków od siebie
ujrzał baraszkujące dwa brunatne niedzwiadki35.
O, do diabła! Te niedzwiedzie bachory gotowe jeszcze ściągnąć mi tu na kark swoją
matkę pomyślał rozglądając się pospiesznie po okolicznych krzewach. Naraz cały
znieruchomiał, tylko jego prawa dłoń jak wąż przypełzła do rękojeści tkwiącego za pasem
myśliwskiego noża i mocno zacisnęła się na niej. Olbrzymia niedzwiedzica buszowała w
krzakach malin. Potężnymi łapami naginała gałęzie bądz stawała na tylnych nogach, by
pyskiem dosięgnąć słodkiego owocu.
Bosman powoli oparł się plecami o pień drzewa. Siedział nieruchomo, pocieszając się
zapewnieniami Smugi, że nawet najsilniejsze gatunki niedzwiedzi atakują człowieka jedynie
wtedy, gdy są przez niego zaczepiane lub zranione. Ewentualna próba ucieczki mogła tylko
pogorszyć jego sytuację. Niedzwiedzica, mimo pozornie ociężałego wyglądu, z łatwością by
go dogoniła. Stanięcie do walki z nożem w dłoni również nie rokowało nadziei na
zwycięstwo. W tej chwili był niemal bezbronny wobec olbrzymiego, słynącego z niezwykłej
siły zwierzęcia. Wprawdzie niektórzy syberyjscy myśliwi odważali się polować na
niedzwiedzie, podsuwając im pod kły lewe ramię owinięte w grubą skórę, podczas gdy prawą
dłonią wbijali w serce bestii długi, ostry nóż, lecz do takich zapasów należało posiadać nie
lada wprawę! Najmniejsza niezręczność oznaczała nieuchronną straszną śmierć! Bosman nie
znał uczucia lęku, toteż chociaż uprzytomnił sobie własną bezsilność, nie wypuścił z dłoni
rękojeści noża.
Bura niedzwiedzica nie zwracała uwagi na siedzącego bez ruchu człowieka, za to obydwa
baraszkujące misie coraz bardziej zbliżały się ku niemu.
Bosman, obserwując niedzwiedzie igraszki, bezdzwięcznie mruknął:
%7łeby je tajfun porwał! Te szczeniaki, jak amen w pacierzu, gotowe wpakować mnie w
paskudną kabałę! Obydwa rozbawione misie oplotły się przednimi łapami jak zapaśnicy i w
końcu walczyły już tuż-tuż przy bosmanie. Nagle potoczyły się wprost na jego nogi. Grube
krople potu wystąpiły na czoło marynarza, lecz w dalszym ciągu siedział nieruchomo. Naraz
jeden miś, szarpnięty przez swego braciszka za ucho, pisnął żałośnie. Olbrzymia
niedzwiedzica natychmiast odwróciła ku nim swój kudłaty łeb. Ciężko opadła na cztery łapy i
powoli ruszyła ku tarmoszącym się niedzwiadkom. Bosman spod przymrużonych powiek
obserwował kołyszące się brunatne cielsko.
35 Zając bielak (Lepus timidus) odznacza się przede wszystkim tym, że zimą zmienia ubarwienie na
całkowicie białe, latem zaś jest rudawobrunatny. Zmiana barwy zachodzi u tych zwierząt wskutek wypadania
starych włosów i narastania nowych o innym kolorze. Stopy ma pokryte dość długą twardą sierścią, co stanowi
przystosowanie do biegania po śniegu. Bielaki zamieszkują północne okolice Starego Zwiata. Liczne podgatunki
spotyka się w Szwecji, Rosji północnej, Irlandii i w całej północnej Azji.
31
W końcu niedzwiedzica dostrzegła człowieka. Być może było to jej pierwsze spotkanie z
nieznanym stworem, bo zdziwiona przystanęła na chwilę. Potrząsnęła pochylonym ku ziemi
łbem. Rozległo się głuche mruczenie i jakby mamrotanie. Na odgłos gniewu matki misie
przerwały zabawę. Szybko i zwinnie podbiegły do niej. Niedzwiedzica obwąchała obydwa
niedzwiadki, po czym jednego podrzutem pyska pchnęła w stronę malinowych zarośli, a
drugiego pognała tam uderzeniem łapy w zadek. Już nie spojrzawszy nawet na bosmana,
truchtem podążyła za dziećmi.
Przez pewien czas bosman w dalszym ciągu siedział nieruchomo. Potem powolnym
ruchem ręki wyciągnął z kieszeni butelkę z rumem. Opróżnił ją do dna. Odetchnął głęboko.
Tfu, do diabła! Czułem się, jakby mnie tknął paraliż mruknął. Widocznie jednak nie
jest mi pisane wylądować w niedzwiedzim brzuchu. Upiekło mi się tym razem, ale już więcej
nie pójdę w tajgę bez spluwy!
Dłonią zgarnął pot z czoła. Ociężale powstał, zabrał wiaderko z owocami limonnika i
lekko kołyszącym się krokiem marynarza pospieszył do obozu. Niebawem znalazł się w
kręgu namiotów.
Gdzież to podziało się całe bractwo? zagadnął Smugę, rozglądając się po
opustoszałym obozowisku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]