[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cająco, że postanowił patrzeć jedynie na jej twarz. Tak
będzie bezpieczniej. Nie wytrwał jednak zbyt długo
w swym postanowieniu i po chwili znowu jego oczy
Anula43&Irena
spoczęły na białym pasemku skóry, wyzierającym zza
skąpego staniczka.
Douglas dostrzegł wysiłek, jaki oboje wkładają
w to, żeby na siebie nie patrzeć. Znał Maxa bardzo
dobrze i wiedział, że jest w stanie uwieść każdą, naj
bardziej nawet doświadczoną kobietę. Max zawsze
wiedział, czego chce, i osiągał to w krótkim czasie.
Teraz było inaczej. Kiedy wrócili z chaty w górach,
wyglądało na to, że ją uwiódł. Potem wszystko się skom
plikowało. Mas krążył wokół Nicole, jakby na coś czekał
albo czegoś się obawiał. Było to tak niezgodne z jego
zwykłym sposobem bycia, że Douglas gubił się w domy
słach i umierał z ciekawości, ale o nic nie pytał.
Zresztą i tak nie otrzymałby odpowiedzi.
Nicole otuliła się muślinową tuniką. Zawsze to ja
kaś osłona przed spojrzeniem Maxa.
- Powiedz teraz, czego oczekujesz. Już tu jestem
i nigdzie wam nie ucieknę.
Przeniosła wzrok z jednego mężczyzny na drugie
go. Spoglądali na nią w milczeniu.
- Słucham, śmiało. Ta historia, którą opowiedzie
liście na ranczo, jest może dobra dla mojego taty, ale
mnie na to nie nabraliście. Mnie możecie powiedzieć
prawdę. Po co właściwie przyjechaliście do Montany?
Max położył rękę na sercu i przybrał komicznie
poważną minę.
- Przysięgam, przyjechaliśmy tam jedynie z po
wodu Bedforda, możesz mi wierzyć. Nie mieliśmy
pojęcia o twoim istnieniu. To było przeznaczenie, los,
fatum.
Anula43&Irena
- Kismet - dorzucił Douglas.
- Karma - nie pozostał w tyle Max.
- Przypadek.
- Szczęście.
- Fortuna.
- Palec boży.
Spojrzeli na siebie, wyczerpawszy repertuar.
- Nicky chce się dowiedzieć, jak to wszystko ma
wyglądać, Max. Powiedziałem, że wprowadzisz ją we
wszystkie szczegóły. Ja tymczasem pójdę się przejść,
nie jestem wam potrzebny.
Douglas wstał z leżaka, umieścił panamę na gło
wie, poprawił ją i podreptał w stronę wody.
- Czy on naprawdę jest tak ubrany, czy ja mam
halucynacje? - zapytał Max, przecierając oczy.
- Chce wyglądać na tubylca.
Max skończył pić kawę i odstawił kubek na piasek,
po czym wykrzywił twarz w niechętnym grymasie.
- Tubylcy mają lepszy gust.
- Dlaczego nikt nie chce mi powiedzieć, czego po
mnie oczekujecie? - zwróciła się do niego zniecierpli
wionym głosem. - Chyba już najwyższy czas; nie ma
my na co czekać.
Twarz Maxa spoważniała.
- Może dlatego, że trudno jest komuś tak po pro
stu powiedzieć, że naraża się na wielkie ryzyko. Na
sza akcja nie jest bezpieczna. To nie będzie piknik,
Nicole.
Ugryzł się w język. Nie chciał robić aluzji do ich
wspólnej wycieczki w góry Montany; nie chciał przy-
Anula43&Irena
woływać wspomnień, nawet miłych. Nicole udała, że
nic nie zauważyła.
- Posłuchaj - mówił dalej - nasi ludzie mają
ogromne doświadczenie. Znają swoją pracę, nieraz już
uczestniczyli w takich akcjach. Są znakomicie przygo
towani i wiedzą, że ich głównym zadaniem jest zapew
nienie ci bezpieczeństwa. Na pewno zrobią wszystko,
co w ludzkiej mocy. Nie zamierzam jednak cię oszuki
wać. Wszystko może się zdarzyć. W tak ryzykownej
sytuacji zawsze jest miejsce na błąd człowieka, i o tym
trzeba pamiętać. Wystarczy jeden fałszywy krok, jedno
zaniedbanie, chwila nieuwagi i grozi ci poważne nie
bezpieczeństwo. Grozi ci śmiertelne niebezpieczeń
stwo, Nicole.
- Dziękuję; dobrze, że mi mówisz. Lepiej późno
niż wcale.
- Dlatego nie zważając na to, co między nami
było, musisz mi przyrzec, że będziesz robiła, co po
wiem. Będziemy razem pracowali i musisz mieć do
mnie zaufanie.
Przez chwilę ważyła w sobie jego słowa.
- W porządku, mów dalej - rzekła po chwili.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]