[ Pobierz całość w formacie PDF ]
duchu, że bilety na taką imprezę to istny skarb. Todd kontynuował wyjaśnienia. - Następnego dnia miałem
rano spotkać się z ważnym klientem, a skończyły mi się czyste koszule! Musiałem iść na mecz. Kto by w
takiej chwili robił pranie? Znalazłem się w sytuacji bez wyjścia.
- Nie mogłeś po meczu zakasać rękawów? - spytał bezlitosny Cliff, nie przyjmując do wiadomości
argumentów przyjaciela. Zerknął w stronę werandy. Męska intuicja podpowiadała mu, że mogą być kłopoty,
jeśli szybko nie wróci do Mallory. Ujął Todda za ramię i popchnął go lekko ku drzwiom.
- Stary, bardzo mi przykro, że tamta dziewczyna nie potrafi zrozumieć, jak wielką rolę odgrywa w twoim
życiu koszykówka, ale sam będziesz się musiał uporać z tym nieszczęściem. Jestem zajęty.
Todd opierał się przez chwilę, lecz niespodziewanie w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia.
O rany! Bardzo cię przepraszam! Zaprosiłeś panienkę, co? - rzucił teatralnym szeptem, który słychać było
pewnie w sąsiednim mieszkaniu.
Cliff skinął głową i pociągnął go ku drzwiom.
- Tak. Do widzenia.
- Cześć. - Todd wyszedł, ale nim drzwi się zatrzasnęły, wsunął jeszcze głowę i zapytał: - Czy twój kociak
umie prać? Wiesz, mam w domu cały stos.
Cliff odepchnął go i trzasnął drzwiami. A to pech! Na szczęście zdołał się w końcu pozbyć kłopotliwego
przyjaciela. Zerknął na zegarek, by sprawdzić, ile czasu mu to zajęło. Siedemnaście minut. Nowy rekord.
Kroki cichły stopniowo w korytarzu. Cliff pędem ruszył na werandę.
Na pięknie nakrytym stole ujrzał dwie szklane miseczki napełnione sałatą z doskonałym sosem. Pachnący
ziołami łosoś dochodził na grillu. Najpiękniejszy widok stanowiła jednak Mallory zwinięta w kłębek jak
kotka na ogrodowym fotelu, z ręką wsuniętą pod zarumieniony policzek. Zgrabne nogi podciągnęła pod
brodę.
Oczy miała zamknięte i uśmiechała się przez sen.
ROZDZIAA CZWARTY
Cliff był rozczarowany. Powoli wszedł na werandę i znowu przystanął. Wahał się, czy obudzić Mallory,
czy pozwolić jej na drzemkę.
Obudz ją, zachęcał wewnętrzny głos. Zrób to natychmiast. Jak długo można czekać? Niech wasz romans w
końcu się zacznie!
Szlachetniejsza cząstka jego natury podsuwała inne argumenty. Mallory była okropnie zmęczona.
15
Wspomniała, że ostatnio zle sypia. Byłby okrutnikiem, gdyby ją teraz obudził. Niech trochę odpocznie.
Zdjął filety z grilla, przełożył na półmisek i okrył folią aluminiową. Trzeba wstawić sałatę do lodówki.
Przyniesie ją pózniej, gdy...
- Twój gość już poszedł? - wymamrotała Mallory.
- Obudziłaś się? - spytał. Przez cały poprzedni tydzień zastanawiał się, jak brzmi głos Mallory tuż po
przebudzeniu. Teraz już wiedział. Cudowny, kuszący dzwięk, lekko schrypnięty, podniecający, naprawdę
rozkoszny.
- Tak, jestem całkiem rozbudzona i strasznie głodna - odparła. - Dokąd zabierasz sałatę?
- Chciałem ją schować do lodówki, ale nie ma takiej potrzeby, skoro za chwilę siądziemy do kolacji. -
Umieścił miseczki na stole, postawił kieliszek wina obok nakrycia Mallory i podał jej rękę, pomagając
wstać. - Za chwilę przyniosę łososia.
Jedli z apetytem, a pogawędka była urocza. Cliff nie miał pojęcia, jak taktownie przejść od miłej
konwersacji do namiętnych uścisków. Do tej pory nie miał trudności z dokonaniem tej karkołomnej wolty.
Kobiety chętnie mu ulegały. Mallory była inna; nie umiał wyjaśnić, na czym polega różnica, ale zdawał
sobie sprawę z jej istnienia.
Nie powinieneś jej popędzać, szeptał wewnętrzny głos. Nie pozwól, aby pomyślała, że po prostu chcesz się
z nią przespać. Z drugiej strony jednak, bardzo mu zależało na tym, by poszli do łóżka, i to jak najszybciej.
Problem w tym, że... Sam nie wiedział, czemu się niepokoi.
- A jakie jest twoje zdanie?
Nie miał pojęcia, o co pyta Mallory.
- Wybacz, zamyśliłem się. O czym mówiłaś?
- Do zachodu mamy jeszcze trochę czasu. Czy mogę się u ciebie poopalać? Na mojej werandzie to
niemożliwe. - Wskazała ogromny eukaliptus rosnący przed jej oknami.
- Oczywiście. Nie mam nic przeciwko temu. - Tylko idiota obruszyłby się, gdyby zgrabna kobieta chciała
paradować przed nim w skąpym kostiumie. Cliff miał wszystkie klepki w porządku, więc zgodził się
natychmiast.
- Dzięki. Włożyłam kostium pod ubranie, bo spodziewałam się, że nie będziesz miał nic przeciwko temu. -
W mgnieniu oka zrzuciła szorty i bawełnianą koszulkę. Miała na sobie niezbyt wycięty dwuczęściowy
kostium. Opuściła wysokie oparcie fotela i ułożyła się na brzuchu. - Możesz mi posmarować nogi i plecy
kremem ochronnym? Mam go w torbie.
Cliff wstrzymał oddech. Nie wolno jej popędzać. Te słowa powtarzał sobie jak buddyjską mantrę,
odkręcając wolno plastikowy pojemnik z kremem. Ta scena przypomina filmy z lat sześćdziesiątych: śliczna
blondynka, przedmiot westchnień wszystkich mężczyzn, nie zdaje sobie sprawy, że jej pragną, ale
podświadomie wybiera jednego z nich, by się z nim...
Erotoman! Tylko jedno mu w głowie! Jak nisko upadł! Ta dziewczyna ma nie tylko piękne ciało.
Usiadł obok niej, ogrzał w dłoniach trochę kremu i pokrył nim gładką skórę jej rąk i ramion. Poczuł, że
Mallory drży pod wpływem jego dotyku, i w tej samej chwili ogarnęło go pożądanie.
Nie wolno jej popędzać. Nie wolno jej popędzać.
Zmarszczył brwi i skupił się na swoim zajęciu. Wylał na dłoń następną porcję emulsji i posmarował długie,
smukłe nogi Mallory. Gdy dotknął lekko wewnętrznej powierzchni ud, wydało mu się, że słyszy cichutki
jęk.
- Uciskam zbyt mocno? - Jego dłonie znieruchomiały na moment tuż obok pośladków.
- Nie - odparła stłumionym głosem. - Gdy leżę na brzuchu, trochę boli mnie kark.
- Zaraz go rozmasuję. - Chętnie zmienił obszar zainteresowań. Dotykanie pięknych nóg to zdradliwe
zajęcie. Uciskał z wyczuciem napięte mięśnie u nasady szyi, a potem zaczął smarować kremem plecy. Po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]