[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czterdziestych.
Czy wie pan, co siê staÅ‚o z jej archiwami?
Szeryf unosi ramiona.
Spakowali i wysÅ‚ali gdzieS. Na pewno nie ma ich tutaj. Znam ka¿dy
zak¹tek tego miasteczka i wiem, ¿e nie ma tu ¿adnych archiwów. Ale nie
bardzo rozumiem, jak mogłyby one panu pomóc.
W karcie musiaÅ‚o byæ podane nazwisko mojej matki. Jestem prawni-
kiem i wiem, ¿e&
Szeryf marszczy brwi.
226
& w przypadku adopcji s¹d nanosi poprawki na metrykê, umieszcza-
j¹c na niej nazwiska rodziców adoptuj¹cych jako naturalnych. Ale oryginal-
na metryka z nazwiskami naturalnych rodziców nie ulega zniszczeniu. Za-
pieczêtowuje siê j¹ i umieszcza w osobnej czêSci archiwów.
Wydaje mi siê, ¿e powinien pan pojechaæ do s¹du hrabstwa i odszukaæ
ten dokument.
Rzecz w tym, ¿e nawet jako adwokat musiaÅ‚bym zÅ‚o¿yæ podanie, któ-
rego rozpatrzenie ci¹gnie siê miesi¹cami& I wcale nie jest pewne, ¿e otrzy-
maÅ‚bym zgodê na otwarcie akt. Z aktami szpitalnymi sprawa jest prostsza.
WystarczyÅ‚oby znalexæ jakieS wyrozumiaÅ‚ego lekarza, który& Ta mySl spra-
wia, ¿e twoje serce zaczyna biæ prêdzej. Czy zna pan nazwiska lekarzy,
którzy tu praktykowali? Mo¿e oni mogliby mi pomóc?
Nie byÅ‚o tu ¿adnego lekarza od lat. W razie choroby wsiadamy w sa-
mochód i jedziemy do najbli¿szego miasta. Nie chcê pana zniechêcaæ, pa-
nie&
Weinberg.
Tak. Weinberg. Tysi¹c dziewiêæset trzydziesty ósmy. To stara historia.
Zdaje mi siê, ¿e traci pan czas. Kto by pamiêtaÅ‚, nawet jeSli taka osoba ¿yje.
Bóg jeden wie, gdzie mog¹ byæ archiwa, o których pan mówiÅ‚.
W takim razie bêdê musiaÅ‚ wybraæ trudniejsz¹ drogê. Wstajesz.
Pojadê do s¹du. Dziêki za pomoc.
Chyba niezbyt panu pomogłem. Panie Weinberg&
Tak?
Czasem lepiej jest zostawiæ przeszÅ‚oSæ w spokoju.
Bardzo bym chciaÅ‚, ale nie mogê.
Cape Verde okazuje siê przyjemnym miasteczkiem z dwudziestoma ty-
si¹cami ludnoSci i architektur¹ w hiszpañskim stylu: dachy kryte czerwon¹
dachówk¹, Å‚ukowate wejScia i szare Sciany. Czujesz siê tu lepiej ni¿ w Red-
wood Point, ale tylko do chwili, gdy z s¹siedniego pokoju w hotelu dobiega
ciê pÅ‚acz dziecka. Po przespanej poÅ‚owie nocy dzwonisz do Rebeki i zapew-
niasz j¹, ¿e wszystko jest w porz¹dku, ale odmawiasz powrotu do domu.
Dowiadujesz siê drogi od recepcjonisty i jedziesz prosto do budynku s¹du,
który wygl¹da jak hiszpañska misja. Docierasz tam tu¿ po dziewi¹tej.
Archiwa znajduj¹ siê na zapleczu na drugim piêtrze. MÅ‚ody rudowÅ‚osy
mê¿czyzna za kontuarem nie zastanawia siê dÅ‚ugo.
Metryki urodzenia? Z tysi¹c dziewiêæset trzydziestego ósmego? Oczy-
wiScie.
Akta s¹ dostêpne dla wszystkich, wiêc nie musisz wyjaSniaæ, dlaczego
chcesz zobaczyæ swoje.
227
Po dziesiêciu minutach urzêdnik wraca z pokaxn¹ zakurzon¹ ksiêg¹. Nie
ma tu biurka, wiêc stajesz przy kontuarze. MÅ‚ody mê¿czyzna wraca do pracy,
a ty wertujesz stronice ksiêgi.
Zapisy s¹ pogrupowane wedÅ‚ug okrêgów hrabstwa. Zaczynasz czytaæ
uwa¿niej, gdy dochodzisz do Redwood Point. Szukasz nie tylko wzmianki
o swoim urodzeniu, ale nazwiska Mary Duncan. W sierpniu urodziÅ‚o siê
dwadzieScioro dzieci. Przez moment dziwisz siê, ¿e w tak maÅ‚ej miejscowo-
Sci urodziÅ‚o siê ich a¿ tyle. Zaraz jednak przypominasz sobie, ¿e w sierpniu
kurort odwiedzaÅ‚o najwiêcej ludzi i byæ mo¿e byÅ‚y wSród nich pary, które
postanowiÅ‚y, ¿e dziecko powinno siê narodziæ nad oceanem, a nie w miej-
skim zaduchu. Tak post¹pili twoi rodzice, jeSli wierzyæ wujowi.
Odnotowujesz nazwiska matek i ojców. Miriam i Dawid Meyer. Ruth
i Henry Begelman. Gail i Jeffrey Markowitz. Z biciem serca zauwa¿asz swo-
j¹ metrykê z nazwiskami rodziców: Ester i Szymon Weinbergowie. Ale to,
jak dobrze wiesz, o niczym nie Swiadczy. Zerkasz na dół strony. Placówka:
klinika w Redwood Point. PoSwiadczył: Jonathan Adams, lekarz medycyny.
Asystent: June Engle, pielêgniarka. Dochodzisz do wniosku, ¿e Adams praw-
dopodobnie zajmowaÅ‚ siê twoj¹ matk¹. Jego nazwisko widnieje na ka¿dej
metryce wydanej w Redwood Point.
Nigdzie jednak nie znajdujesz nazwiska Mary Duncan. Przegl¹dasz za-
pisy z wrzeSnia, na wypadek gdyby rozwi¹zanie siê opóxniÅ‚o. ¯adnej wzmianki
o Mary Duncan. Mo¿e podpisaÅ‚a zgodê na adopcjê w pierwszych miesi¹cach
ci¹¿y. Przegl¹dasz zapisy z caÅ‚ego roku. Na pró¿no.
Prosisz urzêdnika o metryki urodzenia z tysi¹c dziewiêæset trzydziestego
dziewi¹tego roku. Nie robi ¿adnych trudnoSci. Kiedy docierasz do kwietnia,
a potem maja, i nadal nie znajdujesz wzmianki o Mary Duncan, marszczysz
czoÅ‚o. Nawet gdyby ju¿ w pierwszym miesi¹cu wiedziaÅ‚a, ¿e jest w ci¹¿y,
i nawet gdyby jej ci¹¿a trwaÅ‚a dziesiêæ miesiêcy zamiast dziewiêciu, i tak
powinien zostaæ jakiS jej Slad w tych aktach. Co siê staÅ‚o? Czy¿by zmieniÅ‚a
zdanie i ukryÅ‚a siê gdzieS, ¿eby urodziæ dwoje dzieci, które przyrzekÅ‚a od-
daæ? Mo¿e jakiS kompetentny prawnik wyjaSniÅ‚ jej, ¿e pisemne zobowi¹za-
nie, choæby wygl¹daÅ‚o nie wiem jak oficjalnie, zgodnie z prawem do niczego
jej nie zmusza? A mo¿e?&
Poproszê akty zgonów z tysi¹c dziewiêæset trzydziestego ósmego i dzie-
wi¹tego roku.
Tym razem mÅ‚ody urzêdnik zdradza oznaki zniecierpliwienia. Przynosi
jednak ¿¹dane akta, w których nie znajdujesz ¿adnej wzmianki o Smierci Mary
Duncan przy porodzie.
Dziêkujê mówisz do mÅ‚odego czÅ‚owieka chowaj¹ notatnik. Bar-
dzo mi pan pomógł.
Mê¿czyzna uSmiecha siê, zadowolony, ¿e nie musi szukaæ niczego wiêcej.
228
Jeszcze tylko jedno.
Ramiona archiwisty wyraxnie opadaj¹.
Chodzi mi o metrykê urodzenia Jakuba Weinberga. Wskazujesz stronê
w otwartej ksiêdze.
Tak?
S¹ tutaj nazwiska Ester i Szymona Weinbergów jako rodziców. Istnie-
je jednak mo¿liwoSæ, ¿e Jakub zostaÅ‚ adoptowany. JeSli tak byÅ‚o, musi istnieæ
druga metryka z nazwiskiem biologicznej matki. ChciaÅ‚bym j¹ zobaczyæ&
Oryginalne metryki adoptowanych dzieci nie s¹ przeznaczone do
wgl¹du.
Jestem adwokatem i&
Tak¿e dla adwokatów. JeSli jest pan prawnikiem, powinien pan to wie-
dzieæ.
Tak, ale&
Proszê siê zwróciæ do sêdziego i uzyskaæ nakaz. Chêtnie udostêpniê
panu akta. Ale tylko w tym przypadku. To s¹ zapieczêtowane dokumenty
i pokazuj¹c je panu straciÅ‚bym pracê. Przepisy s¹ surowe.
OczywiScie. Rozumiem.
WydziaÅ‚ obsÅ‚ugi ludnoSci tak¿e znajduje siê w s¹dzie w Cape Verde. Cze-
kasz w holu na drugim piêtrze na urzêdniczkê zajmuj¹c¹ siê sprawami adop-
cji. Nazywa siê Becky Hughes. Podaje ci rêkê i prowadzi do swojego gabine-
tu. Blondynka w wieku okoÅ‚o trzydziestu lat, dobrze ubrana, z niewielk¹ nad-
wag¹. Na pierwszy rzut oka widaæ, ¿e jest inteligentna i z zaanga¿owaniem
wykonuje swoj¹ pracê.
Urzêdnik post¹piÅ‚ dokÅ‚adnie tak, jak powinien mówi Becky.
Chyba nie wygl¹dasz na przekonanego.
Zasady udostêpniania oryginalnych metryk w przypadku adopcji s¹
m¹drze opracowane, panie mecenasie.
M¹dra jest te¿ inna zasada: jeSli coS jest dla ciebie wa¿ne, musisz pró-
bowaæ, bo inaczej nic nie zyskasz.
Wa¿ne? Becky stuka palcami w blat biurka. JeSli chodzi o adop-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]