[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pani Jones? Jej to pomogło. Czuje się dużo lepiej.
- U niego to nic nie zmieni. - Pokręcił głową. - On tego nie przeżyje.
Zostawię cię tu na chwilę i zajrzę do innych pacjentów. Kiedy to się
stanie, zadzwoń do mnie.
Z tymi słowy wyszedł z kabiny.
Pan Simmonds umierał w spokoju. Maddy zdawało się nawet, że się
uśmiechał, pogodzony ze śmiercią. Zanim dała znać Edowi, że nastąpił
koniec, on wrócił do kabiny.
- Pan Simmonds nie żyje - oznajmiła. - Tak jak przewidziałeś. -
Powiedziała to z cieniem złości, choć wcale tego nie chciała.
Ed odparł łagodnie:
72
RS
- Widziałem wiele zgonów z powodu takiego zapalenia. A to wcale
nie takie częste. Na Zachodzie ta choroba zwykle nie kończy się śmiercią,
w krajach rozwijających się przeciwnie. Z czasem człowiek uczy się
przewidywać, kto przeżyje, a kto nie. I to raczej w oparciu o instynkt czy
przeczucie niż wiedzę medyczną.
- Myślałam, że przeczucia niewiele dla ciebie znaczą. Twierdzisz, że
widziałeś dużo zgonów. Ile to jest dla ciebie dużo? - spytała gwałtownie. Z
jakiegoś niewyjaśnionego powodu brnęła w to dalej, gdyż ją zirytował.
Nie odpowiedział od razu.
- Dużo to jest ponad dwieście - zaczął wreszcie - w ciągu trzech
tygodni. Nie licząc tych, którzy zmarli w tym czasie z innych powodów.
Maddy nerwowo zamrugała. Jak on to zniósł? Tyle śmierci naraz?
Chyba nie powinna drążyć tego tematu.
- Wybacz. Wtrącam się w nie swoje sprawy. Przepraszam.
- Nie musisz przepraszać - odparł z cieniem uśmiechu. - Lubię, jak
ludzie mówią wprost, co myślą. A teraz muszę stwierdzić zgon.
Zawiadomimy kapitana od razu czy damy mu trochę pospać?
- Powinniśmy go powiadomić, ale on i tak nic nie poradzi. Niech
sobie odpocznie.
Ed spojrzał na pana Simmondsa, po czym przeniósł wzrok na
Maddy.
- Dobrze się czujesz?
- Jestem pielęgniarką. Widziałam już śmierć. Nie przejmuj się mną. -
Cieszyła się, że napięcie minęło. - Teraz muszę...
Odezwał się jej telefon.
73
RS
- Pacjentka się pospieszyła, nie sądziłam, że będzie tak szybka.
Chcesz wpaść i pomóc? - spytała Kate. -Przyprowadz też Eda, dobrze?
Czy to możliwe?
- Jest tutaj ze mną. Już idziemy.
- Przypilnuj go, żeby wziął prysznic i przebrał się. Lubię, jak na sali
porodowej jest sterylnie czysto.
- Jasne - odparła Maddy.
Opuścili kabinę pana Simmondsa, zamykając drzwi na klucz.
Poród pośladkowy często przebiega szybciej niż normalny. Maddy
uczyła się o tym. Najlepiej gdy kobieta przyjmie pozycję kuczną. Drugi
etap porodu przebiegał niemal książkowo. Pani Flynn krzyknęła po raz
ostatni, a chwilę pózniej Maddy ujrzała na twarzy położnej szeroki
uśmiech.
- Dziewczynka - oznajmiła Kate.
Usłyszeli płacz dziecka. Rodzice nie chcieli wcześniej znać płci
swojego potomka.
Kate owinęła maleńką różową istotę w kocyk, potem odcięła jej
pępowinę. Chciała podać kwilący tłumoczek Edowi, żeby położył go na
piersi matki. Ale Ed pokręcił głową, odsunął się i wskazał na Maddy.
Ta zaś z radością wzięła dziewczynkę. To magiczny moment, gdy
matka po raz pierwszy widzi swoje dziecko. W przeciwieństwie do wielu
zabiegów medycznych poród zazwyczaj kończy się happy endem.
Matka, jak zwykle, była w siódmym niebie. Już prawie zapomniała o
bólu, który został tak pięknie nagrodzony.
- Wybraliście imię? - spytała Kate.
Pani Flynn uśmiechnęła się słabo, wyczerpana, ale szczęśliwa.
74
RS
- Chcieliśmy poczekać i zobaczyć, co się urodzi. Po co wybierać
imię, które się nie przyda? Teraz chciałabym, żeby miało coś wspólnego z
morzem.
- Zastanowimy się wspólnie - obiecała Maddy z u-śmiechem.
Zostało jeszcze łożysko, ocena stanu noworodka w skali Apgar i
sprawdzenie, czy pani Flynn zanadto nie krwawi. Mimo że był to poród
pośladkowy, obyło się bez większych komplikacji.
- Dałbyś sobie sam radę? - szepnęła Maddy do Eda, kiedy Kate
wciąż zajmowała się pacjentką.
- Sam nie, ale z twoją pomocą tak. Sądzę nawet, że byłabyś w tym
lepsza ode mnie. Tyle że w medycynie zawsze, gdy się wydaje, że sprawa
jest w miarę prosta, okazuje się, że jest wręcz przeciwnie. Już to mówiłem:
trzeba mieć nadzieję, że się uda i być przygotowanym na najgorsze.
- To twoje motto, prawda? Widzę, że lubisz wszystko planować.
Chyba słusznie. - Maddy przeniosła wzrok na małą salę operacyjną. -
Kate, czy Ed jest ci jeszcze potrzebny? Ja z tobą zostanę.
- Nie, jest wolny. Aha, Ed, kiedy już stąd wyjdziesz,na wszelki
wypadek trzymaj się z dala od maleństwa. Od tej chwili to jest oddział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]