[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nancy obudziła się i ze zdziwieniem stwierdziła, że
znów czuje się jak zdrowy człowiek. Wygrzebała się
spod kotów i usiadła na łóżku. Skrzywiła się na widok
128 Karen Templeton
odbicia własnej twarzy w lustrze, ale żołądek pozostawał
wyjątkowo spokojny. Wstała, przeszła się po pokoju,
obróciła na pięcie i roześmiała się głośno. Znów czuła się
normalnie.
Wciągnęła dżinsy guzik już się nie dopinał rozej-
rzała się po gościnnej sypialni, którą zajmowała, i uznała,
że doskonale nadaje się ona na pokój dziecinny. Nucąc
pod nosem, nałożyła jaskrawoczerwoną bluzę, spięła
włosy w koński ogon i zbiegła po schodach. Miała
wrażenie, że może przenosić góry.
Rod siedział w kuchni przy stole i czytał gazetę.
Słoneczny blask podkreślał srebrne nitki w jego złoto-
brązowych włosach.
Hej! zawołała Nancy, wchodząc do kuchni z sze-
rokim uśmiechem. Co tu dają na śniadanie?
Rod odstawił kubek i ze zdumieniem podniósł głowę.
Jesteś głodna?!
Jeszcze jak. Mam wrażenie, że od miesięcy nic nie
jadłam.
W jego oczach rozbłysła ulga.
Całe szczęście. Ruth powtarzała mi ze dwadzieścia
razy, że to, co się z tobą dzieje, jest zupełnie normalne,
ale mimo to bardzo się o ciebie martwiłem.
Kiedy po raz ostatni ktoś się o nią martwił? Zajrzała do
lodówki. %7łycie znów nabrało blasku.
Nie masz tu jakichś mrożonych gofrów? zapytała,
sięgając po sok pomarańczowy.
Rod delikatnie posadził ją na stołku i wyjął z lodówki
jajka.
Mrożone gofry mruknął ze zgorszeniem. Też
coś. Dobrze, skoro masz ochotę na gofry, to pokażę ci, jak
się je robi.
Och, nie, Rod, sama potrafię przygotować sobie
śniadanie! Obsługujesz mnie już od sześciu tygodni!
Trzecie małżeństwo 129
Spojrzał na nią, marszcząc brwi.
Nosisz moje dziecko. Więc ja mogę przynajmniej
nakarmić was obydwoje. Siadaj i pozwól, że ja się zajmę
śniadaniem.
Posłusznie usiadła, oparła brodę na rękach i obser-
wowała ceremoniał przygotowywania ciasta na gofry.
W wykonaniu Roda przypominał on nabożeństwo. Nan-
cy bała się głośniej odetchnąć, żeby nie przerwać czaru.
Aha nagle przypomniał sobie Rod. Dziś rano
dzwoniła twoja matka, Maureen i Elizabeth.
Mhm mruknęła Nancy. Cora organizuje zbiórkę
prezentów dla dziecka Elizabeth. Impreza odbędzie się
chyba w następny weekend. Nie mogę uwierzyć, że
Elizabeth ma urodzić już za miesiąc. Maureen też
pewnie dzwoniła w tej sprawie. Umawiałyśmy się, że
jutro pójdziemy na zakupy. Ale najpierw muszę umówić
się z Randallami i pokazać im kilka domów. Zaniedby-
wałam ich już dość długo. Oooch, czy to już jest gotowe?
Rod postawił przed nią talerz gofrów, syrop morelowy
i talerzyk z cukrem pudrem.
Nance... przecież nie musisz pracować.
Rzuciła mu nieufne spojrzenie.
Tylko mi nie mów, że jesteś jednym z tych
mężczyzn, którym ambicja nie pozwala, by żona pra-
cowała.
Zachmurzył się i dolał jej soku.
Po prostu myślałem, że nie powinnaś się teraz
przemęczać.
Bardzo ci dziękuję, ale odpoczywałam już tyle, że
wystarczy mi na całe życie. Ciebie przez cały dzień nie
ma w domu, a koty są mało rozmowne. Zanudziłabym
się, siedząc tutaj bezczynnie i patrząc, jak rośnie mi
brzuch. Poza tym praca to jedyne, co umiem robić
dobrze, więc dlaczego miałabym się jej wyrzekać? Och,
130 Karen Templeton
Rod... te gofry są fantastyczne! Wiesz, ilu ludzi gotowych
byłoby zapłacić za takie śniadanie?
O czym ty mówisz?
%7łe te gofry są naprawdę...
Nie chodzi mi o gofry. Tylko o twoją pracę rzekł
z odcieniem irytacji. Dlaczego powiedziałaś, że tylko to
potrafisz robić dobrze?
Bo to prawda. Wszystko inne w życiu schrzaniłam.
Zapytaj moją matkę.
Rod mocno pochwycił ją za rękę i powiedział z zimną
wściekłością:
Kochanie, nie chciałbym, żebyś zrozumiała mnie
zle, ale wolałbym tu nie wypowiadać głośno opinii
o twojej matce. Opuścił bezwładnie rękę i wrócił do
kuchenki. Chcesz jeszcze? zapytał, omijając ją
wzrokiem.
Owszem, chciała.
Opowiedz mi o twoich rodzicach poprosiła, gdy
powtórnie napełnił jej talerz.
Obydwoje nie żyją rzekł sztywno po dłuższej
chwili. Nie mam nic do powiedzenia.
Nancy chciała zauważyć, że ta uwaga mówiła bardzo
wiele, ale zadzwonił telefon i Rod poszedł odebrać.
Skończyła gofry i z trudem powstrzymała się, by nie
wylizać talerza, a potem od razu zaczęła się zastanawiać,
o której dostanie lunch. Rod odłożył słuchawkę i wrócił
do kuchni, wyraznie niezadowolony.
Co się stało?
Klient z Nowego Jorku westchnął. Producent
oprogramowania komputerowego. Już od kilku tygodni
nalega, żebym do niego przyjechał. Odkładałem to, ale
skoro już czujesz się lepiej...
Och, oczywiście, jedz uśmiechnęła się. Będę
miała koty do towarzystwa.
Trzecie małżeństwo 131
On chce, żebym przyjechał już dzisiaj i spędził
weekend z nim i jego żoną na wyspie. Ale w ten weekend
mają przyjechać dzieci. Claire będzie wściekła, jeśli teraz
zawiadomię ją o zmianie planów.
Uśmiech zastygł na ustach Nancy. Od dnia ślubu
zamieniła z dziećmi Roda może dziesięć słów.
Nie ma problemu. Jakoś sobie poradzimy powie-
działa lekkim tonem.
Jesteś pewna?
Jasne, że tak. Zsunęła się ze stołka i zaniosła talerz
do zlewozmywaka. Poczuła dreszcz, gdy Rod stanął za jej
plecami i położył ręce na jej ramionach. Przymknęła
oczy, wdychając jego zapach.
Wiem, że jesteś przerażona powiedział prosto
w jej włosy.
W duchu musiała mu przyznać rację. Ale nie przywy-
kła poddawać się tak łatwo.
Dam sobie radę oświadczyła śmiało, wycierając
ręce w ścierkę.
Niespodziewanie pocałował ją i wyszedł z kuchni,
zanim odzyskała oddech.
Jakie to ładne! zawołała Nancy na widok czarnej
sukienki bez rękawów upstrzonej wielkimi czerwonymi
makami. Ale to przecież nie w twoim stylu.
Rod wyjechał zaledwie przed dwiema godzinami,
a Nancy już za nim tęskniła, toteż niespodziewana
wizyta Elizabeth z naręczem ciążowych ubrań sprawiła
jej wielką przyjemność. Elizabeth, ubrana w pomarań-
czowy sweter, wyglądała jak wielka dynia. Siedziała teraz
w rogu fioletowej kanapy Nancy, która w końcu znalazła
swoje miejsce w gabinecie, i potrząsała głową.
Wiele z tych ciuchów dostałam od Cindy, szwagier-
ki Guya. Po czwartym dziecku oddała mi je z wielką
132 Karen Templeton
radością. Jake! wykrzyknęła do sześciolatka, który
przemknął przez hol, goniąc stado kotów. Uspokój się,
skarbie! One nie są niezniszczalne!
Chłopiec wymruczał coś pod nosem i pobiegł w drugą
stronę.
Naprawdę jesteś gotowa na dziecko? zapytała
Elizabeth, masując sobie brzuch.
Nancy uśmiechnęła się szeroko.
A ty?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]