[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ktoś nie przylepił etykietki bigota&
& jest głośna, to rzecz pewna, i bardzo germańska. Ale cóż to za muzyka! Czy
zdajesz sobie sprawę, jaki to przywilej wysłuchać tej muzyki prezentowanej po raz
pierwszy&
& mam dziwne uczucie& jak gdybym gdzieś to już słyszał, ale nie potrafię sobie
przypomnieć gdzie&
Lloyd wziął Kathleen za rękę i razem powrócili na swoje miejsca.
Słyszałeś ich? zapytała Kathleen. To już się dzieje w tej chwili.
Wiem zgodził się Lloyd. Jeszcze raz od początku Trzecia Rzesza, l to tu, w
południowej Kalifornii.
Boję się powiedziała Kathleen. Pochylił się i pocałował ją.
Chcesz znać prawdę? zapytał. Ja również.
Gdy publiczność powróciła, by obejrzeć ostatni akt, na widowni zapanowało
gorączkowe podniecenie. W jakiś sposób rozeszła się pogłoska, że ostatnia aria jest wprost
niewiarygodnie wspaniała; że dzisiejszy wieczór z pewnością przejdzie w przyszłych
dziesięcioleciach do legendy opery światowej. Owej nocy, gdy po raz pierwszy wystawiono
publicznie Juniusa& Owej nocy, kiedy to Elois Steiger śpiewając fortissimo wzięła górne
a, na co publiczność odpowiedziała okrzykami, że coś takiego jest w ogóle
niemożliwe&
Lloyd zakwalifikował tę pogłoskę jako to, czym była w samej rzeczy jako
propagandę. Jako sposób pobudzenia do jeszcze większego podniecenia publiczności, która
już była zmęczona, podekscytowana i gotowa nieomal na wszystko.
Kurtyna odsłoniła stojące pod bezlitosnym niebem megalityczne miasto Ariów.
Migotały błyskawice i biły pioruny.
Unisono zawodziły rogi. Następnie chór, w napierśnikach, ciężkich hełmach i dzierżąc
w dłoniach włócznie, maszerował w prawo i w lewo po przekątnej sceny.
Maszerujemy ku przyszłości&
Wydamy wojnę dekadencji i gnuśności,
Niczym czarna wichura popędzimy przez świat.
Muzyka stawała się coraz głośniejsza, chór zawodził i grzmiał na całe gardło. Lloyd
zerknął na zegarek i stwierdził, że już tylko kilka minut zostało do północy, momentu
kulminacyjnego transformacji. Chór stanął półkolem, trzymając się za ręce i skandując:
Burza! Burza! Burza! Burza!
Elois Steiger wyszła na środek sceny, mając na sobie długą czarną pelerynę i czarny
hełm z rogami. Kilku widzów powstało w niemym podziwie i nikt nie próbował nawet
usadzić ich z powrotem. Zagrzmiały bębny, aż się zatrzęsła widownia.
Oto jest chwila naszej transformacji! zaśpiewała solistka głosem potężnym jak
orkan. Oto jest chwila, gdy ludzie stają się bogami!
Burza! Burza! Burza! Burza! skandował chór, z każdym słowem podnosząc do
góry złączone dłonie.
Kobiety na widowni piszczały. Niektórzy mężczyzni tupali nogami do taktu, inni stali
z otwartymi ustami, nie wierząc własnym oczom i uszom, podczas gdy Elois Steiger sięgała
kresu możliwości operowych środków wyrazu. Dzwięki orkiestry zmyły ich wszystkich w
odmęt niczym rozbitków czepiających się tratwy ratunkowej.
Oto jest chwila naszego triumfu! Oto jest chwila, gdy wszyscy legną u naszych stóp!
Elois zawisła przez moment w przedostatnim es. Orkiestra nagle ucichła, na widowni
zapanowała cisza. Błyskawica zatańczyła na malowanym niebie i dało się słyszeć stłumione
buczenie elektrycznych kontaktów. Tylko tyle. Kathleen ścisnęła dłoń Lloyda, choć żadne z
nich nie było w gruncie rzeczy pewne, czego się powinni spodziewać.
I właśnie wtedy usłyszeli dzwięk, który nie przypominał w niczym głosu ludzkiego.
Brzmiał jak jakiś jeszcze nie wynaleziony, niewyobrażalny instrument. Widownię przeszedł
dreszcz przerażenia, jako że coś takiego słyszy się tylko raz w życiu i oto ten moment
nadszedł.
Dzwięk rozszerzał się i rozchodził coraz dalej, narastał i potężniał. Elois Steiger,
powiewając czarną peleryną, rozpostarła szeroko ramiona i odrzuciwszy głowę do tyłu,
wydała z siebie a, które wypełniło teatr odgłosem atomowej eksplozji, ogłuszająco i
oślepiająco, coraz szerzej i szerzej, coraz głośniej i głośniej, aż Lloyd poczuł, iż lada chwila
zawali się na nich sklepienie budynku.
Lecz czekało ich jeszcze więcej wrażeń. Gdy tylko nuta wybrzmiała w owej pełnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]